#51
Los jak dotąd nie był dla mnie zbyt łaskawy. Śmierć matki,
nałogowe pijaństwo ojca , samobójstwo siostry. To nie było wymarzone życie, to
był koszmar. Świadomość, że jesteś sam na tym świecie nie jest przyjemna.
Rodzina i przyjaciele zawsze wspierają cię gdy masz zły dzień, pocieszają gdy
przytrafi ci się coś złego, wspierają każdą twoją decyzję. Po prostu są dla
ciebie. Bóg tak chciał, że nie miałam ani rodziny, ani przyjaciół. Chciałam
zniknąć z tego świata. Zapomnieć o wszystkich problemach, zasnąć i już się nie
obudzić. Zapaść się pod ziemię to za mało. Śmierć jest wybawieniem. Kiedy było
ze mną naprawdę źle wspominałam moją mamę. Wracałam w wyobraźni do momentów
kiedy jeszcze dane było stąpać mamie po świecie. Wieczorami lubiła chodzić na
spacery po plaży. Za każdym razem siadała na kamieniu w jej ulubionym miejscu i
wpatrywała się w znikające za horyzontem słońce. Dla niej był to rodzaj innego,
lepszego świata należącego tylko do mamy. Zatracała się w nim sama.
Rozkoszowała się każdą minutą transu. Tam, siedząc na tym kamieniu potrafiła
zapomnieć o chorobie, która tak bezlitośnie niszczyła ją od środka. Mama miała
świadomość bliskiego końca. Wtedy gdy lekarz oświadczył mamie, że pozostało jej
niewiele dni życia zabrała mnie w to wyjątkowe miejsce. Ja, wtedy jeszcze mała
ośmioletnia dziewczynka w błękitnej sukience i z warkoczykami na głowie, nie
wiedziałam, że wkrótce zabraknie mi najważniejszej osoby w moim życiu.
Zabraknie mojej rodzicielki, przyjaciółki, psychologa i tego najistotniejszego
wsparcia. Z tamtego czasu nie pamiętam zbyt wiele, wyłącznie jedno
najważniejsze zdanie, którego zapewne nigdy nie zapomnę. Tamtego słonecznego,
letniego dnia mama powiedziała do mnie zdanie: „serce niech kocha, rozum niech
myśli, ale to ty wybieraj najlepsze dla ciebie decyzje”. Następnego dnia jej
dusza błądziła już po Niebie. Po pogrzebie tata załamał się, wpadł w depresje,
a po samobójstwie Alison wpadł w nałóg, z którego nie wyleczył się już do końca
życia. Od tych wydarzeń minęło sporo czasu. Dziesięć lat dokładnie. W rocznicę
śmierci mamy poszłam w jej ulubione miejsce. Poszłam w miejsce gdzie spędzała
najwięcej swojego wolnego czasu. Na plażę, a konkretniej na kamień. Usiadłam na
nim. Ze skupieniem wpatrywałam się w słońce mające się już ku zachodowi. Co
chwile powracająca myśl o moich bliskich napawała mnie jeszcze większym
smutkiem. Podkuliłam nogi i ułożyłam głowę na kolanach. Po policzku zaczęły
spływać mi łzy. Nic, ani nikt nie był w stanie podnieść mnie z dołka. Byłam
sama, bez nikogo do przytulenia. Strużki łez spływały mi już ciurkiem po
bladych policzkach. Nie potrafiłam tego opanować. To było silniejsze i
przezwyciężyło mnie samą.
-Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej. – usłyszałam czyjś
łagodny głos. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Dopiero wtedy zorientowałam
się, że mam towarzysza. Mówiącą do mnie osobą był chłopak o blond włosach i
niebieskich oczach. Jego usta ułożone były delikatnym uśmiechu.
-Jutro na pewno nie będzie lepiej. Zawsze będzie tylko źle.
– wymamrotałam pod nosem.
-Coś się stało. To wiem na pewno. Powiedz mi, może będę w
stanie ci pomóc. – na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech. Nie znałam go,
ale nie wyglądał na takiego ze złymi intencjami. Zaufałam mu.
-Wiesz co to znaczy śmierć kogoś bliskiego? – zaprzeczył. –
Nie życzę ci tego. To najgorsza rzecz na świecie. Moment w którym zostajesz
zupełnie sam, bez nikogo jest… - nie byłam w stanie wydusić już ani jednego
słowa. Rozpłakałam się na dobre. Poczułam jak ramiona chłopaka obejmują mnie.
Nie wyrywałam się. Nie miałam siły.
-Cii… Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – mówił cały czas
gładząc mnie po głowie swoją dłonią. – Osoba, którą dane było ci stracić na
pewno nie chciałaby żebyś płakała. Chciałaby, aby na twojej twarzy gościł
uśmiech i abyś była szczęśliwa.
-Jak mogę być szczęśliwa będąc sama?!
-Nigdy nie będziesz sama. Tych których kochamy są przy nas
zawsze. W naszych sercach. Nie ważne czy żyją czy nie. Dopóki będziesz o nich
pamiętać oni nie odejdą. – słysząc te wszystkie słowa uświadomiłam sobie, że
Blondyn ma rację. Przecież mama i Alison tak naprawdę nigdy nie umarły. Ciągle
żyją w moim sercu.
-Wiesz, masz rację. Dziękuję ci… - dopiero teraz
uświadomiłam sobie, że nawet nie znam imienia tajemniczego chłopaka.
-Jestem Niall. A ciebie w co wrobili? – zażartował próbując
rozluźnić atmosferę.
-[T.I] – odpowiedziałam.
-[T.I]? To chyba nie jest angielskie imię, prawda?
-Nie, nie. Pochodzę z Polski i właśnie stamtąd wywodzi się
moje imię.
-Świetnie brzmi. Naprawdę mi się podoba. Jest wyjątkowe
jak twoje podpuchnięte oczy. – zaśmiałam
się. Zdawałam sobie sprawę jak komicznie muszę teraz wyglądać.
-No, od razu lepiej. Musisz się częściej śmiać. – uśmiechnął
się pogodnie. Jego uroczy wyraz twarzy poprawił mi humor i napawał mnie
optymizmem, którego Niallowi nie brakowało. Podziwiałam w nim to. Podziwiałam
wszystkich optymistów. To wspaniałe gdy ludzie wierzą w cuda, które tak często
się zdarzają. Ja nie należałam do takiej grupy osób. Byłam z reguły realistką,
a nawet pesymistką.
-Wiesz, miło mi się z tobą rozmawia, ale już chyba pora na mnie.
Jest ciemno i zimno. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miał tego za złe. –
powiedziałam.
-A może dołączysz do nas. Razem z kumplami rozpaliliśmy
ognisko tu niedaleko. Zobaczysz, spodoba ci się. – zachęcał Blondyn.
-Nie chcę psuć wam wieczoru. Już i tak zmarnowałam kupę
twojego czasu. Powinnam już iść. – podniosłam się z kamienia. Zostałam jednak
zatrzymana.
~Oczami Nialla~
Pod wpływem impulsu złapałem ją za nadgarstki. Dziewczyna
popatrzyła się na mnie z widocznym zaskoczeniem w jej, ciągle czerwonych od
łez, oczach.
-Zostań, proszę. – chciałem żeby została. Nie mogło to się
zakończyć na tym etapie. [T.I] zgodziła się pójść ze mną do chłopaków. W głębi
duszy cieszyłem się jak mały dzieciak. Poczułem się tak jak wtedy gdy dostałem
czarną kartkę do Nando’s . Prze szczęśliwy. Szybkim ruchem ściągnąłem z siebie
moją bluzę i okryłem nią ramiona dziewczyny. Nie pozwoliłbym jej zmarznąć, w
szczególności że był to jeden z kilku powodów dla których chciała wrócić do
swojego domu. Wspólnie ruszyliśmy w miejsce z którego przyszedłem. Chłopaków
było słychać już z daleka. Śmiali się, krzyczeli. To u nas norma. Nie potrafimy
zachowywać się normalnie w miejscach publicznych. No, ale cóż ja poradzę…
-Niall poszedłeś sam, a wróciłeś z dziewczyną. Gdzie taką piękność znalazłeś?
–usłyszałem głos Zayna. Od razu popatrzyłem się na twarz dziewczyny, która była
już delikatnie zarumieniona.
-Siadaj, proszę. – zaproponował jej Liam.
-Siedziała sama, płakała. Nie mogłem przejść obojętnie. –
wytłumaczyłem. – [T.I] poznaj, to jest Liam, Louis , Zayn i Harry. –
przedstawiłem wszystkich po kolei cały czas patrząc się na dziewczynę. Na jej
twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Zaraz, zaraz. Ty mówisz, że [T.I] płakała, ale dlaczego?
Stało się coś? – obawiałem się, że któryś z nich zapoda takie pytanie.
Dziewczyna wyraźnie posmutniała. Po jej policzku spłynęła łza. Widząc to mnie
samemu robiło się przykro.
-To… - mówiła łkając. - … wszystko zaczęło się jedenaście
lat temu… - opowiedziała nam całą swoją historię. Otworzyła się przed nami,
zaufała nam. Wyrzuciła z siebie wszystko. To bardzo smutne, że tak młoda osoba
jak ona musiała przeżyć takie piekło.
-O mój Boże, tak nam przykro. – powiedział za nas wszystkich
Payne.
-I nie masz już nikogo? – zapytał przejęty Tommo.
-Nie. Jestem kompletnie sama na tym beznadziejnym świecie. –
odparła.
-Może to nie to samo co rodzina, ale masz jeszcze nas. – to
zdanie płynęło prosto z mojego serca. Pragnąłem tego, abyśmy poznali się
bliżej. Chciałem żeby czuła się bezpiecznie i żeby była z nami w bliskiej więzi.
-Możesz liczyć na nasze wsparcie. – dodał Zayn.
-Zawsze będziemy przy tobie, gdy będziesz tego potrzebowała.
– wtrącił Hazza. [T.I] znów spłynęła łza po policzku. Jako, że siedziałem obok
niej mocno przytuliłem dziewczynę do siebie i ucałowałem czubek jej głowy.
-Dziękuję. – powiedziała cicho.
*
Nasz wspólny wieczór dobiegł końca. Odprowadziliśmy [T.I]
pod jej dom. Tam wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się z dziewczyną. Ona
przytuliła każdego z osobna mnie zostawiając na sam koniec. Przytuliłem ją z
całej siły, nie chciałem jej wypuścić. Obdarowała mnie buziakiem w policzek i
zniknęła za futryną drzwi. Delikatnie pogładziłem dłonią miejsce, w którym
spoczęły jej usta. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ta chwila
była jak bajka. Krótka, ale piękna.
~*~
Od naszego pierwszego spotkania minął dokładnie rok. Cała
nasza szóstka była nierozłączna. [T.I] miała w nas to co jej obiecywaliśmy.
Wsparcie, troskę i rodzinę. Razem z chłopakami zaproponowaliśmy jej, aby
zamieszkała z nami. Zgodziła się i od dwóch miesięcy była mieszkanką naszego
domu.
Tamtego dnia wypadała pierwsza rocznica naszej znajomości, a
raczej przyjaźni. Dziewczyna radośnie wparował do domu przez drzwi frontowe do
holu. Skakała, krzyczała, a euforia wręcz n niej tryskała. Ja z chłopakami
przyglądaliśmy się wszystkim dzikim tańcom z salonu. W końcu Liam zaczął
działać.
-Stój szalona! – wszyscy weszliśmy do holu. – Powiesz nam o
co chodzi?
[T.I] zbliżyła się do niego i wyszeptała Paynowi coś na
ucho. On popatrzył na nią z ogromną dumą w oczach.
-No gratuluję, nareszcie!
-Co się stało?! – krzyknął Zayn.
-Dostałaś się na studia? – zgadywankę zaczął Harry.
-Zdałaś prawko? – dodał Zayn.
-Wygrałaś roczny zapas jedzenia? – zapytałem, a wszyscy
spojrzeli na mnie. Nic nie poradzę, że jak jestem głodny mam w głowie głupoty.
-Nie, nie i nie. – odpowiedziała.
-To co? – zapytaliśmy wszyscy chórem.
-[T.I] ma chłopaka! – krzyknął Daddy. Mój świat runął.
-Co takiego?! – wyrwałem smutnym tonem.
-Gratulacje młoda! – wykrzyczał Loczek.
-Nasza mała dziewczynka dorosła. – odrzekł Zayn przytulając
się do niej. W oczach miałem łzy. Była to kwestia czasu kiedy zaczęłyby
wypływać z moich oczu.
-Chcę go poznać! – powiedział Lou.
-Wszyscy chcemy. – dodał Li.
-Mówcie za siebie. – wyszeptałem zawiedziony kierując się w
stronę schodów.
-A ty dokąd? – zapytał Styles.
-Do łazienki. – skłamałem. Po prostu nie potrafiłem cieszyć
się tą informacją. Nie chciałem też żeby widzieli że płaczę. Moje łzy wywołane
były ogromnym smutkiem. Straciłem jakąkolwiek nadzieję na coś więcej między
mną, a [T.I]. Straciłem sens życia. Wszystko było moją winą. To ja zbyt długo
zwlekałem z wyznaniem moich uczuć. To ja okazałem się być skończonym idiotą...
znowu mamy naszego Blondaska, bo nie mogłam się oprzeć.;3
przepraszam.;3
*
mam nadzieję, że Wam się spodobała ta część.: )
10+ komentarz= next part.; >
*
zapraszam Was do obejrzenia filmiku z gifów, który zrobiłam do piosenki 'Irresistible' .:)
JAK ZWYKLE CUUDOWNY!!!!!!!!!;D
OdpowiedzUsuńskończyłaś a takim momencie, no nie... czekam z niecierpliwością na następną część ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://the-beat-of-her-heart.blogspot.com/
Dalej dalej dalej dalej BOSKI
OdpowiedzUsuńboski:D
OdpowiedzUsuńświetny !! o boże dalej !! <33
OdpowiedzUsuńa tak wgl to ja wręcz kocham jak dodajesz kilku częściowe z Niall'em <33
Kocham to.!<3
OdpowiedzUsuńoby następna część była jak najszybciej.^^
Next, next, next...Tylko tyle moge napsac! =)
OdpowiedzUsuńKolejny! <3
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuń"(...)niespodzianka się udała, a ja byłam wesoła, zapomniałam o jego istnieniu. Wtedy liczyli się tylko moi przyjaciele i impreza w Vangend." - rozdział 6 na http://u-are-my-hallelujah.blogspot.com/ xoxo ♥
OdpowiedzUsuń