#111
-Co wtedy odpowiadałaś? – ponownie zadałem pytanie. Udawałem
spokój. Nie chciałem wyjść na idiotę. Starałem się mówić podobnym tonem do jej
tonacji głosu.
-Odpowiadałam ci, że musisz poczekać, kotku. – mówiła to
takim głosem, że pragnąłem aby mówiła do mnie więcej. Co chwilę czułem na swoim
ciele dreszcz. Chcąc skorzystać z okazji postanowiłem działać dalej. Podniosłem
ramię i położyłem na oparciu za jej plecami. Kciukiem zacząłem gładzić jedno z
jej nagich ramion. Patrzyła na mnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem.
Podniecała mnie. Podejrzewam, że była tego całkowicie świadoma. Odstawiłem
swojego drinka na stolik. Przybliżyłem swoją twarz do jej ucha i odgarnąłem za
nie opadające długie włosy dziewczyny.
-A co jeśli nie chcę już dłużej czekać? – zapytałem
szepcząc.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Konsekwencji. Możesz mieć problemy przez naszą znajomość. –
obniżyłem swoją głowę na wysokość jej szyi. Zacząłem składać pocałunki na
delikatnie opalonej skórze.
-Nie dbam o to. – mówiłem w przerwach pomiędzy muśnięciami.
-Odważny jesteś. – chwyciła za mój podbródek i uniosła go na
wysokość swojej głowy. Spoglądała prosto w moje oczy. Po jej wyrazie twarzy
mogłem wnioskować, że nie jest zadowolona. Spodziewałem się uderzenia w twarz.
Przygotowywałem się na to przez tą chwilę ciszy. Nagle jej mimika nagle
złagodniała. Znów pojawił się jej zniewalający uśmiech. – Takich lubię. –
dodała po czym złączyła nasze usta w pocałunku. Delikatnie pieściła moje wargi.
Z każdą chwilą pragnąłem więcej. Przejąłem kontrolę nad naszymi ruchami i
zacząłem z łapczywością ją całować. Do współpracy zaprosiłem nasze języki,
które już po krótkiej chwili wykonywały dziki taniec. Wiły się. Plątały. To
wszystko sprawiało, że nie potrafiłem się opanować. W pewnym momencie ona
wszystko przerwała. Wstała i pociągnęła mnie za sobą. Z tego co udało mi się
ustalić kierowała się w kierunku wyjścia. Moje podejrzenia był trafne, bo
dokładnie minutę później staliśmy już na zewnątrz. Ona cały czas nie odzywała
się. Po prostu ciągnęła mnie za sobą w nieznane miejsce. Nie wytrzymałem i
szarpnąłem delikatnie jej rękę. Ważyła mało, więc bez żadnych problemów
wylądowała na ścianie. Przyparłem ją do zimnego podłoża i ponownie wpiłem się w
jej usta. Ułożyłem swoje dłonie na jej talii. Moja odwaga skłoniła mnie do
czegoś odważniejszego. Moje ręce pomału zjeżdżały na jej pośladki. Nie
protestowała. Podobało jej się to co robiłem.
-Chodźmy. – odparła po chwili. Niechętnie oderwałem się od
niej. Zaczęliśmy iść tylko jej znanym kierunku. Po otoczeniu można było
wywnioskować, że zbliżamy się ku plaży. Podpowiadał mi to wszędzie leżący
piasek. Po upływie kilkunastu minut można było też usłyszeć szum morza. Nie
miałem pojęcia skąd w Londynie morze, ale to był zupełnie inny świat. Nie
zdziwiło by mnie już nic. Wszystko było możliwe i nie obliczalne.
Stanęliśmy na drewnianym podeście. [T.I] ściągnęła swoje
buty. Niosąc je zgrabnie w swojej prawej dłoni szła w głąb plaży. Powoli
szedłem za nią. Mijaliśmy co chwilę drewniane budki, w których ludzie zwykle
mogli się przebierać. Dziewczyna nie zatrzymywała się przez dłuższy czas.
Zrobiło to dopiero wtedy gdy byliśmy wystarczająco daleko od wyjścia, czyli
drewnianego podestu. Usiadła przed jedną z budek i oparła
się o nią plecami. Zbliżyłem
się wolno i zająłem miejsce obok niej. Wpatrywała się w horyzont za który
zachodziło słońce. Była spokojna i w ogóle nie przypominała tej samej [T.I] z
klubu. Była taka jak jest zwykle. To była ta dziewczyna w której zakochałem się
w normalny świecie. Spoglądałem z zaciekawieniem na jej lewy profil. Ani na
moment nie oderwałem od niej wzroku. Po krótkiej chwili i ona na mnie
spojrzała. Nasze spojrzenia znowu się spotkały. Na jej twarzy zagościł tym
razem pogodny uśmiech. Odwzajemniłem go i złożyłem delikatny pocałunek na jej
wargach.
-Dlaczego właściwie zdecydowałeś się na mnie? – odezwała się
po chwili. - Przez tyle lat mnie
unikałeś. Pamiętam jak w liceum wyzywałeś mnie z kolegami. Robiłeś różne
przykrości, a teraz? – kolejny dziwny fakt. W realnym świecie nie chodziłem z
nią do żadnej szkoły. Ona uczyła się w Manchesterze, gdzie też mieszkała i
wychowywała się, a ja w Mullingarze i to w dodatku w szkole dla chłopców.
-Zakochałem się w tobie. Jesteś wyjątkowa. – zaśmiała się
nerwowo.
-Ale dlaczego się we mnie zakochałeś? To coś poważnego, a
samo z siebie nie przychodzi.
-Wiesz… - zawahałem się. – Miłości nie da się zdefiniować.
Kocha się za nic. Tak jest w moim przypadku.
-Zaraz, zaraz. Przed chwilą mówiłeś tylko o zakochaniu, a
teraz już o miłości.
-Dla mnie to bez różnicy. – uśmiechnąłem się do niej.
Ułożyłem się wygodnie na piasku. Przyciągnąłem ją delikatnie do swojego ciała.
Położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Nie mogłem uwierzyć, że tak blisko
mnie leży dziewczyna moich marzeń. Miałem ją na wyciągnięcie ręki i mogłem się
nią cieszyć. Każdym jej gestem i słowem. Była moja. Nikogo innego. Podobało mi
się to stwierdzenie. Otoczyłem jej plecy swoim ramieniem i złożyłem pocałunek
na czubku jej głowy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo wiedziałem że to
początek czegoś pięknego i za razem niebezpiecznego. Nie obawiałem się niczego.
Byłem w innym świecie. Jak na razie nie miałem zamiaru wracać do tego
normalnego. Tu było mi dobrze...
TO JESZCZE NIE JEST KONIEC!
podejrzewam że będą jeszcze 2 części.:)
dzisiaj tak krótko, bo nowa część będzie zaczynać się czymś o czym bardzo lubię pisać.
to znaczy, że tak jakby zaczyna się nowa scenka.
postaram się, żeby te dwie części były dłuższe niż te pozostałe.:)
*
mam nadzieję, że Wam się podobała ta część.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next part.:)