#53
Czas goni. Jest tak cholernie szybki, że często tracę jego
poczucie. Tamtego dnia spieszyłam się na rozmowę klasyfikacyjną. Pamiętam też
że zaspałam co rzadko mi zdarza. Szybko wtedy wyskoczyłam z łóżka i popędziłam
do łazienki. Równie szybko z niej wypadłam przypominając sobie iż zapomniałam,
przygotowanych poprzedniego wieczoru, ubrań. Udało mi się wyszykować w niecałe
pół godziny. To nie wykonalne dla kogoś takiego jak ja. Z reguły jestem leniwa
i wszystko uwielbiam robić powoli. Jednak na korzyść szybkości przemawiało
wiele argumentów, więc nawet wychodząc z mieszkania pędziłam jak oszalała.
Wchodząc do windy jednocześnie zakładałam na stopy szpilki, które miały
odrobinę podwyższyć mnie. Popatrzyłam w lustro poprawiając niesforne kosmyki
moich włosów, kiedy usłyszałam piknięcie oznajmiające, że winda znajduję się
już na parterze. Ciągle patrząc w swoje odbicie ruszyłam do przodu. Moja
niezdarność kolejny raz dała się we znaki i wpadłam na kogoś. Obydwoje
przewróciliśmy się.
-Przepraszam! – powiedziałam wstając i poprawiając swoją
spódnicę.
-Nie przepraszaj. To także moja wina. – na jego twarzy
zagościł uśmiech. – Jestem Harry.
-Bardzo miło mi cię poznać Harry, ale muszę cię przeprosić.
Spieszę się na spotkanie klasyfikacyjne. – mówiłam już prawie wychodząc z
budynku.
-Zdradź mi chociaż swoje imię! – krzyknął za mną.
-[T.I]! – rzuciłam znikając za framugą szklanych drzwi do wieżowca w którym
miałam przyjemność od trzech lat mieszkać.
*
-Pieprzony rygor. Cholerne zasady. – mówiłam cicho do siebie
pod nosem co chwilę mijając przechodniów dziwnie spoglądających na mnie. Nie
dostałam pracy przez kilka minut spóźnienia. Wracałam do domu zła nie tylko na
siebie, ale i na cały otaczający mnie świat. Weszłam do budynku mieszkalnego.
Tam zastałam wiecznie uśmiechniętego dozorcę Jima Hendersona. Pan Henderson to
pogodny siedemdziesięciu latek, który lubił składać mi wizyty. Był on takim
typem człowieka, którego nie dało się nie lubić. Pomocny i pracowity, radosny i
dowcipny. Taki właśnie był ten staruszek. Od progu przywitał mnie uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech, bardzo wymuszony uśmiech, bo nie chciałam zrobić mu
przykrości.
-Dzień dobry panie Henderson. – powiedziałam zachowując
kulturę.
-Witaj [zdrobnienie T.I], jak minął poranek?
-Wspaniale. –musiałam skłamać. Zaczął by wypytywać co się
stało, a nie chciałam tego. – A panu?
-Bardzo dobrze. Dzisiaj powitałem nowego mieszkańca. Zajął
mieszkanie po pani Kowalsky.-
-To znaczy, że mieszka nade mną? – staruszek tylko pokiwał
twierdząco głową. – Dziękuję panu. Miłego dnia.
Ponownie ruszyłam w stronę obranego wcześniej przeze mnie
celu, czyli windy. Przed jej drzwiami stało dwóch chłopaków z kartonami z budki
chińskiej. Wolno podchodząc usłyszałam fragment ich rozmowy.
-Niall ta winda chyba nie działa. – powiedział jego towarzysz
z tatuażem symbolizujący mikrofon na prawej ręce.
-Może trzeba w nią kopnąć. – zaproponował Blondyn.
Spojrzałam na wyświetlacz nad windą. Wskazywał, że jest ona na parterze. Gdyby
faktycznie była zepsuta pojawiła by się literka ‘R’, ale tak nie było.
Automatycznie przeniosłam swój wzrok na przycisk. Nie był on oświetlony co
oznaczało, że ta dwójka inteligentów nie nacisnęła przycisku. Podeszłam do
niech teatralnie przewracając oczami.
-Jakiś problem? –zapytałam. Oboje spojrzeli w moją stronę.
-Winda nie działa. – stwierdził chłopak o irlandzkim
akcencie.
-Doprawdy? – zapytałam kpiąco.
-Spójrz. Pokazuje, że jest na tym piętrze, a się nie
otwiera. – dodał Mulat.
-Oh, jaka szkoda. Może ja coś teraz pokombinuję. –
zaproponowałam. Zbliżając swoją dłoń w stronę guzika.
-Nie dasz rady. Uparła się i za nic nie otworzy… - nie
dokończył powiedzieć, gdyż zapewne był zszokowany. Szeroko otworzył oczy gdy
winda otworzyła się.
-Nie ma za co. – powiedziałam kpiąco wchodząc do windy.
Wcisnęłam przycisk z numerem ‘13’ i oparłam się o jedną ścianę windy. Blondyna
i Bruneta zatkało. Najprawdopodobniej zrobiło mi się głupio. Weszli do kabiny
nic nie mówiąc i jeden z nich nacisnął o jeden guzik wyżej. Nie odzywali się do
siebie, a ja patrzyłam się na blaszany róg, przeciwległy do tego przy którym
stałam. Kiedy wjechaliśmy na trzynaste piętro westchnęłam cicho i wyszłam z
windy. Kiedy tylko jej drzwi się zamknęły usłyszałam jedno zdanie.
-Ale z nas idioci. – mimowolnie uśmiechnęłam się
przypominając sobie całe to zajście.
*
Głośna muzyka dudniła w moich uszach. Nie potrafiłam na
niczym się skupić. Nawet w domu nie mogłam spokojnie posiedzieć. Non stop od
kilku godzin z piętra wyżej dochodziła muzyka z repertuaru Pink Floyd, The Fray, Boba Marleya, od czasu
do czasu też słyszałam utwór‘Don’t Judge Me’ Chrisa Browna, a nawet kilka piosenek Justina
Biebera i Michaela Buble. Dość nietypowe zestawienie, które podwójnie mnie
irytowało. Przypomniały mi się słowa Jima.
~Nowy lokator. – pomyślałam. Wyszłam na balkon z nadzieją,
że chociaż tam zapanuje cisza. Było jeszcze gorzej. Drzwi na balkon mieszkania
powyżej były otworzone, a na dodatek z góry dolatywał dym z papierosów.
Domyśliłam się, że ktoś aktualnie palił. Postanowiłam wykorzystać tą sytuację.
-Ekhem! – próbowałam zwrócić jakoś uwagę tego kogoś.
Wychyliłam się trochę bardziej i dostrzegłam chłopaka, który dzisiaj męczył się
z windą. – Ey! Panie ładny! – od razu zareagował. Rozglądał się po bokach
szukając wołającej go osoby. – Tu na dole! – spojrzał na mnie. – Możecie
ściszyć tą muzykę. Nie wiem czy ty i twoi koledzy zdajecie sobie z tego sprawę,
ale jest już cisza nocna, a znając pana
Fredrixa, który mieszka naprzeciwko was, za chwilę zadzwoni po policję.
-Chłopaki! Wyłączcie to! Po będziemy mieli przewalone! –
krzyknął nagle wchodząc do pokoju.
-No jasne Zayn! Akurat teraz kiedy leci ‘All Around TheWorld’. – ktoś inny mu odpowiedział i zaraz potem muzyka ucichła. Mulat
ponownie pojawił się na balkonie.
-Dziękujemy. – powiedział.
-A ty z kim tam rozmawiasz? – po raz kolejny usłyszałam inny
głos i tym razem było on bardziej znajomy.
-Nie ma za co. – odpowiedziałam i już po chwili na balkonie
pojawiło się czterech innych chłopaków. Jeden z nich potknął się o próg i
wylądował na barierce. Wybuchłam głośnym śmiechem co spowodowało, że po chwili
cała nasza szóstka się śmiała.
-Już cię lubię. – powiedział chłopak w koszulce w paski,
który przed chwilą skonfrontował się z poręczą.
-Dlaczego? – mówiłam przez śmiech.
-Bo nic nie powiedziałaś, a i tak wszyscy się śmieją. – nie
zrozumiałam go do końca, ale i tak dalej się śmiałam. – A może napijesz się z
nami. Mamy parapetówę.
-Może kiedy indziej.
-Nie daj się prosić! Bo tam po ciebie przyjdziemy! - krzyknął nagle Blondyn, którego także
dzisiaj rano widziałam.
-Niech wam będzie...
hey, hi, hello!
przepraszam, że tak późno dodaję, ale musiałam się ogarnąć.
nie potrafię normalnie funkcjonować.
jestem chora, a to uniemożliwia mi koncentrację.
przepraszam.;*
*
mam nadzieję, że Wam się podobała ta część.
piszcie co myślicie w komentarzach.; )
10+ komentarzy= next part.; )
*
PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY!
pooodoba, podoba! <3
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńhahahaa!!!! jakie sieroty!! xD
OdpowiedzUsuńcudowny imagin! :D
hahaha xD ułomy !! Zayn i Niall mnie rozwalili ;D super <33 czekam na kolejną część ;**
OdpowiedzUsuńhaha ;d z tą windą to mnie kompletnie powaliło xD
OdpowiedzUsuńohh Zayn i Niall... co za głupole ;p
hymm impreza ? <3
świetnie i czekam na część drugą imaginu ;))
hid.bloog.pl
ta część z windą najlepsza XD
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następną część ; 3
http://verdanes.blogspot.com/
Tak tak tak podoba się i to bardzo bardzo dodaj szybko następną/ natalia
OdpowiedzUsuńzajebisty
OdpowiedzUsuńświetny jest! Czekam na nast część ♥
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniabyasia.blogspot.com/ - wpadniesz , pokomentujesz, polecisz ? ; > Bd wdzięczna <3.
OdpowiedzUsuńwkońcu.:3
OdpowiedzUsuń