Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 listopada 2012

#50 Louis.

#50

Miłość, radość, zaufanie. To uczucia których nie byłam w stanie poczuć w obecności mojego narzeczonego. Moi rodzice, bez względu na moją decyzję, ‘oddali’ moją rękę synowi  o wiele bogatszych od siebie ludzi. Małżeństwo z przymusu nie jest czymś czego można komuś pozazdrościć. To było piekło, które musiałam przejść sama.  ‘Idąc drogę wiodącą do nikąd’ na mojej drodze stanął Louis. Chłopak o zawsze pogodnym wyrazie twarzy, niebiesko-szarych oczach i przecudownym uśmiechem podkreślającym jego całość. Między nami doszło do czegoś poważniejszego. To z nim przeżyłam wszystkie dobre chwile. To właśnie on dostarczył mi wymienionych wyżej uczuć. Na jego widok moja dusza tańczyła dziki taniec, moje serce waliło niczym oszalałe, a jego słowa i obietnice zdawały się być szczersze od  wszystkiego na tym dziwnym świecie, pełnym okropnych ludzi. Ciepło ciała Tomlinson zawsze otulało moją delikatną skórę dając mi przy tym multum przyjemności i rozkoszy. Nie raz dochodziło między nami do czegoś więcej jak tylko namiętne pocałunki. Robiliśmy to każdego tygodnia. Wyślizgiwałam się wtedy z domu pod pretekstem nauki z [I.T.P], która zawsze mnie kryła. Louis wiedział o Jacobie. Zdawał sobie doskonale, że razem dokonujemy zdrady. Ani mnie, ani jego nie ruszała ta myśl. On go nie znał, a ja nie kochałam go i nigdy nie pokocham. Był zadufany w sobie. Wydawało mu się, że jak ma pieniądze może mieć wszystko. Niestety ma za duże mniemanie na ten temat. Miłości, ani przyjaźni za pieniądze się nie kupi! Takie moje skromne zdanie na ten temat.
*
-Nie żałujesz, że kiedykolwiek wmieszałem się w twoje życie? – zapytał Lou gdy leżałam wtulając się w jego tors. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Delikatnie musnęłam jego wargi.
-Jesteś najlepszym co mnie w  życiu spotkało. – ponownie złączyłam nasze usta w całość. Nasze pocałunki przerodziły się w coś więcej. Co chwile pogłębialiśmy go tworząc niesamowite doznania. Tommo nachylił się nade mną podpierając się jedynie jedną dłonią. Łapczywie piszcie moje usta nie dając mi ani chwili na wytchnienie lub chociażby nabranie w płuca powietrza. Tak było za każdym razem. Zawsze namiętnie, aczkolwiek delikatnie i z uczuciem. Był tylko dla mnie, u mojego boku. Pomimo nieprzyjemnych życiowych potknięć, przeszkód i nic nieznaczących detali byliśmy szczęśliwi razem. Kochałam go z każdym dniem bardziej i nie wyobrażałam sobie już dnia spędzonego bez Louisa. Był moim tlenem, którego potrzebowałam do życia i normalnego funkcjonowania. Znaczył dla mnie więcej niż wszystkie pieniądze tego świata.
*
-Jak mogłaś mi to zrobić? Jesteś podła! Przecież mnie kochałaś! – krzyczał Jacob.
-Nigdy tak nie powiedziałam. – powiedziałam cicho nie patrząc mu w oczy. Mimo wszystko nie potrafiłam tego zrobić. Nie kochałam go, ale trudno było podejść do niego i powiedzieć : ‘Ey ty! Zdradziłam cię z innym, a teraz dodatkowo jestem z nim w ciąży!’
-Jak ty to sobie teraz wyobrażasz?! – co raz bardziej podnosił ton. – Może jeszcze powiesz, że jesteś z nim w ciąży?!
-Taka prawda. – powiedział półszeptem.
-Co takiego?!
-Jestem z nim w ciąży! – krzyknęłam. Jacob szybko skierował się do wyjścia. Wychodząc trzasnął drzwiami. Nie wiedziałam co dalej o tym myśleć. Niby nie zależało mi na nim, ale nie chciałam wracać do rodziców. Szukali mi kandydatów na potencjalnego małżonka przez wiele długich miesięcy. Kiedy w końcu znaleźli wymarzonego i dodatkowo zamożnego  zięcia, postawili mi ultimatum: albo wyjdę  niego za mąż, albo mam nie pokazywać się w domu. Nie ma to jak kochający rodzice. Kiedy o tym myślałam robiło mi się nie dobrze, że wychowywali mnie tacy materialiści dla których liczy się wyłącznie kasa, a nie szczęście ich jedynej córki.
*
-Wymyśliliśmy wspólnie rozwiązanie! – powiedział mój ojciec.
-Wyjedziesz na wieś. Tam urodzisz dziecko, a następnie oddamy je w ręce innej rodzinie. – dokończyła mama.
-Jeżeli się na to zgodzisz będę w stanie ci wybaczyć. Oczywiście musisz zakończyć ten idiotyczny romans. – odparł Gallmaher.
-A jeżeli ja się nie zgodzę? – zapytałam.
-To wychowasz swoje dziecko sama na ulicy! – zbulwersował się tata.
-[T.I], kochanie bądź rozważna. Istnieje jedno dobre rozwiązanie. Będziesz przez to szczęśliwa. – dodała moja rodzicielka.
-Guzik wiecie o moim szczęściu. – powiedziałam wychodząc z tamtego pomieszczenia w którym panowała okropna atmosfera. Jak oni w ogóle śmiali mi takie coś zaproponować. To niedorzeczne. Mimo, że był to dopiero początek ciąży ja już pokochałam to dzieciątko. Jakbym mogła je kiedykolwiek oddać?!
*
W uchu cały czas rozbrzmiewał mi dzwonek mojej komórki. Piosenka ‘One love’ w wykonaniu Justina Biebera, która rozbrzmiewała za każdym razem gdy dzwonił Louis, tego dnia dało słyszeć się ją na okrągło. Na wyświetlaczu miałam 46 nieodebranych połączeń właśnie od niego. Z każdym kolejnym razem moje serce pękało na pół. Już do końca życia miałam nie usłyszeć jego cudownego głosu, nie miało być dane mi już nigdy tonąć w jego tęczówkach. Bolało. Cholernie bolało. Nie mogłam odebrać od niego telefonu. Zabronili mi ci, którym podobno na moim szczęściu zależy najbardziej. Jak mogłam się tak pomylić?!  Jak w ogóle śmiałam myśleć inaczej. Moi rodzice muszą widzieć w czymś zysk, żeby uznać to za szczęście. Jacob Gallmaher był dla nich istną kopalnią złota. A ja w tych wszystkich układach jestem tylko jakimś pieprzonym breloczkiem!
*
Minęło kilka dni. Tego dnia miałam wyjechać  na wieś. Spakowana czekałam aż moi rodzice pojawią się wraz z moim przyszłym mężem w domu. Nie musiałam długo czekać. Od razu gdy zeszłam na dół oni wchodzili akurat do domu.
-Jedziemy! – krzyknął tata, po czym zabrał mój bagaż mi wyszedł przez frontowe drzwi. Spojrzałam na rodzinny dom i podobnie jak ojciec przed kilkoma minutami opuściłam budynek. Skierowałam się w stronę samochodu. Cały czas patrzyłam pod nogi. Nie chciałam zawiązać kontaktu wzrokowego z żadnym z nich. Z ich oczu tryskała zbyt wielka euforia. Bezsensowna euforia. Nie wiem nawet z czego tak bardzo się cieszyli. Może dlatego że sprawiali mi nie wyobrażalny ból, czy może z powodu iż  lubią patrzeć jak człowiek cierpi.
-[T.I]! – usłyszałam po chwili bardzo dobrze znany mi głos. – [T.I], poczekaj!
Podbiegł do mnie . Ujął moją twarz w jego silne dłonie i złożył pocałunek na moich wargach. Wywołało to u mnie łzy. Ba! Nawet bym powiedziała wodospad łez.
-Co się z tobą działo ostatnio? Dlaczego nie odbierałaś? Martwiłem się!
-Jacob się dowiedział o wszystkim. O mnie i o tobie. O naszym dziecku… - Louis wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-To znaczy, że zostanę ojcem? – zapytał niepewnie.
-Tak. – powiedziałam cicho. Chłopak od razu uśmiechnął się.
-Będę ojcem! – krzyknął unosząc mnie ponad ziemię.
-Odstaw ją na ziemię. – usłyszeliśmy głos dochodzący zza jego pleców.
-A jak nie to co?! – warknął Tommo.
-Pożałujesz tego. Ona wyjeżdża. Tam zamieszka. Nie wróci już tutaj. Zostawi cię samego.
-Ona zostanie i zamieszka ze mną. A za dziewięć miesięcy urodzi się nasze dziecko, które będę kochał tak samo jak mamę mojego przyszłego syna lub córki. – Tomlinson mocno chwycił moją dłoń. Jacob dostrzegł w oka mgnieniu ten gest i znacząco zmarszczył brwi.
-Czyżby? – podszedł do Lou bliżej. Wymierzył mu cios prosto w nos. Louis pogładził się w miejscu w które przed chwilą oberwał. Na twarzy mojego kochanka zagościł złośliwy uśmieszek.
-Chodź [T.I]. Idziemy w miejsce w którym będziemy bardziej szczęśliwi.  – zwrócił się do mnie Boobear. -  A co do ciebie, to bijesz jak baba. – ujął moją dłoń ponownie i prowadził w kierunku swojego domu. Odwróciłam głowę do tyłu. Ku mojemu zaskoczeniu Jacob nic nie robił. Cała ta sytuacja wydała mi się zbyt dziwna i piękna za razem. Gallmaher stał w miejscu i pomału wypuszczał powietrze ze swoich płuc. Przymknął oczy i nie z tego ni z owego odwrócił się w tył i z całej siły kopnął w czarne drzwi samochodu. Tamtego dnia widziałam go po raz ostatni w życiu. Jak donosiły zabił się. Nie byłam tego przyczyną. Przed śmiercią napisał, że wybacza mi co zrobiłam. A nazajutrz na pierwszych stronach gazet ukazał się artykuł, który mówił o samobójstwie młodego biznesmena  z powodu bankructwa jego firmy. Uwolniłam się od niego. Nabrałam w płuca powietrza. Miałam w swoim życiu podporę. Do dzisiaj jest nią nie kto inny jak Louis Tomlinson. Mój mąż i ojciec małego Charliego.
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
miałam dodać tego imagina w środku tygodnia, ale nie miałam czasu.
każdy z Was na pewno dobrze mnie zrozumie.
szkoła...
*
pomimo tego mam nadzieję, że imagin Wam się spodoba.
dla mnie jest nijaki, ale być może że komuś przypadnie do gustu.: )
piszcie co myślicie w komentarzach.
10+komentarzy = next imagine.: )



poniedziałek, 26 listopada 2012

Liebster Award.

hey kochani.;*
dostałam 3 nominację do Liebster Award.
jestem do zabawa pomiędzy blogerami, zdecydowałam się na to dzisiaj więc do dzieła.: )
NOMINACJA NR 1 od Patricia Payne .;*
1. Ulubione jedzenie/potrawa/słodycze.
Ogólnie to lubię wszystko. Ale tak najbardziej to chyba stawiałabym na zwykłego, smażonego łososia. A ze słodyczy to uwielbiam czekoladę z orzechami.



2. Najśmieszniejsza historia w twoim życiu...(jeśli ci się taka zdarzyła)

Wiele w swoim życiu przeżyłam takich chwil. Ogólnie uwielbiam się dobrze bawić i śmiać. 

3. Lubisz święta Bożego Narodzenia? Dlaczego?
Uwielbiam te święta. Mają w sobie coś takiego magicznego czego nie potrafię opisać, ale to 
właśnie pociąga mnie w nich.



4. Na co zwracasz uwagę u chłopaków?
Przede wszystkim jaki jest z charakteru. Czy ma poczucie humory i w jaki traktuję dziewczyny.



5. Ulubiony film.
'Sierota', 'Siedem dusz', 'Igrzyska śmierci' , 'Marley i ja', 'Kac Vegas'. Trudno zdecydować
.


6. Masz ulubionych aktorów/aktorki?
Moją ulubioną aktorką jest Meryl Streep, a ulubiony aktor to Ashton Kutcher.



7. Byłaś po za granicami polski? Jeśli tak, to gdzie dokładnie?
Jasne. Byłam w Turcji, Bułgarii, Czechach, Holandii, USA, Niemczech.



8. Ile masz wzrostu? xD
170cm.



9. Twoje hobby to...?
Fotografia i pisanie imaginów.:)



10. Twoje największe marzenie?
Takim największym to wyjazd do Londynu i spotkanie 1D.

11.  Co wolisz: Harrego Pottera czy Zmierzch? Dlaczego?
To i to na swój sposób jest fajne. Harryego Pottera lubię za fabułę, a Zmierzch jest interesujący i potrafii przyciągnąć.:)

NOMINACJA NR 2 od Look_after_youu .;*


1. Kogo najbardziej lubisz z 1D ? 
Na to pytanie istnieje jedna odpowiedź: kocham ich wszystkich po równo.:)

2 Masz Twittera ? :)
Oczywiście.:) @euphooory

3. Ulubiona piosenka ? 
Irresistible od naszych chłopców. Skrillex-Scatta, Justin Bieber- All around the world. słucham wszystkiego co wpadanie mi w ucho.:)  

4. Ulubiony serial ?
'Awkward.' 

5. Ile masz lat ? 
14.;3

6. Skąd jesteś ?
z Żor na Śląsku.:)

7 W jakich miejscowościach za granicą byłaś ? :) 
Chicago, Kentucky (USA), Didim(Turcja), Złote Piaski (Bułgaria), Kolonia (Niemcy), gdzieś w Czechach i Holandii.;3

8.Jakie jest Twoje marzenie związane z 1D ? 
Chciałabym ich spotkać, przytulić, zrobić z nimi zdjęcie, poprosić o autograf, chociaż 5 minut porozmawiać. Chciałabym powiedzieć im że zawsze i wszędzie będę wspierała ich decyzję, nieważne jakie by były.

9. Myślisz , że ich kiedyś spotkasz ? :) 
Z całego serca w to wierzę.:)

10. Ulubiony film ? 
'Sierota', 'Siedem dusz', 'Marley i ja' itd.;3

11. Lubisz czytać inne blogi ? 
Uwielbiam. Jeżeli ktoś świetnie piszę ( a prawie zawsze tak jest) wchodzę na bloga z wielką przyjemnością.;3

NOMINACJA NR 3 od believer .;*
1. Up All Night czy Take Me Home ?
Obydwie płyty maja coś cudownego w sobie, ale myślę że Take Me Home ponieważ ilość solówek jest rozdzielona sprawiedliwie pomiędzy chłopakami.: )


2. Ulubiony film
'Sierota', 'Siedem dusz', 'Marley i ja' itd.;3


3. Wieczór z przyjaciółmi czy samotnie w domu ?
Zdecydowanie wieczór z przyjaciółmi.:)


4. Język, który chciałabyś opanować do perfekcji :D
angielski.;D


5. Kim chcesz zostać z zawodu ?
kiedyś chciałam być weterynarzem, teraz chciałabym zostać dziennikarką.: )


6. Z kim najłatwiej pisze Ci się opowiadania/imaginy ?
z Niallerem.;3


7. Ulubiony serial ?
'Awkward' .; )


8. Który z chłopaków wg i dla Ciebie byłby idealnym przyjacielem ?
Niall lub Liam.;3

9. Olly Murs czy Ed Sheeran ? :)
chyba bardziej Olly Murs.;)


10. Wymarzony prezent na gwiazdkę ?
całe 1D z Paulem w pakiecie.;3 *___*


11. Jak stałaś się Directioner.
We wrześniu ubiegłego roku przeglądałam sobie blogi na photoblogu. W blogach które ja obserwowałam był taki o JB (od 2009 roku jest Belieberką). Przez jakiś czas dawane były jego zdjęcia, aż do zeszłorocznego września. Codziennie widziałam nowe zdjęcia całego 1D. Nie przejmowałam się wtedy tym zbytnio. Można by powiedzieć, że   aż do końca stycznia tego roku olewałam to. Przez ten czas dużo razy słyszałam w radiu WMYB spodobała mi się ona więc postanowiłam wyczaić o co chodzi. Wpisałam sb w YT i Google 'One Direction'. Zainteresowałam się tym i tak oto 1 lutego, czyliw urodziny Harolda zostałam Directionerką.;3
do dzisiaj pamiętam jak po raz pierwszy oglądałam teledysk WMYB.;3
dobre czasy, oj dobre.;3

Moje nominacje: 

11.http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/
Jest jeszcze wiele cudownych blogów, które chętnie czytam ale miało być tylko 11.
Podobno też nie można nominować blogów, które nominowały ciebie wcześniej. Trochę bezsensu moim zdaniem, ale cóż...


Moje pytania do Was.;3

1. Jak masz na drugie imię?
2.Ulubiony dzień tygodnia to...
3.Justin Bieber vs Cody Simpson?
4.Od kiedy prowadzisz bloga?
5.Ulubiony przedmiot w szkole to...
6.Wolisz czytać imaginy czy opowiadania?
7.Ulubiony rodzaj kawy to...
8.Imię najlepszego przyjaciela/przyjaciółki...
9.Jaki masz nick na twitterze?
10.Jaką masz obecnie zadaną lekturę w szkole?
11.Masz jakąś pasje?

chciałam Wam powiedzieć, że w tygodniu pojawi się imagin z Louisem bądź Haroldem.
jeszcze nie wiem dokładnie, więc możecie napisać z kim byście woleli.;3 
love ya.;* ♥





sobota, 24 listopada 2012

#49 Niall.

chciałam tego imagina zadedykować najwspanialszej osóbce na tej planecie.
jest ona częścią naszego Mortadella Team.;3
Daniello to dla Ciebie.;* ♥
enjoy.♥

#49

Zima. Przecudowna pora roku. Delikatne płatki śniegu powolnie opadają na ziemię tworząc przy tym puchową pierzynkę. Wszystko dookoła umiera. Popada w senność i melancholie. Wszyscy chowają się przed zimnem w  swoich ciepłych domach. Nie rozumiem tego. Zamiast siedzieć pod kocem można przecież wyjść na świeże powietrze. Porzucać się śnieżkami, ulepić bałwana. Po prostu przeżyć przewspaniałe chwile w gronie rodziny lub przyjaciół. Każdego dnia wychodziłam na spacer. Wygłupiałam się w najlepsze z moim najlepszym przyjacielem. Ja i Niall nie usiedzielibyśmy chwili w spokoju. Obydwoje mamy coś w rodzaju ADHD. Mamy po sto pomysłów na minutę, każdy chcemy wypróbować i zrealizować. Ktoś by powiedział, nadpobudliwe bachory. Ja wtedy odpowiem, młodzi ludzie cieszący się życiem.
*
-No nie daj się prosić. – nalegał Blondyn.
-Ale doskonale wiesz, że ja nie potrafię. – tłumaczyłam się, próbując przy tym jakoś wykręcić.
-Dlatego chcę cię tam zabrać i nauczyć. Zgódź się. Proszę. – zrobił maślane oczka, którym nie byłam w stanie się oprzeć. On doskonale to wiedział i w perfidny sposób wykorzystywał moją słabość.
-Dobrze! Niech cię będzie! Ale przygotuj się na jazdę przy bandzie.
-Okey, okey! – uśmiechnął się szerzej.
*
-Może jednak zmienisz zdanie i zamiast tego pójdziemy coś zjeść? – pytałam podenerwowana.
-Nie mów mi, że wymiękasz. Ty, dziewczyna która w swoim życiu skoczyła ze spadochronem boi się wejść na lodowisko?! No proszę cię! Nie rozśmieszaj mnie.
Po chwili doszliśmy do wypożyczalni łyżew. Dostałam swoją parę i odeszła wraz z Horanem w stronę lodowiska. Powoli zakładałam jedną łyżwę podczas gdy Irlandczyk był zwarty i gotowy. Oczywiście, jak zwykle, musiał czekać na mnie.
-Idziesz w końcu? – zapytał zniecierpliwiony. Wzięłam głęboki wdech i podniosłam się z drewnianej ławeczki. Starając się nie przewrócić wgramoliłam się na śliską taflę lodu. Czując gładką powierzchnię pod stopami od razu chwyciłam się bandy. Tak tylko dla bezpieczeństwa.
-O nie, nie kochana! Tak się bawić nie będziemy. – powiedział Nialler i ujmując moją dłoń ciągnął mnie na środek lodowiska, oddalając mnie tym samym od mojej jedynej deski ratunku.
-Rozluźnij się księżniczko. – uwielbiałam jak tak do mnie mówił. Zawsze to poprawiało mi humor, tak było i tym razem. Uśmiechnęłam się do chłopaka i próbując utrzymać równowagę jeździłam wolno po lodzie, odpychając się raz lewą, a raz prawą nogą.
Przez kolejne kilkanaście minut nabierałam wprawy i pod wpływem impulsu puściłam dłoń przyjaciela. Jeździłam o własnych siłach, wychodziło mi. Chcąc czy nie chcąc zaczęłam przyspieszać. Długo jeździłam utrzymując takie tempo, zwolniłam dopiero wtedy, gdy do moich uszu dobiegł głos Horana.
-Skoro jesteś już taką mistrzynią to może mały wyścig? – zaproponował.
-Czemu nie? – spodobała mi się ta myśl. – Co zrobisz jak wygram?
-Wszystko co zechcesz. – uśmiechnął się tajemniczo.
-Okey, wchodzę w to.
-Robimy trzy kółka, kto pierwszy dotknie tego czerwonego drążka wygrywa. Gotowa?
-Jak nigdy. – dodałam szybko.
-Do startu, gotowi, START! – przyspieszyliśmy. Początkowo to Blondyn był na prowadzeniu, jednak po niecałej minucie jazdy wyprzedziłam go. Zostawiłam go daleko w tyle. Chłopak nieskutecznie próbował zmienić moją dominację w drugie miejsce. Miejsce przegranego. Zaczęło się ostatnie kółko. Byłam pewna wygranej kiedy obok mnie śmignęła postać Irlandczyka. Niall gwałtownie przyspieszył. Nie fortunnie dla niego, stracił panowanie nad sobą. Nie zdążył wyhamować i tym samym wylądował na zimnym podłożu. Zaniepokojona podjechała do niego.
-Wszystko w porządku? – zapytałam przejęta. Nialler podniósł się o własnych siłach i stanął na nogi. Po jego czole leciała krew.
-O mój Boże! Chodź szybko! Musimy to opatrzyć. – chwyciłam chłopaka za rękę i zeszliśmy z lodu. Kierownik lodowiska widząc zaistniałą sytuację przyniósł nam apteczkę z niezbędnymi rzeczami. Zaprowadziłam przyjaciela do damskiej toalety. Kazałam mu usiąść na klapie od ubikacji i sama weszłam do kabiny, zamykając przy tym drzwi po to by Niall nie czuł się niekomfortowo. W końcu był w toalecie dla kobiet. W kabinie było ciasno, mimo to próbowałam odkazić i owinąć ranę.
-Pani doktor widzę, że pani nie wygodnie. Proszę spocząć. – poklepał się przy tym po swoich udach.
-Niall siedź spokojnie i nie wierć się.
-No to usiądź i nie będę. – zaszantażowana przez Blondyna usiadłam na jego kolanach. Nie ukrywam było o niebo wygodniej. Zamoczyłam wacik w wodzie utlenionej i przyłożyłam do zakrwawionego miejsca. Po chwili usłyszałam jak chłopak cicho syknął.
-Szczypie. – powiedział po chwili.
-Ma szczypać. To znak że masz zakażoną ranę. Uważaj teraz. Znowu może zaszczypać. – ponownie przetarłam jego czoło wacikiem. Krótko potem przykleiłam w to miejsce plaster i zadowolona z siebie uśmiechnęłam się.
-No, panie Horan już po wszystkim. – zniżyłam wzrok na wysokość jego oczu. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja utonęłam w niebieskiej głębi jego tęczówek. Pierwszy raz moja twarz była tak blisko jego.
-Byłem dzielnym pacjentem, więc chyba należy mi się nagroda.. – jego głos wytrącił mnie z transu.
-A co byś chciał? –zapytałam, a on oplótł swoje ramiona dookoła mojej talii.
-Pozwól, że sam wybiorę nagrodę. – odparł po chwili. Jeszcze bardziej zbliżył się do mnie. Delikatnie musnął moje wargi. Drugie, trzecie muśnięcie zaczęłam to odwzajemniać. Horan przeistaczał to w co raz to namiętniejsze pocałunki. Kiedy miał już pewność, że go nie odepchnę wtargną swoim językiem do moich ust.  Sprowokował to do tego stopnia, że i mój język zaczął ten namiętny taniec. Zaplotłam ręce dookoła szyi Irlandczyka. Chłopak całował mnie z taką pasją i namiętnością, że nie byłam w stanie tego przerwać. Musiałam jednak dać za wygraną i odkleiłam się od niego. Nialler oparł swoje czoło o moje. Próbował wyrównać oddech i nabrać do płuc powietrza. Znów spojrzał mi prosto w oczy. Dostrzegłam w nich iskierki i radość.
jest nasz Niallerek.;3
mam nadzieję, że Wam się podoba.;*
już prawię zima wiec myśle, że teraz będą pojawiały się imaginy o takiej tematyce głównie.;3
*
piszcie jak Wam się pdobało.;*
10+ komentarzy= next imagine.
*
UWAGA, UWAGA, UWAGA!
mam wiadomość dla #teamHazza z poprzedniego opowiadania.;3
jestem w trakcie pisania nowego opowiadania właśnie z Haroldem w roli głównej.
za niedługo założę nowego bloga poświęconego temu opowiadaniu.: )
i z tej okazji mam do Was pytanie,
będziecie czytać i wspierać mnie tak jak teraz? : )



wtorek, 20 listopada 2012

#48 Zayn.

a taka niespodzianka w środku tygodnia.;3 
imagin dedykuję dragonfly.♥
enjoy.♥

#48

Bycie studentem filologii angielskiej wcale nie jest takie proste jak się wszystkim wydaję. Do perfekcji trzeba mieć opanowany język angielski. To właśnie jest to co niektórych przeraża. Dla mnie to jest piękne. Możliwość porozumiewania się w obcym języku jest czymś co się ceni u młodych ludzi. Od zawsze lubiłam ten język. Był dla mnie jak nierozwiązana zagadka i tajemnica. Wydawał się być trudnym, jednak ja każdego dnia starannie się do niego przykładałam. Brałam udziały w konkursach, olimpiadach z angielskiego i nie chwaląc się osiągałam nawet dobre wyniki. W liceum nauczyciel dostrzegł mój potencjał i kilkakrotnie wysyła mnie na wymiany międzynarodowe. Wymiana zazwyczaj następowała z uczniami z Irlandii, a jedyne o czym marzyłam w swoim życiu to polecieć do Anglii. Od dziecka chciałam pójść na London Eye i obserwować z góry co dzieje się w centrum tętniącego życiem Londynu. To jednak nie doczekało się spełnienia gdy byłam w szkole. Postanowiłam to zmienić. Przeprowadziłam się do tego niezwykłego państwa, zostawiając w Polsce najbliższych. Nie był to łatwy wybór, ale miałam poparcie rodziców. Chcieli abym rozwijała swoje pasje i spełniała marzenia.
Na miejscu szukałam dla siebie pracy. Pragnęłam z całej siły pokazać ludziom, że zwykła Polka potrafi do czegoś doprowadzić. Podjęłam się pracy nauczyciela angielskiego w jednej z angielskich szkół.  Ze względu na wysoki poziom szkół i prestiż Londyńskich podstawówek przenieśli mnie poza granice owego miasta. Przerzucono mnie do oddalonego o ponad 270 km Bradford. To niezwykle gościnne miasto. Moi nowi sąsiedzi jak i współpracownicy oraz uczniowie przyjęli mnie ciepło. Można by powiedzieć że przypadłam im do gustu. Zaakceptowali mnie jak swojego. To sprawiało, że Bradford wydawało mi się być rajem na ziemi.
*
Minęły dwa lata odkąd uczę w Bradford Elementary School. Przydzielono mi klasę dla których stałam się wychowawczynią. To miłe i pogodne dzieciaki, uwielbiające się bawić i wygłupiać. Każde z nich jest dla mnie wyjątkowe. Każde ma coś w sobie co kocham nad życie. Zżyłam się z dwudziestką rozrabiaków. Często po lekcjach organizowałam kółka tematyczne, zazwyczaj widywałam tam całą moją klasę. Jedyną dziewczynką która nie opuściła ani jednych zajęć była Safaa Malik. Czarnowłosy aniołek o niebieskich oczkach, zawsze uśmiechnięta i gotowa do pomocy swoim rówieśnikom. Lubiła się uczyć. Spędzała ze mną dużo czasu. Kiedyś oznajmiła mi że jestem jej ulubioną nauczycielką. Ucieszyłam się, że ktoś tak bardzo może polubić swojego wychowawcę, a że akurat trafiło na mnie było to podwójne szczęście.
-Safaa kto dzisiaj odbierze cię po zajęciach? – zapytałam gdy razem z dziewczynką wycinałyśmy kółka do szkolnej gazetki.
-Mój brat, proszę pani. – uśmiechnęła się pokazując przy tym szereg swoich białych ząbków. – Dzisiaj ma przyjechać z Londynu. Nie widziałam go bardzo długo.
-Na pewno się za nim stęskniłaś.
-Bardzo. Nazywa się Zayn i jest strasznie ładny. – słowo ‘strasznie’ przeciągnęła. Miało to wyrażać jak owy chłopak nieziemsko jest przystojny. Zaśmiałam się na jej słowa. Zabrzmiały tak jakby chciała mi go bliżej przedstawić.
-Panno Malik, nie musi pani aż tak mi schlebiać. – usłyszałam za swoimi plecami męski głos. Od razu, wraz z dziewczynką siedzącą obok mnie odwróciłyśmy się do tyłu. Za nami stał wysoki chłopak z postawionymi czarnymi włosami i pojedynczym blond pasemkiem. Jego karmelowe oczy idealnie współgrały z odcieniem jego skóry i długimi czarnymi rzęsami. Uśmiechnął się. Bez wahania odwzajemniłam gest. Safaa miała rację. Zayn to nieziemsko przystojny chłopak.
-ZAYN! – krzyknęła moja towarzyszka rzucając się mu na szyję.
- Cześć młoda. – przywitał się z nią chłopak mocno przytulając ją do siebie. – Aleś ty urosła i wyładniała.
-Kilku chłopców z jej klasy ogląda się za nią. – powiedziałam co spowodowało, że Mulat spojrzał w moją stronę. Na jego twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech.
-Zayn to jest moja wychowawczyni. Pani [T.I].
- Miło mi cię poznać. – powiedział wyciągając w moją kierunku dłoń. Uścisnęłam ją i obdarzyłam go uśmiechem. – Jestem Zayn.
-[T.I]. – wypowiedziałam szybko. – Mnie również miło cię poznać.
-Może cię gdzieś podrzucić? – zapytał.
-Nie dziękuję. Dam sobie radę.
-Niech pani nie da się prosić! – usłyszeliśmy głos Safy.
-No właśnie [T.I]. Nie daj się prosić. Nalegam. – zgodziłam się. Obydwoje nalegali co miałam zrobić.
*
-Tutaj mieszkam. Jeszcze raz dziękuję. – powiedziałam spoglądając na Zayna, który cały czas uśmiechał się.
-Polecam się na przyszłość. – powiedział po chwili gdy wychodziłam z jego samochodu.
-Dowidzenia proszę pani. – usłyszałam jeszcze głos dziewczynki.
-Do jutra.
*kilka tygodni później*
-Dasz się zaprosić na kawę może? – zapytał nieśmiało Zayn.
-Dlaczego nie. – uśmiechnęłam się.
-Naprawdę? Zgadzasz się. – zapytał zdziwiony.
-No tak. Co w tym takiego dziwnego? -  zaśmiałam się.
-Nic nie ma w tym dziwnego, tylko… - nie dokończył tego zdania. – To przyjadę dzisiaj po Safę i gdy tylko odwiozę ją do domu pojedziemy, dobrze?
-Pewnie.
~*~
Od tamtego dnia zaczęliśmy się co raz częściej spotykać. Nie tylko na kawie, czy podczas gdy on odbierał swoją siostrę ze szkoły. Zayn zaczął zapraszać mnie do kina i do restauracji. Nie ukrywam, podobało mi się to. On mi się podobał. Byłam nim zauroczona. Do czasu, aż pierwszy raz złączył nasze wargi ze sobą. Czułam wtedy tak zwane motyle w brzuchu. Przyjemny dreszcz przeszywał mnie na wskroś za każdym razem gdy chłopak uraczył mnie swoim dotykiem, spojrzeniem. Zakochałam się w nim. Z czasem nasza znajomość nabierała rumieńców. Zostaliśmy parą. Szczęśliwą i nierozłączną parą zakochanych w sobie ludzi, gotowych zrobić dla siebie wszystko.
moja kara na komputer została lekko zelżona, że tak powiem.
mam dziennie po jednej godzinie (w tygodniu).
więc tak się wzięłam i napisałam trochę w poniedziałek i trochę dzisiaj
i oto jest! 
imagin z BadBoyem.;3 
*
piszcie jak Wam się podobało.: )
10+ komentarzy = next imagine. : )
*
następny imagin będzie z Niallerem.;3 






niedziela, 18 listopada 2012

#47 Liam.

w prawdzie jeszcze nie było 10 komentarzy, ale muszę Wam jakoś zrekompensować ten cały tydzień bez imaginów.;*
enjoy.♥

#47


Jeden deszczowy dzień. Jedna felerna chwila. Zmieniły wszystko. Wskazówka prędkościomierza była wtedy zdecydowanie za daleko. Chęć zasmakowania adrenaliny była silniejsza od nas obojga. Niepotrzebnie naciskałem pedał gazu. Wszystko straciłem. Nadzieję, wiarę, miłość. Teraz nie mam już nic. Jestem na granicy wytrzymałości. Czekanie dobija mnie. Z każdą sekundą co raz bardziej się pogrążam. Przez myśli przelatuje mi tamten wieczór. A raczej urywki z tamtego wieczoru. Prędkość, deszcz, skrzyżowanie, samochód ciężarowy, wypadek, urwisko. Mnie udało się wyjść z tego wypadku bez szwanku, a ona… Zapadła w śpiączkę. Lekarze mówią, że może  już nigdy się nie obudzi. Że nie będzie dane mi zobaczyć jej niebiesko- szarych tęczówek, w których prawie zawsze można było dostrzec tańczące iskierki. Czas mnie zabija. Moim obowiązkiem jest siedzenie przy ukochanej, jednak ja nie daje już rady. Świadomość, że już nigdy nie będę mógł z nią porozmawiać, pocałować, przytulić. Najgorsze jest to, że tak rzadko mówiłem jej jak mocno ją kocham. A teraz w obliczu tragedii uświadomiłem sobie jak ważna była dla mnie ta chudziutka dziewczyna. To ona dawała mi radość nawet w te deszczowe dni. Zawsze kiedy byłem pogrążony w melancholii ona potrafiła ją odgonić. Wpędzała uśmiech na moją twarz. Teraz nie ma się dla kogo uśmiechać. Wytchnienia szukam w alkoholu. To on pomaga mi w jakiś sposób zapomnieć. Zapomnieć?! Jestem głupcem jeżeli chcę zapomnieć o tak wspaniałej istocie jaką jest [T.I].
Od ostatniego czasu stałem się częstym bywalcem rozmaitych barów.  Różne trunki przechodziły mi przez ręce. Zaczynając od niskoprocentowego piwa i kończąc na czystej. To jedyny sposób, aby wypędzić mnie z depresji. Zaczynam mówić już jak alkoholik. Zapewne jeżeli ją stracę, jeśli ona odejdzie taki los mnie czeka. Skończę pod mostem z butelką wódki w ręku. Moja nadzieja wtedy ostatecznie wygaśnie.
*
-Andy, powiedz mi co ja mam zrobić? Nie daje już sobie z tym wszystkim rady. Jestem zbyt słaby. – uroniłem łzę.
-Musisz się jakoś wyluzować. Napij się jeszcze. Ulży ci. – odparł mój przyjaciel podstawiając mi kolejny kieliszek z płynem. Szybkim ruchem ręki przysunąłem naczynie do ust i przechyliłem go wlewając w siebie to świństwo.
-Hey Andy. – usłyszałem kobiecy głos za swoimi plecami. Gwałtownie odwróciłem się w kierunku niewiasty i ujrzałem łudząco podobną dziewczynę do mojej [T.I]. Obraz miałem już delikatnie zamazany. Przeholowałem już tej nocy. Kobieta przytuliła się do mojego towarzysza i spojrzała w moja stronę. – Jestem Alice.
-Liam. – odpowiedziałem krótko. – Może napijesz się z nami?
-Chętnie. – przez ‘mgłę’ zobaczyłem że się uśmiecha.
*
Pośpiesznie otwierałem zamek w drzwiach. Byłem zbyt pijany żeby kontrolować to co robię. Pamiętam tylko tyle, że całowaliśmy się. W drodze do sypialni zrzucaliśmy z siebie ubrania. Co tu dużo mówić. Poniosło mnie i moją nową znajomą. Dziewczyna dawała mi znaki, że naprawdę tego chcę. Ja, jak już wcześniej wspomniałem, byłem pod wpływem alkoholu co niewątpliwie uniemożliwiało mi ocenę sytuacji. Nie zdawałem sobie z tego sprawy co właśnie staram się uczynić. Że dopuszczam się zdrady. Kierowała mną depresja i promile we krwi.
Delikatnie położył Alice na łóżku. Oderwałem się od niej i szybkim ruchem próbowałem zedrzeć z siebie koszulę. Rozpinając guziki spojrzałem na stolik nocny. Stało tam zdjęcie. Nasze zdjęcie. Moje i [T.I]. Oboje uśmiechnięci i wtuleni w siebie. Moje ruchy stawały się co raz wolniejsze, aż w końcu zaprzestałem.
-Przepraszam. Nie mogę. – powiedziałem. Kobieta spojrzała w miejsce  w którym skupiony był mój wzrok. Zawstydziła i zmieszała się.
-Rozumiem. – szybko zabrała z ziemi swoje rzeczy i wyszła zostawiając mnie samego w walce z własnym sumieniem.
Usiadłem na brzegu łóżka, a po moich policzkach zaczęły spływał gorzkie łzy. Chwyciłem zdjęcie do rąk. Dłonią pogładziłem postać dziewczyny. Wpatrywałem się w moje jedyne szczęście, moją przeszłość jak i przyszłość. Tak, wiązałem z nią plany na całe moje życie. Planowałem jej się oświadczyć w najbliższym czasie. Chciałem założyć z nią rodzinę. Pragnąłem mieć z nią dwójkę wspaniałych dzieci, które odziedziczyły by po [T.I] urodę i mądrość. Chciałem stworzyć dla nich wszystkich dom gdzieś na obrzeżasz Londynu z ogrodem i dwiema rosnącymi jabłonkami obok. Po domu miał biegać pies z kotem, a w centrum tego wszystkiego my. Para zakochanych w sobie ludzi. Wszystko diabli wzięli.
-Nie poddam się. Zrobię to dla ciebie kochanie. – wypowiedziałem przez łzy.
*
Nazajutrz wybrałem się do szpitala. Usiadłem obok jej szpitalnej pryczy. Ująłem jej dłoń i złożyłem na niej kilka pocałunków.
-Jestem tutaj przy tobie. Zawsze będę. – nagle poczułem jakby minimalne ściśnięcie. Dłoń [T.I] delikatnie zacisnęła się na mojej. Mimowolnie się uśmiechnąłem się czując że nadejdzie jeszcze to lepsze jutro.
*dwa tygodnie później*
Codziennie przychodziłem do niej. Siedziałem obok dziewczyny i opowiadałem co nowego się przytrafiło. Mówiłem jej co nowego zmajstrowali Niall z Louisem. Obgadywałem odrobinę podboje miłosne Harryego. Donosiłem najświeższe plotki o związku Zayna i Perrie. To właśnie [T.I] im kibicowała z całego serca. Chciała widzieć ich razem i szczęśliwych. Mimo że nadal spała ja wierzyłem że mnie słyszy i gdzieś tam w głębi śmieje i cieszy się z tego.
Nastał wieczór. Usnąłem trzymając ją za bladą rękę. Głowę położoną miałem na jej łóżko, zaraz obok dziewczyny. Ze snu wyrwały mnie czyjeś ciche szepty. Słyszałem swoje imię. Ocknąłem się i rozglądając się po pomieszczeniu szukałem osoby która mnie wołała. Nikogo nie widziałem i wtedy poczułem ucisk w palcach. Spojrzałem w kierunku ukochanej. Zaparło mi dech w piersiach. Nie potrafiłem w to uwierzyć. Doszło do cudu. Dziewczyna miała uchylone oczy i uśmiechała się w moją stronę.
-To niewiarygodne. – powiedziałem. – [T.I]! Obudziłaś się. Wróciłaś do mnie. Nie odeszłaś. Tak bardzo przepraszam. To moja wina. Gdybym nie dodawał gazu, gdybym tak nie szalał za kierownicą wszystko potoczyłoby się inaczej. Powinni mnie za to ukarać. Jestem za to odpowiedzialny. To ja powinienem tu teraz leżeć…
-Cii… Już jest wszystko dobrze. – jednym ruchem ręki pokazała mi żeby zbliżył się do niej. Uczyniłem to. Wtuliłem się w jej ciało. Ona otoczyła mnie swoim ramieniem. Gładziła mnie po plecach swoją ręką. Pocałowała czubek mojej głowy i ponownie powiedziała:
-Już nigdy cię nie opuszczę. Zawsze będę przy tobie.
przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale są one winą pośpiechu.;3
so sorry.;*
*
piszcie jak Wam się podobało.;*
10+komentarzy=next imagine.
*
jeżeli jutro mi się uda to dodam imagina z Zaynem.: )
może być? ;*
*
love ya all.♥




sobota, 17 listopada 2012

#46 Harry.

już kiedyś obiecałam imagina z Harrym dla Klaudii, więc nadszedł ten czas.
więc jest to imagin dla Klaudii (@Mrs_Styles1Dxx) 
enjoy.♥

#46


Malowniczy widok nisko opadających konarów wierzb płaczących rosnących wzdłuż brzegu Michigan Lake, sprawiał że w tamto miejsce chciało się powracać co lato. Z roku na rok było tam co raz piękniej. Wizja planowanego campingu nad jeziorem ze znajomymi była dla nas czymś niesamowitym. Każde ognisko prowokowało nas do zabaw i śmiechu, każda noc zachęcała mnie do spaceru w blasku księżyca. Pierwszy wyjazd był uciążliwy i dłużył się niemiłosiernie. Drugi odznaczał się już czymś wyjątkowym. To właśnie tam, siedząc przy brzegu skąpana w promieniach słońca, pierwszy raz zobaczyłam niesamowitą zieleń jego oczu. Na głowie miał burzę brązowych loków, które zawsze czuć było jego ulubionym jabłkowym szamponem. Humor wracał mi za każdym razem gdy na twarzy chłopaka gościł uśmiech. Ukazywał wtedy swoje nadzwyczaj czarujące dołeczki, które zawsze pociągały mnie u mężczyzn. Jednak to on, z pośród wielu chłopców na Ziemi, zawrócił mi w głowie. Oszalałam na punkcie jego ochrypniętego głosu, który pobudzał moje zmysły i serce do szybszego bicia. Przy nim całkowicie zapominałam o Bożym świecie. W ostatnią noc przyrzekliśmy, że nigdy o sobie nie zapomnimy. Obiecaliśmy też że kiedyś wrócimy w to samo miejsce,  spotkamy się po latach i całkowicie oddamy się naszej miłości, która tak natarczywie zaatakowała nasze bezbronne serca. Jak się potem okazało nasza obietnica szybko doczekała się spełnienia, bo już następnego roku ponownie spacerowaliśmy wzdłuż wierzbowej alei trzymając się za ręce. Magia chwili. Ciepłe noce. Wspólne noce. W stu procentach wykorzystane dnie, zachody słońca i my. Dwójka zakochanych w sobie ludzi, a każdy z obojga gotów jest zostawić wszystko dla drugiej połówki.
-Co było dalej mamo? – zapytała Darcy.
-Oświadczył mi się, wzięliśmy ślub i narodziłaś się ty. – powiedziałam odgarniając niesforny kosmyk włosów córki za ucho. – Śpij córciu. Jutro ważny dzień. Kolorowych snów.
Zgasiłam lampkę stojącą na stoliczku nocnym zaraz obok łóżka dziewczynki. Podniosłam się z łóżka i po cichu powędrowałam do drzwi. Pomału zamykałam biały prostokąt kiedy poczułam silne dłonie na swojej talii. Chłopak obrócił mnie przodem do siebie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Uwielbiam jak opowiadasz to małej. – powiedział po chwili.
-Dlaczego? – spojrzałam prosto w oczy Stylesa.
-Wtedy mam pretekst do wtulenia się w ciebie, pocałowania twoich gorących warg i do wyszeptania ci do ucha jak bardzo mocno cię kocham.
-W takim razie dwie z tych rzeczy już zrobiłeś. – Harry zbliżył swoją twarz do mojej. Ucałował mój policzek i jeszcze bardziej przybliżył swoje usta do mojego ucha.
-Kocham cię najmocniej na świecie. – ujęłam jego policzki w dłonie i złożyłam kilka pocałunków na ustach chłopaka co przekształciło się w namiętny pocałunek, który nam obu zaparł dech w piersiach.
-Ja ciebie też. – wyszeptałam.
taki krótki, ale jest.;>
z kim chciałybyście imaginy w przyszłym tygodniu? <czyt. piątek, sobota, niedziela>
możecie pisać mi na twittera, ale także w komentarzach.: )
*
mam nadzieję, że Wam się spodobał ten krótki imagin o Haroldzie.;*
10+ komentarzy= next imagine.
*
pojawiła się nowa zakładka, więc są tam podane linki przez które możecie się ze mną kontaktować, zamawiać imaginy.: )
*
love ya so much.♥



niedziela, 11 listopada 2012

#45 Louis.

#45


Święta to magiczny czas. Spędza się go w gronie najbliższych i najważniejszych. Boże Narodzenie to okres w którym wybacza się wszystko co złe. To czas kiedy ludzie czekają na Dzieciątko. Uwielbiam te święta. Wspólne pieczenie ciasteczek, kolacja wigilijna, ogień w kominku, jemioła, choinka. To wszystko napawa mnie radością. Czerpię z tego ogromną przyjemność. Na tegoroczną Wigilię zostałam zaproszona do rodzinnego domu Louisa. Chłopak doskonale wiedział, że gdyby nie jego zaproszenie spędzałabym święta sama. Doceniam to. Tommo to naprawdę cudowny przyjaciel, którego nie jeden pozazdrościłby mi. Chłopak troszczy się o mnie, chodzi ze mną na zakupy, wspiera. W moim sercu jest osobna przegródka dla niego. Zawsze tam pozostanie. Kocham go. Jak przyjaciela, a nawet jak kogoś więcej. Jesteśmy idealnie ze sobą zgrani. Dwójka dorosłych wariatów, zachowująca się często jak małe dzieci. Uwielbiam jego poczucie humoru. Akceptuje każde jego wady, których jest naprawdę niewiele. Dłuższa jego nieobecność zasmuca mnie, wpędza w dołek. On doskonale o tym wie i stara się spędzać ze mną każdą wolną chwilę. Nie wymagam tego od niego. Robi to z własnej woli. Mój jedyny i niepowtarzalny przyjaciel. Właśnie. Tylko przyjaciel…
*
-Trochę się obawiam, że ten prezent może nie spodobać się Lottie. – w czasie jazdy do Doncaster byłam pełna obaw. Zupełnie tak jakbym była jego dziewczyną i bała się o to że jego rodzina mnie nie zaakceptuje. Moim największym problemem był wybór prezentów dla osób, których tak naprawdę nie znam. Nie mogłam wwalić się komuś na Wigilię bez chociażby drobnego upominku. To nie w moim stylu.
-Oj daj spokój. Na pewno jej się spodoba. Poza tym mówiłem ci żebyś niczego nie kupowała. – uspokajał mnie.
-A ja ci mówiłam, że nie pojadę tam bez prezentu dla twojej rodziny. Lou, traktuje cię jak rodzinę, więc reszta Tomlinsonów też do niej po części należy. – uśmiechnęłam się.
-Tak wiem. – odwzajemnił uśmiech. – A teraz może prześpij się. Przed nami długa droga.
Posłuchałam go. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Byłam za bardzo zmęczona nieprzespaną nocą.
*
-Ey śpiochu! Wstawaj. Jesteśmy na miejscu. – poczułam, że ktoś trąca mnie w ramię. Otworzyłam oczy i ujrzałam za szybą samochodu Louisa duży, piękny dom przyozdobiony różnorakimi lampkami i ozdobami świątecznymi. Przed budynkiem stał średniej wielkości bałwan z marchewkowym nosem, węgielkowymi oczami i guzikami. – Nie wiem jak można tak marnować marchewki.
Zaczęliśmy się śmiać. Marchewki to ulubione warzywo Lou. Za każdym razem gdy do mnie przychodzi mówi wcześniej, żebym kupiła owe warzywo. To taka jego wielka słabość.
Wysiedliśmy z samochodu. Podeszliśmy pod dwuczęściowe białe drzwi. Nad nimi wisiała drewniana tabliczka z napisem ‘Tomlinson Family’. Uśmiechnęłam się mimowolnie widząc to. Czułam, że to będą udane święta.
Louis zadzwonił dzwonkiem do drzwi i po chwili jedna część prostokąta otworzyła się. Ze środka wyjrzała mała blondyneczka w czerwonej sukience.
-Louis! – krzyknęła rzucając się chłopakowi na szyje. Tommo bardzo mocno przytulił ją do siebie. Ku mojemu zdziwieniu kiedy mała oderwała się od niego przytuliła się do mnie. Bez wahania odwzajemniłam uścisk. Weszliśmy do środka. W korytarzu zgromadziła się cała rodzina Tomlinsonów. Wchodząc uśmiechnęłam się, żeby zrobić pierwsze dobre wrażenie.
-Mój Boo Bear wrócił do domu! 
-Mamo, no proszę cię. – zawstydził się. – Poznaj [T.I].
-Louis mówił, że jesteś ładna, ale nie wspominał że aż tak. – przeniosłam wzrok na chłopaka, a on uroczo się zarumienił. – Witaj w naszym domu.  Miło mi cię poznać. Lou dużo o tobie opowiadał. Nie mogłam się doczekać kiedy do nas przyjedziesz. Tak jak cała nasza rodzina. – kobieta mocno przytuliła mnie.
-Mnie również miło panią poznać.
-Oh daj spokój z panią. Jestem Johannah, ale mów mi Jay. – uśmiechnęła się. Późniejszy czas zleciał mi na zapoznawaniu się z rodziną chłopaka. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Opowiadałam im trochę o Polsce. Byli zachwyceni naszą kulturą. Powiedziałam im nawet jak brzmią ich imiona po polsku. Często reagowali śmiechem na polskie odpowiedniki. Czas mijał nam naprawdę bardzo szybko. Czułam się jak u siebie w domu. Czułam się częścią rodziny Tomlinsonów.
*
Zaproponowałam Jay, że pomogę jej przy zmywaniu naczyń. Zgodziła się. Rozmawiałyśmy o tym czym chciałabym się kiedyś zajmować. Dowiedziałam się wiele nowych rzeczy o Lou. Johannah była dla mnie jak druga matka. Ona sama traktowała mnie jak swoją piątą córkę. To było niesamowite.
-No to powiedz mi [T.I], jak układa ci się z moim synem? – zdziwiło mnie trochę to pytanie.
-Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Jest wspaniałym człowiekiem.
-Zaraz. To wy nie jesteście razem? – zapytała zdziwiona. Zaprzeczyłam. – To dziwne. Louis zawsze przywoził do swojego rodzinnego domu dziewczyny na których mu naprawdę zależało. Z którymi wiązał plany na przyszłość.
Zaciekawiło mnie to. Skoro tak jest to dlaczego mnie tu przywiózł. A może… Nie. To nie mogłaby być prawda. Ja i on razem. Przecież nie jestem w jego typie. Jedno zaprzeczało drugie. W głowie miałam mentlik. Powiedziałam, że idę się przejść. Jay przestrzegła mnie żebym tylko się nie zgubiła i nie wracała zbyt późno. Zakładając płaszcz w holu usłyszałam głos Lou. Był coraz bliżej mnie.
-Wybierasz się gdzieś? – zapytał.
-Idę się przejść. – uśmiechnęłam się. – Chcesz iść ze mną?
-Jasne. – wtedy chłopak szybko naciągnął na siebie swoją kurtkę, buty i wyszliśmy z domu. Na początku nie odzywaliśmy się. Szliśmy w ciszy. Ja patrzyłam w chodnik, a on przed siebie. Stęsknił się za swoim rodzinnym miastem. To było zrozumiałe. Coś mnie pchnęło i zachęcało, żeby wyznać mu prawdę. Żeby powiedzieć mu jakim uczuciem tak naprawdę go darzę. Wahałam się. Podjęłam jednak decyzję.
-Muszę ci coś powiedzieć. – powiedzieliśmy oboje w jednym czasie. Przystanęliśmy na chwilę i popatrzyliśmy się po sobie.
-Mów pierwsza. – powiedział Tommo śmiejąc się przy tym.
-To może ty zacznij. – nie chciałam mówić pierwsza.
-To może powiemy to w jednym czasie? –zaproponował.
-Dobrze. To na trzy, cztery.
TRZY, CZTE-RY!
-Kocham cię Louis/ [T.I]. – wypowiedzieliśmy równo. Moje źrenice poszerzyły się. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Chłopak w którym jestem zakochana już od dawna odwzajemnia moje uczucie. To najlepsze co mogło się przytrafić w te święta.
Lou przybliżył swoją twarz do moje. Pogładził mnie delikatnie po policzku i złożył subtelny, ale za razem namiętny pocałunek na moich ustach. Poczułam to co chciałam poczuć od dawna. Poczułam smak ust Louisa. To jest nie do opisania. To magia. Czysta magia. Której nie może złamać nic, ani nikt. To najsilniejsze zaklęcie na tym świecie. To niepodważalne uczucie i pasja. To jest po prostu miłość…
no to mamy świąteczny imagin z Louisem.: )
ta koncówka jest trochę niedociśnięta i przepraszam za to.;*
postaram się poprawić.
a no i przepraszam za jakiekolwiek błędy. ;3
*
piszcie jak Wam się podobało.;*
10+komentarzy= next imagine.: )




sobota, 10 listopada 2012

#44 Niall PART~4~

jedno wielkie so sorry i wyjaśnienie poniżej.
enjoy.♥

#44


Byłam niesamowicie zadowolona z tej wiadomości.  Nie trudno domyślić się dlaczego…
*
Usłyszałam dzwonek do drzwi wejściowych. Jako iż byłam sama w domu szybko pobiegłam aby je otworzyć. Za brązowym prostokątem ujrzałam Niallerka. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Wesołych Walentynek. – powiedział po czym wszedł do domu. Zamknął drzwi za sobą i ucałował czule moje usta.
-Ah, jak ten dzień wspaniale się zapowiada. – powiedziałam przytulając się do niego.
-Zapomniałbym! Mam coś dla ciebie. – powiedział i wyciągnął z kurtki średniej wielkości pluszowego misia trzymającego serduszko.
-Aww. Jesteś kochany. Dziękuję. Nie trzeba było. – ucałowałam go w policzek. – Ja też dla ciebie coś mam.
Szybkim krokiem udałam się do kuchni i przyniosłam lizaka w kształcie serca.
-Trochę skromnie w porównaniu do tego małego słodziaka, ale…
-To najlepszy walentynkowy prezent jaki mógłbym sobie wymarzyć. – zachłannie wpił się w moje usta. Ten facet to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Od naszej pierwszej rozmowy minęło tylko kilka miesięcy. Przez ten czas odkryłam co to naprawdę znaczy być kochanym i co to znaczy kochać kogoś tak mocno jak Nialla. Jego każdy dotyk powodował u mnie dreszcz, każdy uśmiech trans z którego nie potrafiłam wypaść. Kochałam patrzeć w jego oczy, w których to niejednokrotnie tonęłam. Walentynki to niby dzień w ciągu którego wyznaje się miłość swojej ukochanej lub swojemu ukochanemu. Jak dla mnie swoje uczucia powinno wyznawać się codziennie. Codziennie oznajmiać swojej drugiej połówce, że się ją kocha. Każdego dnia wyznawać jak ważna jest dla tej osoby. On robił to po kilka razy dziennie. Często nawet w najmniej odpowiednich momentach. Kochałam w nim to.
-Musimy już jechać. – odpowiedziałam smutno.
-A nie możemy jeszcze chwili sobie tu postać? – zapytał obejmując moje ciało swoimi rękami.
-Bardzo bym chciała, ale wiesz że to nie ode mnie zależy. – pogładziłam go po policzku.
-To w takim razie może po ognisku pojedziemy do mnie. Moich rodziców nie będzie i może uczcilibyśmy ten dzisiejszy dzień. Hmm? Co ty na to? – zaproponował. Odpowiedziałam mu czułym pocałunkiem w usta. – To znaczy że się zgadzasz?
*
-No to co panowie, po piwku? – wykrzyknął Gary. No tak. Nie zależny mi na jego czułościach, ale chociaż w walentynki mógłby się powstrzymać od piwa czy innych używek.
-Ja podziękuję. Ktoś musi was potem odwieźć do domu. – usłyszałam ten anielski głos. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu uśmiech, który natychmiastowo odwzajemnił.
-No trudno. Wypijemy za ciebie. – no przecież. Jakby mogło się zmarnować?! – Zdrówko!
Było do przewidzenia, że nie skończy się na jednym. Tego dnia alkohol lał się w nieskończoność. Można było odczuć, że Gary jest już delikatnie wstawiony.
-Coś ogieniek przygasa. – bełkotał Jake.
-Pójdę może po drewno. – zaproponował Blondyn.
-Ja ci pomogę. – wyrwałam się z objęcia mojego chłopaka. – Zaraz wracamy.
Szliśmy jak najdalej w las, tak aby chociaż na kilka minut oderwać się od całej tej bandy.
~Oczami Nialla~
Upewniłem się, że na pewno nikt za nami nie idzie. Przycisnąłem dziewczynę do najbliższego drzewa i zachłannie wpiłem się w jej wargi. Pragnąłem jej tu i teraz. Podczas całego tego ogniska powstrzymywałem się od pocałowania jej. Teraz nareszcie mogłem to zrobić. Wykorzystałem sytuację.  Każde dotknięcie jej ust prowokowało mnie do dalszych czynów. Nie potrafiłem czekać do wieczora. Mój język walczył zacięcie z jej językiem. Nie chciałem tego kończyć, ale reszta by nabrała podejrzeń, że tak długo nas nie ma. Odrywając się od ust dziewczyny zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. [T.I] przybliżyła swoją twarz do mojej. Złożyła delikatny pocałunek na moim policzku.
-Kocham cię. – wyszeptała, a ja całej siły przytuliłem się do niej. Nie chciałem jej wypuszczać z uścisku. Byłem szczęśliwy. Niezmiernie szczęśliwy.
-Ja ciebie mocniej księżniczko. – odpowiedziałem po chwili.
~Oczami [T.I]~
Od tamtego momentu wiedziałam, że pomiędzy mną a Garym musi się ta cała szopka zakończyć. Chciałam aby świat dowiedział się o mnie i Horanie. Żeby ludzie widzieli jacy jesteśmy szczęśliwi i zakochani…
Szybkim ruchem zgarnęliśmy z ziemi jakieś patyki i małe kawałki drewna oraz kory. Wolnym krokiem zmierzaliśmy do miejsca naszego ogniska. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Czyli norma. Brakowało jedynie naszych pocałunków, ale nie mogliśmy na to pozwolić w tej chwili. Wyszliśmy na małą polankę gdzie siedzieli wszyscy. Usiadłam z powrotem obok  Garyego. Ten zaczął całować mnie po szyi. Brzydził mnie odór alkoholu dochodzący z jego ust. Starałam się wyrwać. Nie potrafiłam.
-To my wrócimy za niedługo. – powiedział chłopak i zaczął ciągnąć mnie za rękę.
-Nigdzie nie idę. – powiedziałam i szybkim ruchu uwolniłam swój nadgarstek z  dłoni Szatyna.
-No chodź mała. Pójdziemy się zabawić. – znowu zacisnął swoje ręce na moich.
-Zostaw ją. – powiedział Niall unosząc ton. – Nie jest twoją własnością.
-A ty co Don Juanie pieprzony? Może ty byś chciał się pobzykać z nią. Myślisz że nie wiem co robiliście na każdej przerwie śniadaniowej. Uważasz że jestem na tyle głupi, żeby nie zauważyć że bez skrupułów posuwasz moją dziewczynę. – Gary zaczął zbliżyć się do Nialla. – Jesteś w błędzie. Skojarzyłem wszystkie fakty ostatnio. Wszystkie te wasze wspólne lekcje chemii, opuszczanie stołówki szkolnej w praktycznie tym samym czasie. Zmiany nastrojów [T.I], na lepszy, gdy zaczynałem mówić o tobie, twoje ciągłe pytania jak ona się czuje i miewa. Miałem cię za kumpla, a ciebie za uczciwą. –skierował te słowa do mnie. – A teraz… Teraz to ty jesteś zdrajcą, a ty zwykłą dziwką, która puszcza się na prawo i lewo. – wtedy Horan z całej swojej siły uderzył Garyego z pięści. Chłopakowi zaczęła lecieć krew z nosa. Pogładził się delikatnie po bolącym miejscu.
-Nie masz prawa jej tak nazywać! – ożywił się Irlandczyk.
-Ah tak… - Gary wymierzył cios w Nialla. – Nadal tak uważasz?! – dołożył mu jeszcze raz. Zaczęłam krzyczeć żeby przestał. Widziałam ile bólu sprawia Blondynowi. To zadziałało jak komenda dla Szatyna. Pociągnął Niallowi z kolanka w brzuch. Horan zwijał się z bólu. Zaczęłam płakać. Mój, już w tamtym momencie były, chłopak pociągnął mnie i pchną mną w Nialla. Ostatkami sił Blondyn złapał mnie i objął ramieniem. – Idź. Idź do niego i pieprz się z nim dziwko!  - Irlandczyk puścił mnie i rzucił się z pięściami na Garyego. Tamten za każdym razem oddawał mu ze zdwojoną siłą.
-Ty gnoju! – krzyknął mój ex. Przewrócił słabszego od siebie Niallera na ziemię i bez podstawnie kopnął go w brzuch. Zrobił to dwa razy. Nie potrafiłam patrzeć tak dalej jak kopie mojego ukochanego. Odepchnęłam Garyego i powoli pomogłam wstać Blondynowi. Prowadziłam go do auta. Usadowiłam chłopaka na miejscu dla pasażera i czym prędzej chciałam usiąść za kierownicą.
 – Tak. Jedź z nim. Najlepiej do jego domu. Prosto do łóżka tego frajera.– nie obchodził mnie jego zdanie o mnie, ale gdy nazwał Nialla frajerem coś we mnie wybuchnęło. Podeszłam do niego i przywaliłam mu z liścia prosto w policzek. Na sam koniec pokazałam mu środkowy palec i pognałam samochodem do najbliższego szpitala.
*
Cała się trzęsłam. Nerwowo czekałam na korytarzu czekając aż Niall opuści pokój lekarski. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Co chwilę przemieszczałam się z jednego miejsca na drugie. Moje dłonie były wilgotne od potu, a twarz  mokra od łez, które nieustannie spływały po moich policzkach. To przeze mnie Blondyn został pobity.
Drzwi do gabinetu uchyliły się. Z niego wyszedł kuśtykający Horan z kartką w ręku, z bandażem na ramieniu i ze szwami na skroni.
-Panie Horan proszę następnym razem nie wdawać się w bójki. Proszę zażyć to lekarstwo w razie silnego bólu. Powinno pomóc. – lekarz oznajmił spokojnym głosem.
-Dobrze panie doktorze. Dobranoc.
-Boże, Niall wszystko w porządku? Przepraszam cię. To wszystko moja wina. Gdyby nie ja, nie cierpiałbyś tak. – chłopak ujął moją dłoń, splótł nasz palce razem i uśmiechnął się pogodnie.

-Wracajmy do domu. – oznajmił.

bardzo, ale to bardzo Was przepraszam że tak bez uprzedzenia nieczego nie dodawałam, ale we wtorek moja mama dostała kartkę z ocenami cząstkowymi.
co tu dużo mówić. była zła i dostałam szlaban na komputer aż nie poprawię ocen.
więc w tym czasie jakiekolwiek imaginy będę dodawała wyłącznie w weekendy, bo tylko wtedy mam zielone światło.
SO SORRY GUYS! I LOVE YOU SO MUCH! ♥
*
no to mamy już koniec tego imaginu z Niallem.
mam nadzieję, że takie coś Was satysfakcjonuje.: )
piszcie jak Wam się podobało.;*
10+ komentarzy= next imagine. : )
*
przepraszam za wszelkie błędy.;3 x
zmęczenie po szkole daje znaki. 
a to był wyjątkowo ciężki tydzień.
co chwilę jakaś karktówka, sprawdzian lub wypracowanie. 
ale dałam radę.: )