#108
Wspomnienia. To najlepsze czym mogliśmy być obdarowani. To
najlepszy środek pocieszający i w pewnym stopniu odurzający. Wspaniale jest
czasami usiąść w towarzystwie znajomej osoby i powspominać stare dobre czasy.
Każdy człowiek pamięta takie wydarzenie, które z chęcią będzie opowiadał innym.
Nie wierzę, że ktoś nie posiada wspomnień. Musiałby chyba nie wychodzić w ogóle
z domu.
*
-A pamiętasz jak się poznaliśmy? – zaśmiałam się sama do
siebie. – Głupie pytanie. Takiej ciapy jak ja chyba nigdy nie spotkałeś.
‘ Stałeś w kolejce po
swoje zamówienie. Było upalnie, a ty chciałeś się ochłodzić. Zamówiłeś sobie
orzeźwiającego shakea mango. Tylko taki miał tak bardzo intensywny pomarańczowy
kolor. Obserwowałam cię od dłuższego czasu. Chciałam jakoś podejść. Zagadać do
ciebie. Byłam bardzo śmiałą osobą, więc pierwsza rozmowa, z cholernie
przystojnym mężczyzną takim, jak ty, nie była dla mnie problemem. Widząc, że
stoisz już przy samej ladzie postanowiłam działaś. Odeszłam od swojego stolika.
Zmierzałam w twoim kierunku bardzo pewnym krokiem. Na twarzy widniał szeroki i
zadziorny uśmieszek. Chciałam wypaść jak najlepiej. Przez nie uwagę, która w
tamtym momencie była skupiona całkowicie na tobie, wpadłam na chłopaka z tacką
w ręku. Nic strasznego się nie stało. Tylko cola się rozlała. Ty wciąż nie
patrzyłeś się na mnie. W ogóle nie interesowało cię co działo się dookoła.
Przeprosiłam Szatyna i ruszyłam w dalszą drogę do ciebie. Pech tak chciał, że
odwróciłeś się nie w tym momencie co trzeba było. Twoje zamówienie wylądowało
na mojej ulubionej turkusowej bluzce, która po tym incydencie powędrowała do
kosza.
Przekląłeś cicho pod
nosem i wtedy spojrzałeś na mnie. Twoje usta samoistnie się otworzyły.
Spoglądałeś na mnie jak na kogoś wyjątkowego. A pomyśleć, że byłam tylko zwykłą
dziewczyną w shakeiem na koszulce. Uśmiechnąłeś się delikatnie i sięgnąłeś po
chusteczki.
-Nic ci nie jest? –
zapytałeś po chwili.
-Ze mną okey, gorzej z
bluzką. – zaśmiałeś się co mnie także skłoniło do chichotu.’
-Ahh, to było piękne wydarzenie. Muszę ci powiedzieć, że nie
żałowałam iż ta koszulka poszła do kosza. Byłeś moim pocieszeniem na wszystko.
Działałeś lepiej niż moja ulubiona czekolada z nadzieniem karmelowym. –
zaśmiałam się odrobinę głośniej niż zwykle. – O! A pamiętasz jak umówiliśmy się
na pierwszą randkę? Próbowałeś mi wmówić, że pracujesz w cyrku i sprzedajesz
dzieciom balony w kształtach
zwierząt. Popisywałeś się wtedy przede mną i przez
twoją nieuwagę wpadłeś na kontener ze śmieciami. Z tobą było zabawnie. Zawsze.
Podczas naszego ślubu, zaręczyny z resztą też były niczego sobie. Ale gdy
rodziła się Molly… - znów wydałam z siebie chichot. – Przeszedłeś samego
siebie.
‘Oglądaliśmy wspólnie
film, który pożyczył nam mój lekarz i doradził obejrzeć. Były w nim
przedstawione reakcje mężczyzn podczas gdy ich kobiety wydawały na świat ich
potomstwo. Ty cały czas nabijałeś się z tych którzy mdleli lub zaczynali
płakać. Miałeś wtedy bardzo poważny wyraz twarzy. Aż za poważny jak na ciebie.
-A ty będziesz przy
mnie? – zapytałam z uśmiechem.
-Oczywiście, że będę
przy porodzie naszego dziecka. Nie biorę pod uwagi innej opcji. Pokażę naszemu
maluchowi jakiego ma dzielnego tatę. – pogłaskał mój bardzo mocno zaokrąglony
brzuch i złożył na jego wierzchu pocałunek. W tym samym momencie poczułam silny
ból. Czułam jak siedzisko pode mną robi się wilgotne. Wiedziałam już na sto
procent co będzie następne. Z moich ust wydobył się krzyk. Bolało bardzo mocno
kiedy Molly pchała się na świat w zaskakująco szybkim tempie. Ty też zacząłeś
panikować. Widziałam to po twoim wyrazie twarzy. Bałeś się. Nie wiedziałeś co
masz ze sobą zrobić. Jednak pokazałeś trochę silnego ducha i otrząsnąłeś się.
Zabrałeś szybko, wcześniej przygotowaną torbę, zapakowałeś na do samochodu i
ruszyłeś do szpitala.
*
-Jestem przy tobie
kochanie. – mówiłeś do mnie tak jakbym cię nie widziała. Może i byłam pod
wpływem silnego parcia, ale moje zmysły nie szwankowały. Lekarz zapytał ciebie
czy będziesz przy porodzie. Z dumnie podniesioną głową odpowiedziałeś, że nie
mógłbyś tego przegapić. Wjechaliśmy na porodówkę. Czułam, że dzieciątko już
wychodzi, tak bardzo to bolało. Trzymałeś moją rękę cały czas.
-Proszę podać mi
znieczulenie. Nie wytrzymam! – krzyknęłam, a pielęgniarka od razu zaczęła
przygotowywać sprzęt. Podniosła do góry strzykawkę i wycisnęła z niej trochę
tego płynu, który był w środku. Wtedy właśnie poczułam, że nikt nie trzyma
mojej ręki. Spojrzałam zdezorientowana w bok. Ty ‘ dzielny, niczego się nie
bojący i nieustraszony’ ojciec i mąż leżałeś na ziemi. Zemdlałeś z tych emocji.
Zupełnie tak samo jak ci mężczyźni na filmie.’
-Jakie szczęście, że w innych sprawach mogłam na ciebie
liczyć. Później było już tylko lepiej. Byłeś wzorowym tatusiem dla naszych
córeczek i synka.
‘Wszyscy się gdzieś
spieszyli. Ty do pracy, dzieci do szkoły. Ja czekałam na was wszystkich w
kuchni ze śniadaniem. Jednak żadne z was nie chciało się tam pojawić. Pierwszy
przy stole był George. Zajadał się swoimi ulubionymi płatkami. Potem
zeszły się nasze dziewczynki. Molly usiadła pod oknem i dokańczała robić
zadanie z matematyki, a Hope zajęła miejsce obok mnie. Wtedy dopiero ty się
zjawiłeś. Wszedłeś do kuchni próbując zawiązać swój krawat. Nieudolnie ci to
szło, więc zbliżyłam się i wykonałam to za ciebie. Uśmiechnąłeś się i złożyłeś
czuły pocałunek na moich ustach. Podszedłeś do stołu. Poczochrałeś włosy Geo,
ucałowałeś czubek głowy Hope i zasiadłeś pomiędzy naszymi córkami. Spojrzałeś w
zeszyt należący do najstarszej naszej pociechy i z dezaprobatą pokręciłeś
głową. Pokazałeś jej w którym miejscu popełniła błąd na co ona tylko klepnęła
się w głowę i wypowiedziała ‘ dziękuje tatusiu’. Przyglądałam się całej tej
sytuacji z szerokim uśmiechem i cieszyłam się, że mam taką wspaniałą rodzinę.’
-To był najcudowniejszy czas mojego życia, Lou. Byłeś jego
częścią więc w większej mierze się do tego przyczyniłeś. Miałam cię przy sobie
ponad 50 lat. To dużo. Patrząc na przykład na Nialla i Emily, czy Zayna i
Perrie. Szkoda mi było, że nie mogli się cieszyć sobą tak długo jak nam było
dane. Teraz jesteś tam gdzieś na górze. Czekasz na mnie. Mam przynajmniej taką
nadzieję. – zaśmiałam się cierpko i na chwilę odwróciłam głowę w innym
kierunku. Po moim policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Znów spojrzałam na
marmurową płytę oznaczoną imieniem i nazwiskiem ‘ Louis Tomlinson’ – Tęsknie za
tobą. Wszyscy tęsknimy. Nie uwierzysz, ale George założył zespół. Grają razem z
kolegami w jakiś klubach. Ma wspaniały głos, po tobie go odziedziczył. Hope ma
już drugiego męża. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale łącznie mamy
już siedmioro wnuków. – ponownie zaśmiałam się. – Dziękuję ci, że byłeś przy
mnie przez te wszystkie lata. Dziękuję, że mamy teraz taką wspaniałą i wielką
rodzinę. Tylko ciebie wśród nas brakuje.
-Mamo! Chodź musimy się już zbierać! – zza moich pleców dobiegł
głos naszego syna. Podniosłam się z ławeczki, na której siedziałam. Schyliłam
się ostrożnie i odłożyłam na grób jedną łososiową różę z ogrodu przy naszym
domu.
-Kocham cię, kochanie. Zobaczymy się wkrótce. ~ odeszła od
jego grobu, żeby tej samej nocy móc spotkać się z nim w Niebie.
hey, hey!
oto jestem z imaginem z Lou! :D
mam nadzieję, że Wam się spodoba i że wybaczycie mi jeśli pojawią się w nim jakiekolwiek błędy czy nie zrozumiałe zdania ( pisałam o 2 nad ranem) :)
*
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next imagine :)
wow! to jest 'ergnuiowbdvouwbebvnsiawdahfocnaioswnfe' <3 tak dokładnie tyle jestem w stanie napisać :-)
OdpowiedzUsuńzatkało mnie! cudna jest ta historia :**
Jest niesamowity. *.*
OdpowiedzUsuńprzepiękny! :)
OdpowiedzUsuńnie mam słów by pisać ten imagin.
OdpowiedzUsuńon jest wspaniały.
dobra robota! :3
czekam na kolejny :)x
Piekny!!kocham twoje imaginy!!!juz nie moge sie doczekac nastepnego <3
OdpowiedzUsuńa jak po Londynie...jak wrazenia?? :)
awwww. czekam na następny ! <3
OdpowiedzUsuńAwww ale świetny <3
OdpowiedzUsuńhttp://closertotheedge1.blogspot.com/
Wspaniały i ciesze się, że wróciłaś
OdpowiedzUsuńKOCHAM WASZEGO BLOGA !
OdpowiedzUsuńzapraszam na bloga o zerrie http://xzerrieforeverx.blogspot.com/
jeju pod koniec, jak się zorientowałam o co chodziło w całym imaginie popłakałam się. :') był piękny. ♥♥
OdpowiedzUsuńOjjejciu.*-* Jakie to suodkie.<3 Awww.^^ Cudowny.<3 Przebilas sama siebie.:D Czekam na następny równie świetny.<3
OdpowiedzUsuń/Daniella.:*