Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 grudnia 2012

#51 Niall PART~1~

#51

Los jak dotąd nie był dla mnie zbyt łaskawy. Śmierć matki, nałogowe pijaństwo ojca , samobójstwo siostry. To nie było wymarzone życie, to był koszmar. Świadomość, że jesteś sam na tym świecie nie jest przyjemna. Rodzina i przyjaciele zawsze wspierają cię gdy masz zły dzień, pocieszają gdy przytrafi ci się coś złego, wspierają każdą twoją decyzję. Po prostu są dla ciebie. Bóg tak chciał, że nie miałam ani rodziny, ani przyjaciół. Chciałam zniknąć z tego świata. Zapomnieć o wszystkich problemach, zasnąć i już się nie obudzić. Zapaść się pod ziemię to za mało. Śmierć jest wybawieniem. Kiedy było ze mną naprawdę źle wspominałam moją mamę. Wracałam w wyobraźni do momentów kiedy jeszcze dane było stąpać mamie po świecie. Wieczorami lubiła chodzić na spacery po plaży. Za każdym razem siadała na kamieniu w jej ulubionym miejscu i wpatrywała się w znikające za horyzontem słońce. Dla niej był to rodzaj innego, lepszego świata należącego tylko do mamy. Zatracała się w nim sama. Rozkoszowała się każdą minutą transu. Tam, siedząc na tym kamieniu potrafiła zapomnieć o chorobie, która tak bezlitośnie niszczyła ją od środka. Mama miała świadomość bliskiego końca. Wtedy gdy lekarz oświadczył mamie, że pozostało jej niewiele dni życia zabrała mnie w to wyjątkowe miejsce. Ja, wtedy jeszcze mała ośmioletnia dziewczynka w błękitnej sukience i z warkoczykami na głowie, nie wiedziałam, że wkrótce zabraknie mi najważniejszej osoby w moim życiu. Zabraknie mojej rodzicielki, przyjaciółki, psychologa i tego najistotniejszego wsparcia. Z tamtego czasu nie pamiętam zbyt wiele, wyłącznie jedno najważniejsze zdanie, którego zapewne nigdy nie zapomnę. Tamtego słonecznego, letniego dnia mama powiedziała do mnie zdanie: „serce niech kocha, rozum niech myśli, ale to ty wybieraj najlepsze dla ciebie decyzje”. Następnego dnia jej dusza błądziła już po Niebie. Po pogrzebie tata załamał się, wpadł w depresje, a po samobójstwie Alison wpadł w nałóg, z którego nie wyleczył się już do końca życia. Od tych wydarzeń minęło sporo czasu. Dziesięć lat dokładnie. W rocznicę śmierci mamy poszłam w jej ulubione miejsce. Poszłam w miejsce gdzie spędzała najwięcej swojego wolnego czasu. Na plażę, a konkretniej na kamień. Usiadłam na nim. Ze skupieniem wpatrywałam się w słońce mające się już ku zachodowi. Co chwile powracająca myśl o moich bliskich napawała mnie jeszcze większym smutkiem. Podkuliłam nogi i ułożyłam głowę na kolanach. Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Nic, ani nikt nie był w stanie podnieść mnie z dołka. Byłam sama, bez nikogo do przytulenia. Strużki łez spływały mi już ciurkiem po bladych policzkach. Nie potrafiłam tego opanować. To było silniejsze i przezwyciężyło mnie samą.
-Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej. – usłyszałam czyjś łagodny głos. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mam towarzysza. Mówiącą do mnie osobą był chłopak o blond włosach i niebieskich oczach. Jego usta ułożone były delikatnym uśmiechu.
-Jutro na pewno nie będzie lepiej. Zawsze będzie tylko źle. – wymamrotałam pod nosem.
-Coś się stało. To wiem na pewno. Powiedz mi, może będę w stanie ci pomóc. – na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech. Nie znałam go, ale nie wyglądał na takiego ze złymi intencjami. Zaufałam mu.
-Wiesz co to znaczy śmierć kogoś bliskiego? – zaprzeczył. – Nie życzę ci tego. To najgorsza rzecz na świecie. Moment w którym zostajesz zupełnie sam, bez nikogo jest… - nie byłam w stanie wydusić już ani jednego słowa. Rozpłakałam się na dobre. Poczułam jak ramiona chłopaka obejmują mnie. Nie wyrywałam się. Nie miałam siły.
-Cii… Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – mówił cały czas gładząc mnie po głowie swoją dłonią. – Osoba, którą dane było ci stracić na pewno nie chciałaby żebyś płakała. Chciałaby, aby na twojej twarzy gościł uśmiech i abyś była szczęśliwa.
-Jak mogę być szczęśliwa będąc sama?!
-Nigdy nie będziesz sama. Tych których kochamy są przy nas zawsze. W naszych sercach. Nie ważne czy żyją czy nie. Dopóki będziesz o nich pamiętać oni nie odejdą. – słysząc te wszystkie słowa uświadomiłam sobie, że Blondyn ma rację. Przecież mama i Alison tak naprawdę nigdy nie umarły. Ciągle żyją w moim sercu.
-Wiesz, masz rację. Dziękuję ci… - dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nawet nie znam imienia tajemniczego chłopaka.
-Jestem Niall. A ciebie w co wrobili? – zażartował próbując rozluźnić atmosferę.
-[T.I] – odpowiedziałam.
-[T.I]? To chyba nie jest angielskie imię, prawda?
-Nie, nie. Pochodzę z Polski i właśnie stamtąd wywodzi się moje imię.
-Świetnie brzmi. Naprawdę mi się podoba. Jest wyjątkowe jak  twoje podpuchnięte oczy. – zaśmiałam się. Zdawałam sobie sprawę jak komicznie muszę teraz wyglądać.
-No, od razu lepiej. Musisz się częściej śmiać. – uśmiechnął się pogodnie. Jego uroczy wyraz twarzy poprawił mi humor i napawał mnie optymizmem, którego Niallowi nie brakowało. Podziwiałam w nim to. Podziwiałam wszystkich optymistów. To wspaniałe gdy ludzie wierzą w cuda, które tak często się zdarzają. Ja nie należałam do takiej grupy osób. Byłam z reguły realistką, a nawet pesymistką.
-Wiesz, miło mi się z tobą rozmawia, ale już chyba pora na mnie. Jest ciemno i zimno. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miał tego za złe. – powiedziałam.
-A może dołączysz do nas. Razem z kumplami rozpaliliśmy ognisko tu niedaleko. Zobaczysz, spodoba ci się. – zachęcał Blondyn.
-Nie chcę psuć wam wieczoru. Już i tak zmarnowałam kupę twojego czasu. Powinnam już iść. – podniosłam się z kamienia. Zostałam jednak zatrzymana.
~Oczami Nialla~
Pod wpływem impulsu złapałem ją za nadgarstki. Dziewczyna popatrzyła się na mnie z widocznym zaskoczeniem w jej, ciągle czerwonych od łez, oczach.
-Zostań, proszę. – chciałem żeby została. Nie mogło to się zakończyć na tym etapie. [T.I] zgodziła się pójść ze mną do chłopaków. W głębi duszy cieszyłem się jak mały dzieciak. Poczułem się tak jak wtedy gdy dostałem czarną kartkę do Nando’s . Prze szczęśliwy. Szybkim ruchem ściągnąłem z siebie moją bluzę i okryłem nią ramiona dziewczyny. Nie pozwoliłbym jej zmarznąć, w szczególności że był to jeden z kilku powodów dla których chciała wrócić do swojego domu. Wspólnie ruszyliśmy w miejsce z którego przyszedłem. Chłopaków było słychać już z daleka. Śmiali się, krzyczeli. To u nas norma. Nie potrafimy zachowywać się normalnie w miejscach publicznych. No, ale cóż ja poradzę…
-Niall poszedłeś sam, a wróciłeś  z dziewczyną. Gdzie taką piękność znalazłeś? –usłyszałem głos Zayna. Od razu popatrzyłem się na twarz dziewczyny, która była już delikatnie zarumieniona.
-Siadaj, proszę. – zaproponował jej Liam.
-Siedziała sama, płakała. Nie mogłem przejść obojętnie. – wytłumaczyłem. – [T.I] poznaj, to jest Liam, Louis , Zayn i Harry. – przedstawiłem wszystkich po kolei cały czas patrząc się na dziewczynę. Na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Zaraz, zaraz. Ty mówisz, że [T.I] płakała, ale dlaczego? Stało się coś? – obawiałem się, że któryś z nich zapoda takie pytanie. Dziewczyna wyraźnie posmutniała. Po jej policzku spłynęła łza. Widząc to mnie samemu robiło się przykro.
-To… - mówiła łkając. - … wszystko zaczęło się jedenaście lat temu… - opowiedziała nam całą swoją historię. Otworzyła się przed nami, zaufała nam. Wyrzuciła z siebie wszystko. To bardzo smutne, że tak młoda osoba jak ona musiała przeżyć takie piekło.
-O mój Boże, tak nam przykro. – powiedział za nas wszystkich Payne.
-I nie masz już nikogo? – zapytał przejęty Tommo.
-Nie. Jestem kompletnie sama na tym beznadziejnym świecie. – odparła.
-Może to nie to samo co rodzina, ale masz jeszcze nas. – to zdanie płynęło prosto z mojego serca. Pragnąłem tego, abyśmy poznali się bliżej. Chciałem żeby czuła się bezpiecznie i żeby była z nami w bliskiej więzi.
-Możesz liczyć na nasze wsparcie. – dodał Zayn.
-Zawsze będziemy przy tobie, gdy będziesz tego potrzebowała. – wtrącił Hazza. [T.I] znów spłynęła łza po policzku. Jako, że siedziałem obok niej mocno przytuliłem dziewczynę do siebie i ucałowałem czubek jej głowy.
-Dziękuję. – powiedziała cicho.
*
Nasz wspólny wieczór dobiegł końca. Odprowadziliśmy [T.I] pod jej dom. Tam wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się z dziewczyną. Ona przytuliła każdego z osobna mnie zostawiając na sam koniec. Przytuliłem ją z całej siły, nie chciałem jej wypuścić. Obdarowała mnie buziakiem w policzek i zniknęła za futryną drzwi. Delikatnie pogładziłem dłonią miejsce, w którym spoczęły jej usta. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ta chwila była jak bajka. Krótka, ale piękna.
~*~
Od naszego pierwszego spotkania minął dokładnie rok. Cała nasza szóstka była nierozłączna. [T.I] miała w nas to co jej obiecywaliśmy. Wsparcie, troskę i rodzinę. Razem z chłopakami zaproponowaliśmy jej, aby zamieszkała z nami. Zgodziła się i od dwóch miesięcy była mieszkanką naszego domu.
Tamtego dnia wypadała pierwsza rocznica naszej znajomości, a raczej przyjaźni. Dziewczyna radośnie wparował do domu przez drzwi frontowe do holu. Skakała, krzyczała, a euforia wręcz n niej tryskała. Ja z chłopakami przyglądaliśmy się wszystkim dzikim tańcom z salonu. W końcu Liam zaczął działać.
-Stój szalona! – wszyscy weszliśmy do holu. – Powiesz nam o co chodzi?
[T.I] zbliżyła się do niego i wyszeptała Paynowi coś na ucho. On popatrzył na nią z ogromną dumą w oczach.
-No gratuluję, nareszcie!
-Co się stało?! – krzyknął Zayn.
-Dostałaś się na studia? – zgadywankę zaczął Harry.
-Zdałaś prawko? – dodał Zayn.
-Wygrałaś roczny zapas jedzenia? – zapytałem, a wszyscy spojrzeli na mnie. Nic nie poradzę, że jak jestem głodny mam w głowie głupoty.
-Nie, nie i nie. – odpowiedziała.
-To co? – zapytaliśmy wszyscy chórem.
-[T.I] ma chłopaka! – krzyknął Daddy. Mój świat runął.
-Co takiego?! – wyrwałem smutnym tonem.
-Gratulacje młoda! – wykrzyczał Loczek.
-Nasza mała dziewczynka dorosła. – odrzekł Zayn przytulając się do niej. W oczach miałem łzy. Była to kwestia czasu kiedy zaczęłyby wypływać z moich oczu.
-Chcę go poznać! – powiedział Lou.
-Wszyscy chcemy. – dodał Li.
-Mówcie za siebie. – wyszeptałem zawiedziony kierując się w stronę schodów.
-A ty dokąd? – zapytał Styles.
-Do łazienki. – skłamałem. Po prostu nie potrafiłem cieszyć się tą informacją. Nie chciałem też żeby widzieli że płaczę. Moje łzy wywołane były ogromnym smutkiem. Straciłem jakąkolwiek nadzieję na coś więcej między mną, a [T.I]. Straciłem sens życia. Wszystko było moją winą. To ja zbyt długo zwlekałem z wyznaniem moich uczuć. To ja okazałem się być skończonym idiotą...
znowu mamy naszego Blondaska, bo nie mogłam się oprzeć.;3
przepraszam.;3
*
mam nadzieję, że Wam się spodobała ta część.: )
10+ komentarz= next part.; >
*
zapraszam Was do obejrzenia filmiku z gifów, który zrobiłam do piosenki 'Irresistible' .:)

                    One Direction-Irresistible (video by me) ;3 





10 komentarzy:

  1. JAK ZWYKLE CUUDOWNY!!!!!!!!!;D

    OdpowiedzUsuń
  2. skończyłaś a takim momencie, no nie... czekam z niecierpliwością na następną część ;D
    zapraszam do mnie: http://the-beat-of-her-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej dalej dalej dalej BOSKI

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny !! o boże dalej !! <33
    a tak wgl to ja wręcz kocham jak dodajesz kilku częściowe z Niall'em <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to.!<3
    oby następna część była jak najszybciej.^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Next, next, next...Tylko tyle moge napsac! =)

    OdpowiedzUsuń
  7. "(...)niespodzianka się udała, a ja byłam wesoła, zapomniałam o jego istnieniu. Wtedy liczyli się tylko moi przyjaciele i impreza w Vangend." - rozdział 6 na http://u-are-my-hallelujah.blogspot.com/ xoxo ♥

    OdpowiedzUsuń