#116
Przewieźli ich daleko poza tereny Holmes Chapel. W wozach panowała napięta atmosfera. Nikt nie wiedział czego powinien się spodziewać. Nie mieli tej świadomości, że większość z nich może już nie wrócić do domu. W powietrzu wisiał strach, jednak nikt nie odważył się go okazać. Bali się że dotknie ich przez to bolesna kara. Harry siedział starając się okazywać spokój. Mocno trzymał za rękę siedzącą obok niego Blondynkę, która z opartą o iego ramię głową wpatrywała się w niespokojnych ludzi. Mocne szarpnięcie wytrąciło wszystkich z przemyśleń. Dziewczyna popatrzyła niepewnie na Bruneta, który próbując dodać jej otuchy uśmiechnął się delikatnie. Przybliżył się do jej ucha. Delikatnie musnął jego płatek i wyszeptał ciche: 'Kocham Cię'. Nie zdąrzyła mu niczym odpowiedzieć, bo mocne światło dzienne wpadło do wnętrza wozu. Zakryli oboje nieprzyzwyczajone oczy wolnymi dłońmi.
-Wychodzić! - usłyszeli głośne popędzanie. - Kobiety z dziećmi na lewo, mężczyźni na prawo! - poczuli przerażenie. Mieli zostać rozdzieleni, niewiadomo na ile i po co. Nie wiedzieli czy w ogóle jeszcze się zobaczą. - Szybciej! - mężczyzna w mundurze popchnął Harryego w prawo powodując tym samym, że ich dłonie rozłączyły się. Stali w dwóch wielkich tłumach kobiet i mężczyzn. Starali wyszukać siebie wzrokiem. Udało im się to tylko na moment, bo dwie odseparowane grupy ruszyły w przeciwnych kierunkach. Stracili siebie z oczu, atracili nadzieję na wolność - na wspólną wolność.
*późna jesień*
Po kilku miesiącach spędzonych w obozie chłopak był wyczerpany. Wiedział, że nie może narzekać. Za każdym razem gdy jakiś desperat ważył się odezwać zostawał zdzielony pałką policyjną po plecach. Często zdarzało się, że tacy nie wychodzili z tego cali. Umierali z wycieńczenia. W męskim obozie zaczęło pomału ubywać robotników, których śmiało można bylo nazwać więźniami. Harry z załamaniem przyglądał się temu wszystkiemu. Nie miał pojęcia co dzieje się z [T.I] i czy w ogóle jeszcze żyje. Tak bardzo bał się jej bezpieczeństwo, nawet nie potrafił jej pomóc. Ten fakt dobijał go jeszcze bardziej niż sama ciężka praca. Chciał mocno przytulić ją do siebie i obiecać, że wszystko będzie dobrze. Wszystko było nie możliwe dopóki na wartę nie wkroczył nowy stróż. Styles nie robiłby sobie nic tego gdyby jeden fakt. Znał dobrze nowego. W tym człowieku rozpoznał swojego przyjaciela z którym do nie dawna przesiadywał całymi ( wolnymi od pracy) dniami przy kopaniu lichego kawałka materiału służącego wtedy za piłkę. Nie miał pojęcia skąd Niall wziął się na takiej pozycji w niemieckim wojsku, ale cieszył się, że mógł go zobaczyć.
-Potrzebny jeden ochotnik do przenoszenia cegieł na blok 15! - usłyszał głos z irlandzkim akcentem.
-Kto będzie temu nadzorował? - zapytał jeden z więźniów.
-Ja będę! - serce Harryego nagle zaczęło szybciej bić. Nadarzyła się okazja, aby mógł porozmawiać z przyjacielem.
-Zgłaszam się na ochotnika! - wykrzyknął pomimo ogromnego zmęczenia.
*
-Powiedz mi czy z nią wszystko w porządku. Proszę. - popatrzył na Irlandczyka błagającyłagającym spojrzeniem podczas gdy dano mu chwilę na odpoczynek.
-Żyje. Jest w żeńskiej części obozu. - kamień z serca Harryego spadł. Miał pewność, że nadal ma dla kogo się tak męczyć. - Jej barak został zalany.
-Co to oznacza? - zapytał zaniepokojony.
-Panuje tam ogromna wilgoć i jest tam o wiele chłodniej. Ten marny piec nie działa już tak samo. W takich okolicznościach w ogóle nie jest potrzebny. Nic nie daje.
-Da się przenieść ją gdzieś indziej? Żeby nie przebywała w takich warunkach?
-Na razie nie da się nic zrobić. - odparł zrezygnowany.
-A czy byłbyś w stanie coś dla niej przemycić? - Blondyn spojrzał na Loczka, który ze zmęczeniem w oczach przyglądał mu się.
-Postaram się. - uśmiechnął się delikatnie. Harry odwzajemnił jego mimikę i przystąpił do zdejmowania swojego bawełnianego wierzchniego odzienia. Został już tylko w cienkiej flanelowej koszuli, która nie dawała mu zbyt wiele ciepła. Nie liczyło się to wtedy dla niego. Wiedział, że tam po drugiej stronie obozu żyje jego największy skarb, który za wszelką cenę musiał chronić. -Musi być dla ciebie bardzo ważna. - Harry popatrzył na Nialla nie do końca wiedząc o co mu chodzi. - Nie każdy poświęcił by swoje źródło ciepła dla kobiety.
-Ona nie jest zwykłą kobietą. Zasługuje na wszystko. Muszę zadbać o mój jedyny powód do życia. - Horan uśmiechnął sie z uznaniem na swojego przyjaciela. - Masz kawałek papieru i ołówek? -zapytał po chwili. Niall poszperał głębiej w kieszeniach swojego munduru. Znalazł skrawek papieru który służył jako zwolnienie z wszelkich prac siłowych. Blondyn bez namysłu oderwał kawałek kartki i podał swojemu przyjacielowi. Po chwili do dalszego przeszukiwania swoich kieszeni. wyciągnął mały, mocno przytęperowany ołówek. On również powędrował w ręce Stylesa. Loczek nabazgrał coś szybko na papierze po czym zawinął go w kulkę i wsadził w kieszeń kurtki, którą Niall miał przekazać [T.I].
-Jest szczęściarą mając ciebie.
*
-Wstajemy! 'Wacha' idzie! - krzyknąła jedna z więźniarek z bloku 29. Wszystkie dziewczęta jak oparzone podniosły się, przez co do kostek brodziły w zimnej wodzie. Usłyszały charakterystyczne skrzypnięcie otwierających się drzwi.
-[Twoje nazwisko]!- zziębnięta dziewczyna wzdrygnęła się. Nie wiedziała co ją czeka. Wiele nasłuchała się historii o tym jak to jeden ze strażników upodobał sobie więźniarke i później bez skrupułów zmuszał ją do czegoś czego ona naprawdę nie chciała, a co odciskało wielkie piętno na jej psychice. Poczuła jak nogi jej miękkną. Powoli zaczęła zbliżać się do wyjścia z baraku. Z opuszczoną głową stanęła na przeciw 'wachy'. - Pójdziesz ze mną. - po całym budynku rozniósł się cichy szelest. [T.I] przełknęła ślinę i próbowała przygotować się na to najgorsze. - Stój i spójrz na mnie. - ponownie usłyszała głos strażnika kiedy stali już na zewnątrz. Niepewnie podniosła głowę ku górze. Jej oczom ukazała sie znajoma postać o włosach.
-Niall? - zapytała cicho. Uśmiechnął się do niej i niemal od razu przyciągnął do siebie jej drżące ciało.
-Spokojnie. Nic ci nie zrobię. - zaczął gładzić ją po włosach. - Mam coś dla ciebie. - oddalił [T.I] od siebie i wyciągnął z jego torby bawełnianą kurtkę. Dziewczyna z nie dowierzaniem patrzyła na podarunek.
-Nie wiem jak mam ci dziękować. - odparła z radością wpatrując sie w ubranie.
-To nie mi powinnaś dziękować. -uśmiechnął się, tym samym wprawiając dziewczynę w zakłopotanie. - Załóż ją na siebie, a gdy będziesz już na swojej pryczy dokładnie przeszukaj kieszenie. - [T.I] posłuszenie wykonała polecenie Blondyna. Wróciła do baraku ubrana w ciepłe ubranie. To wywoła ło szepty o rzekomym romansie [T.I] z nowym strażnikiem. Próbowała nie zwracać uwagi na wścibskie spojrzenia i chamskie komentarze. Cały czas zastanawiała się co może być w kieszeniach kurtki. Od razu gdy znalazła się na swoim łóżku wsadziła obie ręce w kieszenie. Wydobyła z jednej z nich drobny skrawek papieru. Odwinęła go wolno. Wlepiła swoje oczy w zawartość kartki. Na jej twarz wtargnął uśmiech - pierwszy raz od bardzo dawna nie był wymuszony. Przeczytała tekst kilka razy bo tak naprawdę nie mogła uwierzyć. Już dawno straciła nadzieję na kontakt z nim. Wtedy wiedziała, że ukochany żyje i pomimo trudności jest tam dla niej.
'Kocham Cię. Niedługo się zobaczymy.
Harry. xx '
hey! Tak jak wam obiecalam sstarałam się coś napisać i coś dodać. Także macie tutaj kolejną część z Harrym .
Musicie mi wybaczyć ale naprawde trudno dodaje sie przez telefon.
Przepraszam za błędy. :)
10+ komentarzy= next part. :) ♡