Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 października 2013

#126 Niall PART~5~

#126

-Cześć. – odparł po chwili ciszy. – Mogę wejść? – chwilę patrzyłam na niego niedowierzając własnym oczom. Naprawdę nie spodziewałam się, że właśnie w tym dniu zastanę go u mnie w mieszkaniu. Równie dobrze mógł przecież pójść i zacząć imprezować ze swoimi przyjaciółmi z ‘wielkiego świata’. To by było chyba najlepsze rozwiązanie w jego przypadku. W roli odpowiedzi tylko odsunęłam się. Z jego ust wydobyły się ciche słowa podziękowania i już po chwili znajdował się wewnątrz moich skromnych progów. Zatrzymał się niespodziewanie i odwrócił się w moją stronę lustrując swoim przeszywającym spojrzeniem całe moje ciało. – Jak się czujesz? – zapytał po chwili. Jego słowa w jakiś sposób mnie tknęły. Spojrzałam na niego z delikatną pogardą, a w moich oczach na nowo zaczęły gromadzić się łzy.
-Jak się czuję? – powtórzyłam po nim pytanie. – A jak myślisz? – nie mogłam nic poradzić, ale mój ton sam przekształcił się w jego gniewną formę. – Jak ma się czuć dziewczyna zdradzona przez swojego chłopaka,
który przez cały czas zapewniał ją, że ją kocha i że dla niego nie istnieje nikt inny niż ona sama? – pytałam znacznie unosząc głos. Było to bardzo egoistyczny, gdyż przez tą chwilę zapomniałam o tym, że on także został zdradzony. Dopiero po chwili doszło do mnie, że naskoczenie na Nialla w niczym nie pomoże. – Przepraszam. – ściszyłam głos. – Czuję się fatalnie. – w końcu odparłam na jego pytania przy okazji odwracając głowę w bok by nie utrzymywać nadal z nim kontaktu wzrokowego.
-Nie masz za co przepraszać. Rozumiem. – odparł równie cicho jak ja.
-Wszystko przez to, że nie potrafię przestać o tym myśleć. Nie potrafię się pozbierać. – jedna łza wypłynęła na mój policzek. – Pokazał mi, że tak naprawdę rzucał słowa na wiatr i byłam nikim dla niego. Czuję się tak teraz. Jak śmieć.
-Nie mów tak. – wtrącił.
-Nie poradzę sobie z tym. – mówiłam i zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami. – Odkąd pamiętam był ktoś przy mnie, a teraz? Teraz jestem sama. Nie wiem co mam o tym myśleć. Ja.. ja boję się. Boję się żyć w samotności. Jestem za słaba. – Blondyn gwałtownie zbliżył się do mnie i chwycił w swoje silne dłonie moją twarz. Maksymalnie jak tylko potrafił zmniejszył odległość między nami. Czułam jego miętowy oddech na moich policzkach i ustach. Zagryzłam policzek od wewnątrz próbując zahamować łzy.
-Nie jesteś sama, rozumiesz?! – mówił patrząc prosto w moje oczy. Nie dałam rady. Na moje policzki swobodnie wypłynął cały potok łez. Zmrużyłam oczy i delikatnie oparłam swoje czoło o jego tors pozbywając się tym samym jego dłoni z mojej twarzy.
-Nie mam już nikogo. – wypowiedział pod wpływem emocji przez łzy. –  Czuję się jak zużyta chusteczka. Pomięta i porzucona w koszu. Nikt już nie będzie mnie chcieć. – wychlipałam przy okazji co chwilę dławiąc się słonymi kroplami wypływającymi spod moich powiek. Oderwałam się od niego. Przeszłam na drugi koniec pokoju. – Nikt… - powiedziałam ostatni raz i odwróciłam się z powrotem w jego stronę. Chłopak cały czas wpatrywał się we mnie, a po jego policzkach także spływały łzy. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale płakał. Może czuł się tak fatalnie jak ja?
-Ja chcę! – krzyknął nagle. Ton jego głosu jeszcze bardziej wywołał u mnie kolejny napływ łez. Zanim się obejrzałam on znowu był blisko mnie. Chwycił ponownie za moje policzki i tym razem oparł swoje czoło o moje. Przez chwilę próbował złapać oddech. Cały czas miał zamknięte oczy, a ja tylko lustrowałam jego idealną twarz. Próbowałam sobie uzmysłowić sobie co tak naprawdę Niall przed chwilą powiedział. To mojego wyczerpanego organizmu nic nie dochodziło z łatwością.
Horan wolno otworzył swoje oczy. Spojrzał prosto w moje. Jednym z kciuków zaczął kreślić bliżej nie określony mi wzór na moim policzku. Wziął głęboki oddech i wypuścił zbędne powietrze ze swoich płuc.
-You’ll never love yourself half as much as I love you. – zaczął cicho śpiewać. – And you’ll never treat yourself right darling but… - jego anielski głos chwilowo się załamał a sam przerwał kontakt wzrokowy ze mną. Kontynuował - … but I want you to. – chwycił mój podbródek i uniósł go do góry, aby mógł spojrzeć w moje oczy. – If I let you know I’m here… - zaczesał pasemko moich włosów za ucho. - … for you. – otarł swoim kciukiem jedną samotnie spływającą łzę z mojego policzka. – Maybe you’ll love yourslef… - delikatnie ucałował moje wargi. - …like I… - złożył kolejny pocałunek na moich ustach- … love you. – tym razem trochę mocniej naparł swoimi ustami na moje. Mogę śmiało powiedzieć, że w jego pocałunku czułam nutę desperacji. Nie dałam mu długo czekać i oddałam pocałunek czując silną potrzebę tego. Nie był taki
jak ten poprzedni, ten pod jemiołą. Był zupełnie inny. Wyjątkowy, czuły, wspaniały. Miał w sobie to coś czego kiedyś bardzo mi brakowało. Poczułam motyle w brzuchu kiedy swoimi wargami pieścił moje. Był delikatny i namiętny za razem. Ciepły, dziwnie ogrzewający moje usta. Chłopak wolno odsunął się ode mnie, zostawiając mnie w delikatnym otępieniu. – Zawsze się kochałem. – odparł po chwili. – Od momentu kiedy zacząłem być świadom co to znaczy miłość. Zakochałem się w tobie wtedy pod tym dębem, w ten upalny sierpniowy dzień. W dzień kiedy rozbiłem swoją ulubioną skarbonkę i przejechałem połowę miasta na rowerze, żeby kupić dwie plastikowe obrączki. W dzień naszego ślubu. Był to najlepszy dzień mojego życia. Obiecałaś mi, że do końca życia będziesz moja. Przez dłuższy czas miałem tą świadomość, że cię mam. Przez cały czas czułem zazdrość kiedy rozmawiałaś z innymi chłopakami na przerwach w szkole lub na podwórku. Nie lubiłem kiedy na biologii do pary przydzielano ci Grega. Patrzyłem wtedy na was i nie skupiałem się na niczym innym. Zazwyczaj to Mary robiła wszystko za mnie. – odwrócił na chwilę swoją głowę. – Najwyraźniej źle oceniłem całą sytuację. – jego wypowiedź wprowadziła mnie w konsternacje. Nie miałam pojęcia co powiedzieć lub jak to rozumieć. – On mi cię ukradł. – wszystko nagle stało się jasne. Tym bardziej nie wiedziałam co powiedzieć. – Miał szanse, ale ją spieprzył po całości. – spojrzał w moje oczy ponownie. – Teraz to ja chciałabym się wykazać. Chcę pokazać ci ile dla mnie znaczysz. Chcę pokazać ci jak powinno się ciebie traktować. Chcę twojego szczęścia, dlatego zrozumiem jeśli powiesz, że to jeszcze nie pora i że nie jesteś gotowa na coś nowego. Czekałem tyle czasu na ciebie to wytrzymam choćby kolejne tyle, ale żebyś ty była zadowolona. Zrobię to dla ciebie. – jego piękne słowa spowodowały, że przypomniał mi się dzień naszego młodzieńczego ‘ślubu’. Wszystko było idealne, takie beztroskie i wspaniałe. Zawsze to czułam podczas zabawy z nim w dzieciństwie i w późniejszym życiu, aż do teraz. Kąciki moich ust delikatnie drgnęły, aż w końcu uniosłam je powoli do góry. Tym razem to ja ujęłam jego twarz w dłonie i zatopiłam usta w pocałunku, który naprawdę pomagał zapomnieć i z biegiem czasu zaczął leczyć rany.
 ~ THE END ~
Do jednego z anonimowych czytelników:
nie pomyślałaś, że tamta część była krótka, bo następna tego wymagała?
jak nie chcesz komentować, to trudno.
przyzwyczaiłam się do takiego trybu spraw.
*
napiszcie mi co myślicie o tym :) 






sobota, 26 października 2013

#125 Niall PART~4~

krótko, bo krótko ale jest.

#125

Chłopak przeniósł swoją rękę z mojego ramienia na mój policzek. Swoim kciukiem zaczął kreślić małe kółka na jego powierzchni. Moje pięści bezwiednie się zacisnęły. Przypomniało mi się, że w jednej dłoni nadal trzymałam materiał koszulki należącej do Grega. Spojrzałam delikatnie na nią, a później na moment w oczy Nialla. Oderwałam się od dotyku jego delikatnej dłoni i odwróciłam się z powrotem w stronę drzwi prowadzących do pokoju brata Nialla. Wolną dłonią chwyciłam klamkę i powoli przekręciłam ją. Po upływie zaledwie kilku chwil pchnęłam drewniany prostokąt przed siebie. To co zobaczyłam utrzymało mnie w przekonaniu, że na pewno nigdy nie chciałam tego widzieć. Obraz zza drzwi utknął głęboko w mojej pamięci i odcisnął ogromne piętno na duszy i sercu. Do moich uszu dobiegły jęki wydobywające się z jej ust. Drugim faktem było to, że mówił mi przez cały czas, żebyśmy zaczekali z tym do ślubu. Mówił, że jemu nie
potrzebne jest moje ciało, żeby mnie kochać. Mówił, że wystarcza mu sama moja osobowość i serce. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Pomimo raniącego mnie widoku nie potrafiłam się odwrócić. Niewidzialna bariera nie pozwalała mi ruszyć się w przód lub cofnąć się w tył. Łzy zaczęły torować sobie drogę na mojej twarz. Cały świat jakby zniknął. Byłam tylko ja, Greg i Margaret leżąca na nim naga. W końcu z moich ust wydobył się dźwięk rozpaczy i szloch, które od razu przykuły ich uwagę. Zaskoczenie, strach, a jednocześnie zadowolenie kryły się w ich oczach. Dziewczyna odgarnęła grzywkę opadającą w tamtym momencie na jej twarz, Greg podarł się na łokciach i tempo wpatrywał się we mnie.
-[T.I]… - powiedział po chwili. – Niall… - dodał. – Ja to wyjaśnię. – odparł i chciał jeszcze coś dodać, ale a nie mogłam i nie chciałam tego słuchać. Dźwięk jego głosu brzydził mnie. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Zatkałam usta dłonią i szybko ruszyłam w stronę schodów. W między czasie otarłam się o ramię Niallera. Złapał on moje przedramię i próbował przyciągnąć mnie do siebie. Może chciał mnie przytulić i udzielić mi tym wsparcia. Nigdy się tego nie dowiedziałam, bo najzwyczajniej w świecie wyrwałam się i uciekłam. Jak tchórz. Nie obchodziło mnie wtedy zdanie innych – chciałam się znaleźć jak najdalej tego domu i tych wspomnień. Zbiegłam na dół, szybko założyłam buty i narzuciłam na grzbiet swoją kurtkę przy okazji zgarniając z małej komody klucze do auta. Wybiegłam na zewnątrz i pędem rzuciłam się w stronę garażu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Nie ruszyłam jednak. Dopiero teraz poczułam tak mocne uderzenie bólu. Zostałam zdradzona, ośmieszona. Pokazał mi, że tak naprawdę byłam dla niego nikim. Czułam się wtedy jak śmieć. Jak niepotrzebna szmata rzucona w kąt.
*
Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń i mnóstwo wiadomości wyświetlały się na ekranie mojej komórki. Nawet nie wiedziałam od kogo są. W ogóle nie podnosiłam urządzenia przez ostatnie dni. Nie obchodziło mnie nic. Odizolowałam się od świata. Wróciłam do mojego mieszkania w Dublinie. Wyciszyłam komórkę, odłączyłam telefon stacjonarny. Byłam w rozsypce. Święta po raz pierwszy w swoim życiu spędziłam samotnie otoczona stertą chusteczek. Nie miałam nikogo przy sobie, żeby porozmawiać. Podczas gdy związek mój i Grega jeszcze trwał nie przywiązywałam zbytniej uwagi do kontaktów z ludźmi. Byłam zbytnio
pochłonięta fałszywą ‘miłością’ Grega. Żałowałam tego tak bardzo. Zostawiłam dla niego wszystko, a on tak po prostu zabawił się moimi uczuciami. To był cios poniżej pasa i przez to moim jedynym wigilijnym towarzyszem była cisza.
*31 grudnia/ Sylwester*
Leżałam na kanapie ubrana w stare dresy i otoczona ciepłym kocem. Na dworze od kilku godzin puszczano już pojedyncze petardy. Huki i świsty dolatywały non stop do moich uszu. Ale to mi nie przeszkadzało. Nic mi nie przeszkadzało. Byłam pochłonięta przez swoje myśli. Nie potrafiłam się na niczym skupić. Nawet na bezsensownym świątecznym filmie, który właśnie leciał w telewizji. Co chwilę pociągałam nosem, ale nie z zimna ani kataru. Już nawet nie płakałam. Każda następna łza powodowała, że czułam jakby na moim policzku coś się wytapiało. Czułam ogromny ból i pieczenie wtedy. Ale to nie było ważne. Zaczęły nachodzić mnie myśli typu ‘ w czym nie byłam wystarczająco dobra dla Grega, że dopuścił się zdrady. Moja samoocena gwałtownie spadła, mniemanie o samej sobie nie należało do tych najlepszych. Cały czas to pytanie nurtowało moją podświadomość. Miałam już tego serdecznie dość. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Nie potrafiłam o niczym innym myśleć. Nie dało się tego tak łatwo zapomnieć – to za bardzo bolało.
Z wszelkich moich przemyśleń wytrącił mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Nie reagowałam. Wolałam udawać, że mnie nie ma niż pokazać się komukolwiek w tym stanie jaki prezentowałam. Gdy dzwonek rozległ się po mieszkaniu po raz drugi postanowiłam jednak pójść i otworzyć. Z niechęcią przeniosłam wzrok na drzwi frontowe, a kiedy zamiast dzwonka pojawiło się walenie w drzwi powoli powlokłam się w ich stronę. Przekręciłam zamek i przyciągnęłam prostokąt do siebie. Powoli podniosłam wzrok do góry umiejscawiając zaczerwienione i podpuchnięte oczy na postaci stojącej przede mną. W tamtym momencie jego najmniej się spodziewałam. Za drzwiami stał chłopak z blond czupryną w której gdzie nie gdzie zaplątane były płatki śniegu. Popatrzył na mnie i delikatnie uniósł kąciki swoich ust do góry.
-Cześć. – odparł po chwili ciszy...
dziękuje za komentarze pod poprzednim postem.
naprawdę wiele dla mnie znaczą.
*
zasada jest nie zmienna.


środa, 23 października 2013

#124 Niall PART~3~

tego posta nie mam komu zadedykować, bo wasze wymagania co do imaginów wgl temu
nie dają rady sprostać.

#124

*
-Jesteś szalony! – krzyknęłam śmiejąc się.
-Nie zaprzeczę. – on również nie potrafił się opanować.
-Jak mogłeś rzucić tego biednego gołębia na lodowisko?! – powiedziałam gdy w tym samym czasie weszliśmy na mały drewniany mostek. Przyspieszyłam kroku i przysiadłam na barierce. Nialler chwile jeszcze szedł w moją stronę po czym dołączył do mnie nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Reakcja niektórych ludzi, którzy zobaczyli ptaka na tafli lodu była bezcenna. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej paniki i popłochu. Niektórzy zachowywali się jakby na lodowisko wkroczył uzbrojony w broń mężczyzna. Wyrazy ich twarzy były przekomiczne.
-Nie chcę żebyś się nudziła. – odparł nieco spokojniej.
-Z tobą? – zapytałam i spojrzałam na niego. – Nigdy. – poczochrałam jego włosy.
-Oh, bo się zarumienię. – powiedział imitując mój głos.
-Przestań! Ja wcale tak nie mówię! – uderzyłam go delikatnie w ramię. – Świetnie się dzisiaj bawiłam. – odparłam po chwili ciszy.
-Nawet nie wiesz jak cieszę się, że mogłem umilić ci ten czas. – uśmiechnął się uroczo po czym zagryzł dolną
wargę. – Mam coś dla ciebie. – odrzekł i od razu zaczął przeszukiwać kieszenie w swojej kurtce. Nadal chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się kiedy wyciągnął małe czerwone pudełeczko na obrączki. Spojrzałam na nie niepewnie, nie wiedząc czego móc się dalej spodziewać. Chłopak bez słowa wręczył mi je i czekał. Pociągnęłam wolno za klapkę i dostrzegłam dwa plastikowe pierścionki, które można wylosować w automacie. – Pamiętasz je?
-Czy to… - zawahałam się. – Nasze stare ‘obrączki ślubne’? – mój uśmiech poszerzył się.
-Tak. Wydałem na nie wszystkie drobne które miałem w skarbonce. To była pierwsza poważna inwestycja dla mnie, a raczej dla nas. – Popatrzyłam na niego. – Pamiętasz jak obiecywałaś mi, że do końca życia będziesz moją żoną. – przytaknęłam i zaśmiałam się.
-Nie byliśmy zgodnym małżeństwem. Nasze kłótnie o pluszami były bardzo zacięte. – tym razem to on zaśmiał się. – Ale nie było aż tak źle. – uniósł swoją głowę do góry by móc na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się w delikatny sposób cały czas wpatrując się w moje oczy. Mogę śmiało przysiąc, że jego spojrzenie miało jakiś przekaz. Nie było takie jak zwykle. Wcześniej kilkakrotnie mierzyliśmy się na wzrok, ale nigdy jeszcze tak bardzo nie zatonęłam w tęczówkach w kolorze letniego, bezchmurnego nieba.
-No pocałuj ją w końcu, chłopcze. – usłyszeliśmy czyjś głos, który w żaden sposób nie wydawał się znajomy. Oboje jednocześnie odwróciliśmy głowy w stronę z której dochodził dźwięk. Nieopodal nas, w poświacie latarni, stał drobny staruszek podpierający się laską. – Poza tym jemiole się nie odmawia. – zdezorientowana całą tą sytuacją spojrzałam w górę. Faktycznie ponad naszymi głowami zwisało kilka
gałązek jemioły przywieszonych na drewnianym palu. Poczułam jak kumuluje się we mnie ciepło. Doznałam coś w rodzaju przyjemnego skręcenia się żołądka. Spojrzałam nieśmiało na Nialla. Siedział on znacznie bliżej mnie. Jego twarz była bardzo blisko mojej. Horan spojrzał najpierw na moje usta, a chwile później w moje oczy. Zastanawiałam się co on teraz myśli. Chciałam wiedzieć czy też poczuł to wewnętrzne ciepło. Chwilę później poczułam jak jego usta stykają się z moimi i wiercą się w wolnym rytmie. Myślałam, a wręcz byłam przekonana o tym, że będzie to po prostu zwykły całus, jednak on co raz to czulej pieścił moje wargi swoimi. Przymrużyłam oczy, aby móc w pełni rozkoszować się tą chwilą. Naprawdę nieziemsko całował. W pewnym stopniu zaczęłam zazdrościć Margaret, że może to mieć na co dzień. Właśnie! Margaret! Nie mogłam tego robić. To było nie fair nawet jeśli wchodziła w grę jemioła nad nami. To nie miało prawa się wydarzyć. Oboje mieliśmy kogoś. Oderwałam się od niego by móc zobaczyć jego zdezorientowany wyraz twarzy. Nie doszło do niego jeszcze co zrobił.
-Powinniśmy już wracać. – odparłam szybko zeskakując z barierki.
-Taak… - dodał bez przekonania. – Powinniśmy…
*
Samochodu rodziców Nialla wciąż nie było na podjeździe przed domem. Oznaczało to, że w dalszym ciągu ich nie było. Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się co mogą tak długo robić w sklepach. Razem z Niallem weszliśmy do domu. Od razu uderzyło w nas ciepło i przyjemny zapach cynamonu roznoszący się po całym budynku. Rozejrzałam się po przedpokoju. Zaniepokoiła mnie panująca cisza wokół. Zdjęłam powoli swoje buty i kurtkę. Odłożyłam wszystko na właściwych miejscach i ruszyłam w głąb pomieszczenia. Rozglądałam się po każdym możliwym pokoju szukając chociażby drobnej oznaki obecności Grega lub Margaret. Jedyną poszlaką była jego koszulka leżąca na podłodze w salonie. Schyliłam się obok niej i chwyciłam ją do rąk, a nogi same zaniosły mnie na schody.
-Coś się stało? – zapytał nagle Niall. Nie odpowiedziałam na jego pytanie tylko szłam dalej. Pierwsze drzwi, które zobaczyłam były wejściem do pokoju Blondyna. Otworzyłam je, ale w pomieszczeniu panowała tylko cisza i ciemność. Następny był pokój Grega i mój. Drzwi do niego także były zamknięte. Podeszłam bliżej i chwyciłam za klamkę. Chwilę zastanawiałam się co ja właściwie robię. Moje przypuszczenia były idiotyczne. – Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Nialla za sobą, a chwilę później jego rękę przekręciła mnie w jego stronę, powodując że stałam tuż przed nim. W jego oczach kryła się troska. Troska o mnie. Wszystko powodowało to, że czułam silną potrzebę wtulenia się w jego tors. W ciągu tych kilku godzin pokazał mi co tak naprawdę on znaczy dla mnie i co ja znaczę dla niego.
Chłopak przeniósł swoją rękę z mojego ramienia na mój policzek. Swoim kciukiem zaczął kreślić małe kółka na jego powierzchni. Moje pięści bezwiednie się zacisnęły. Przypomniało mi się, że w jednej dłoni nadal trzymałam materiał koszulki należącej do Grega. Spojrzałam delikatnie na nią, a później na moment w oczy Nialla. Oderwałam się od dotyku jego delikatnej dłoni i odwróciłam się z powrotem w stronę drzwi prowadzących do pokoju brata Nialla. Wolną dłonią chwyciłam klamkę i powoli przekręciłam ją...
to trochę przykre.
pod postem o dedykacjach w ciągu 2 dni pojawiło się 16 komentarzy, 
natomiast pod poprzednią częścią z Niallem w 2 dni było ich zaledwie 7.
pominę już niektóre fakty z tym związane...
chciałam tylko serdecznie podziękować osobą które komentują każdy post, a nie tak jak niektórzy
w kratkę, albo wcale.
*
znacie zasadę.
także..


piątek, 18 października 2013

#123 Niall PART~2~

tą część dedykuję 'Marzycielce'
mam nadzieję, że Ci się spodoba (; x

#123

*
-A więc Margaret, czym się zajmujesz? – zapytał podekscytowany jej obecnością Greg. Nikt inny się w tej chwili dla niego nie liczył. Nie powiem, było to bardzo irytujące.
-Ale jak to? To ty nic nie wiesz, że pracuję jako modelka dla Victoria’s Secret? – wyglądała na oburzoną. – A ty wiedziałaś? – zwróciła się do mnie. Pokręciłam przecząco głową. Spojrzałam na moment w stronę Nialla, który przez chwile patrzył na mnie, a następnie wrócił wzrokiem do swojej lampki z czerwonym winem. – Niall! Dlaczego nie powiedziałeś nikomu? – zapytała z pretensją w głosie, trącając przy tym ramię Blondyna.
-Jakoś nie było okazji. – odpowiedział beznamiętnie wpatrując się w pustą przestrzeń przed nim po czym uniósł swój kieliszek na wysokość swoich ust. Widać było, że miał czegoś dość. Był zmęczony. Może podróżą, a może pustą gadką jego dziewczyny. Nie byłam tego pewna, trudno było odczytać cokolwiek z
jego wyrazu twarzy. Był tak jakby zagubiony, niepewny. Wiele można było odczuć. Jego mama też to dostrzegła. Podczas kolacji kilkakrotnie klepała swojego syna po ramieniu pytając czy dobrze się czuje. On za każdym razem odpowiadał pozytywnie, chcąc uspokoić Maurę, która teraz zmagała się z stertą brudnych naczyń. Bez wahania wstałam od stołu. Podeszłam do kobiety, odebrałam z jej rąk część talerzy proponując przy tym swoją pomoc, na którą z uśmiechem przystała.
*
-Nie przypominam sobie, żeby Niall gustował w takich kobietach. – Maura odparła podczas gdy podałam jej, już wtedy, czysty, ale mokry talerz do wytarcia. Wiedziałam, że coś ją trapi. W trakcie kolacji odzywała się tylko kilka razy do Niallera i dwukrotnie wysłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Nic poza tym. W sumie nie dała rady nic powiedzieć. Margaret w kółko mówiła o swoich przeżyciach z Paryża.
-To znaczy jakich? – zapytałam.
-Sztucznych. – spojrzałam na skupioną twarz kobiety. Była naprawdę przejęta swoją drugą ‘synową’. – Zawsze lubił takie jak ty. Dobrze wychowane, uprzejme, z pięknym uśmiechem. Cenił w dziewczynach naturalność. – uśmiechnęłam się delikatnie. Był to ogromny komplement z jej strony. Maura od zawsze była
dla mnie jak druga mama. Była najbliżej mnie kiedy zginęła jej przyjaciółka, a moja matka. Ona była moim największym wsparciem. – Szczerze powiedziawszy myślałam kiedyś, że ty i Niall będziecie, no wiesz, razem. Zawsze byliście blisko siebie. Kiedy bawiliście się razem to Niall był księciem, który ratował swoją królewnę z wieży. – pamiętam to dobrze. Ja byłam księżniczką, Niall rycerzem na białym koniu, a Greg zawsze odgrywał role smoka, który pilnował mojej wieży. – Naprawdę zdziwiłam się kiedy przyszliście do mnie i oznajmiliście, że się spotykacie z Gregiem. Byłam w szoku. – zaśmiała się cichutko. – Ale cieszę się, że chociaż on dobrze ulokował swoje uczucia. – uśmiechnęła się serdecznie. – Chociaż większym szokiem było spotkanie z Margaret. Tego to już kompletnie się nie spodziewałam. – mówiła osuszając następne naczynie. – Kocham moje dzieci, ale musisz wiedzieć, że czasami nie pochwalam waszych wyborów.
-Naszych? – zapytałam niepewnie spoglądając w jej stronę. Myślałam, że się przesłyszałam.
-Zawsze byłaś dla mnie jak córka. Myślę, że tak będzie do końca mojego życia. – uśmiechnęła się po raz kolejny do mnie. Czułam jak narastające emocje wywołują u mnie łzy wzruszenia. Bez większego zastanowienia wtuliłam się w drobne ciało Maury, dając przy tym upust kilku łzom szczęścia. Kobieta owinęła swoje ręce dookoła mnie i w wolny sposób zaczęła głaskać moje plecy.
-Cóż za wspaniały widok. – usłyszałyśmy męski głos dochodzący gdzieś z drugiego końca kuchni, więc obydwie spojrzałyśmy w tamą stronę, aby zorientować się iż w drzwiach stoi Niall, który z szerokim
uśmiechem przyglądał się całej zaistniałej sytuacji. – Dwie ważne dla mnie kobiety w takiej wzruszającej scenie. – podszedł bliżej nas po czym obie przytulił mocno do siebie. – poproszę o więcej takich widoków. – zaśmiał się melodyjnie. Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam jak jego usta całują czubek mojej głowy. Takim samym obdarował swoją mamę, na której twarzy gościł bardzo szeroki uśmiech i zadowolenie. Zaczęłam nad tym wszystkim myśleć. Nad każdym jego słowem i każdym następnym gestem. Starałam się to wszystko związać do kupy. Ale zanim całkowicie myśli mnie pochłonęły, mocniej wtuliłam się w silne ciało Horana i na moją twarz wkradł się uśmiech.
*23 grudnia*
Maura wraz z Bobbym pojechali na ostatnie przedświąteczne zakupy. Młodzież, czyli naszą czwórkę zostawili samych w domu. Wraz z Margaret i Gregiem siedzieliśmy na dole w salonie wspólnie oglądając jakąś głupkowatą komedię. Nie mogłam tego znieść. Każdy z nas tępo wpatrywał się w ekran telewizora i ani słowem nikt się nie odezwał. Pomału zaczynało mnie to irytować. Nie podobało mi się, że marnujemy taką wspaniałą pogodę na leżenie przed telewizorem. Śnieg pięknie prószył na zewnątrz i opadał na ziemię, która już dość grubo była przykryta warstwą białego puchu. Z racji tego, że było już ciemno uroku dodawały także wszędzie świecące się świąteczne lampki. Wszystko tworzyło magiczny obraz, którego aż szkoda było nie obejrzeć.
-Idzie ktoś się przejść? – zapytałam w końcu znudzona.
-Chyba sobie żarty stroisz. Mróz jest na dworze. – zaprotestowała Margaret.
- Daj spokój kochanie. Lepiej tu zostańmy w ciepełku. – dodał Greg nawet na mnie nie spoglądając. Przewróciłam teatralnie oczyma i wolnym krokiem podeszłam do okna. Wypuściłam wolno powietrze ze swoich płuc. Ciepły oddech spowodował, że na zamarzniętym oknie pojawiła się para. Palcem wskazującym zaczęłam kreślić po szybie tak aby powstał mały bałwanek. Moje zajęcie przerwał krótki dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam ekran. Powoli zaczęłam czytać wiadomość:

‘ od; Nialler
Słyszałem twoją propozycję. Ja jestem chętny.
Za pięć minut spotykamy się przed wyjściem xx’

Na moją twarz wkradł się uśmiech. Chwilę jeszcze spoglądałam na wyświetlacz po czym obróciłam się, żeby zobaczyć co robią Greg i Margaret. Ich dwójkę nic nie obchodziło, więc bez żadnego trudu wyszłam z salonu niezauważona i zaczęłam ubierać swoją kurtkę i buty. Wyszłam na zewnątrz i powoli zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam tam radosnego Blondyna.
-Gotowa? – zapytał biorąc mnie pod rękę.
-Jak nigdy.

oto i jest następna część.
mam tylko nadzieję, że się spodoba.
*
jest jedna zasada, którą doskonale znacie. x 

poniedziałek, 14 października 2013

dedykacje #2

Otóż zbieram po raz kolejny zamówienia na imaginy.
Piszcie tutaj z kim chcielibyście takowego dostać.
Postaram się wszystko zrealizować.
Oczywiście wszystko w swoim czasie ;)


niedziela, 13 października 2013

#122 Niall PART ~1~

#122

Trudno być dziewczyną jednego z braci Horan. Każdy nowy dzień dla ich dwójki był nową przygodą. Niezależnie od pogody oni i tak byli aktywni. Byli naprawdę szaleni. Podejmowali pochopnie decyzje. Ryzykowali na każdym kroku. Igrali z losem. Właśnie wtedy było najwięcej śmiechu. Każda ich czynność i słowa obracane były w żart. Nieważne gdzie byli, tam i tak było dużo hałasu. Nigdy nie pozwalali mi bezczynnie siedzieć w domu. Za każdym razem wciągali mnie w swoje spiski i gry. Każdy rok mijał z nimi szybko. Codziennie działo się coś nowego. Dostarczali mi niesamowitych wspomnień nawet gdy tego nie chciałam. Oni nigdy nie pytali o zgodę. Robili to co chcieli. Byli nadpobudliwi ruchowo. Biegali, skakali, krzyczeli. Czasami robi wszystko nie tak jak trzeba było, chociażby podczas świąt. Nawet przy wigilijnym stole nie potrafili zachować odrobiny kultury. Skąd to wiem? Byłam tego częścią. Co roku uczestniczyłam w tej ‘szopce’ którą urządzali. Nasi rodzice znali się od długich lat. Odkąd pamiętam przyjaźnili się ze sobą, tak jak ja z Niallerem i Gregiem. To było powodem dlaczego każdą Wigilię spędzaliśmy razem. Horanowie i [T.N] przy jednym stole to było naprawdę niebezpieczne. Zawsze było głośno. Nie było takiego Bożego Narodzenia kiedy to Niall nie grał na gitarze, a Greg nie wygłupiał się przy tym. To była nieodłączna część tego corocznego wydarzenia. Wszystko jednak uległo zmianie, kiedy to każdy z nas miał po szesnaście lat. Któregoś marcowego dnia Greg zaprosił mnie do kina. Sam na sam, bez Nialla. Zapytał się mnie wtedy czy nie chciałabym spróbować czegoś więcej pomiędzy nami. Zapytał czy zostałabym jego dziewczyną. Zgodziłam się, a to jak na komendę wywołało w każdym z nas powagę. Nie było już tak samo. Oddaliliśmy się od siebie. Nie byliśmy już tą samą trójką najlepszych przyjaciół, którzy śmiali się z byle czego. Staliśmy się grupką dorosłych  ludzi, którzy zaczęli poważniej myśleć o swoich planach na przyszłość. Nie spędzaliśmy już tak wiele wolnego czasu razem. Niall poszedł do x-factora. Dostał się do zespołu, zajął się karierą. Przeprowadził się do Londynu. Ja wraz z Gregiem zamieszkaliśmy w Dublinie. Tam znaleźliśmy pracę i żyliśmy spokojnie. Każdy miał swoje zajęcia jednak nawet to nie zmieniło faktu, że ten jedne dzień w roku pozostawał dla nas świętością. Nadal nasze rodziny obchodziły go razem. Co roku cała nasza trójka zjawiała się na uroczystej rodzinnej kolacji. Ten rok miał być wyjątkowy. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć Niallera na żywo. Twarzą w twarz, a nie w telewizorze czy w gazecie dla nastolatków. Natrafiła się niesamowita okazja, żeby móc przytulić się do niego, zobaczyć jego piękny uśmiech. Dodatkowo w tym roku miał on zabrać ze sobą swoją ukochaną. Cieszyłam się, że nareszcie znalazł swoją wybrankę serca. Wiedziałam, że był szczęśliwy. Jego szczęście było moim szczęściem dlatego było to tak bardzo dla mnie ważne.

*20 grudnia*

-Greg! Zabierz w końcu te talerze! – krzyknęła Maura, chcąc w końcu pogonić swojego syna do roboty.

-Może ja to zrobię. – zaproponowałam z uśmiechem. – Będzie szybciej.

-Oj dziecko kochane. Musimy w końcu przestać wyręczać tego lenia. – do kuchni wkroczył Bobby, który ostatecznie sam zabrał się za nakrywanie do stołu. Zaśmiałam się po czym ruszyłam za moim przyszłym teściem do salonu. Na środku pokoju stał rozłożony stół przykryty białym obrusem. Mężczyzna położył naczynia na stole i zaczął układać porcelanę na odpowiednim miejscu. Chcąc być przydatna pomogłam mu. Położyłam ostatni talerz na jego miejscu i uśmiechnęłam się na widok nakrytego stołu, kiedy po całym domu rozniósł się donośny dźwięk dzwonka. Obejrzałam się za siebie po czym na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.

-Ja otworzę! – krzyknęłam na cały głos, tak aby każdy mógł usłyszeć i ruszyłam w kierunku drzwi frontowych. Chwyciłam za klamkę. Wzięłam głęboki wdech po czym pociągnęłam drzwi do siebie.

-[T.I]! – jego melodyjny głos rozbrzmiał w moich uszach. Po chwili także poczułam przyjemny ciepły dotyk otaczający całe moje ciało. – Stęskniłem się za tobą!

-Ja za tobą też. – wyrwałam się z jego objęcia i spojrzałam na dziewczynę stojącą obok najmłodszego z Horanów. – Miło mi cię poznać. – uśmiechnęłam się także niej i podałam dziewczynie dłoń.

-No nareszcie! – odkrzyknęła co spowodowało, że wzrok Nialla wylądował na niej. – Ktoś zaproponował mi pomoc. – odezwała się zadowolona spoglądając wymownie na twarz Blondyna, który tylko teatralnie przekręcił oczami. Dziewczyna ściągnęła swój płaszcz i rzuciła mi go do rąk. Ruszyła szczęśliwa przed siebie zostawiając mnie zszokowaną całą zaistniałą sytuacją. Po chwili poczułam jak ‘ciężar’ znika z moich rąk. Spojrzałam w stronę Nialla, który przejął ubranie swojej dziewczyny i odwiesił je na wieszak.

-Przepraszam cię za nią. – spojrzał na mnie ze skruchą.

-Nie przejmuj się tym. – uśmiechnęłam się. – To nic takiego.

Chłopak obdarzył mnie jednym z najcudowniejszych uśmiechów i po raz kolejny przyciągnął mnie do jego ciała.

-Dobrze cię widzieć. – mówił głosem tłumionym przez moje włosy. – Pięknie wyglądasz. – dodał kiedy splatając nasze dłonie ze sobą pociągnął mnie do salonu, aby mógł przywitać się z resztą jego rodziny.


Mam delikatne problemy z bloggerem dlatego post wygląda jak wygląda. 
Powiem tylko że jest mi naprawdę przykro.
Na blog codziennie wchodzi po około 200 osób a pod postami ledwie pojawia się 10 komentarzy. 
Czy  naprawdę to tak trudno? :c
Znacie zasady.



niedziela, 6 października 2013

#121 Harry PART~7~

#121

*
Z każdym nowym dniem dystans pomiędzy nimi zmniejszał się. Dziewczyna co raz bardziej pozwalała Stylesowi zbliżać się do niej. Nie wykonywała pochopnych czynności, ponieważ uczyła się jak na nowo ufać człowiekowi płci przeciwnej do niej. On natomiast starał się nie wykonywać zbyt gwałtownych posunięć. Wiedział doskonale, że zaszedł już daleko i teraz musi naprawdę uważać, aby nie stracić tego na co pracował tyle czasu. Próbował na nowo być tym, któremu należy się bezgraniczne zaufanie z jej strony. Chciał, żeby ona wiedziała o tym, że może na nim polegać i że nigdy nie mógłby jej skrzywdzić, ani zmusić do rzeczy, której ona sobie nie życzy. Przez cały ten czas dawał jej pełną kontrolę nad sytuacją. Lato minęło
szybko. Czerwiec, lipiec i sierpień przeleciały niczym z bicza strzelił. Rozpoczął się wrzesień. Co raz częściej słychać było strzały oddawane z daleka. Kilka razy ogłaszano alarmy przeciwlotnicze i zmuszano pacjentów szpitala chować się do schronu w piwnicach. Z każdym świtem jednak wracali do swoich poprzednich sal w szpitalnych murach. Harry w takich sytuacjach bardzo pomagał dziewczynie. Ostrzegał kiedy widział wyższy schodek, informował ją kiedy sufit był nisko. Był przez cały czas jej prawą rękę pomimo, że ani razu nie ośmielił się jej dotknąć. Ona widziała jego starania. Starała się uśmiechać do niego pogodnie dając mu nadzieję, że wkrótce będzie dokładnie tak samo jak wcześniej. Doceniała, że nie próbuje jej w jakikolwiek sposób popędzać. Cieszyła się, że pomimo iż chłopak stoi przed tak wielką przeszkodą jaką jest jej podświadomość on nie poddaje się i dalej chce być przy niej. Być na tyle blisko na ile ona mu pozwala.
*
Był koniec września. Wszędzie słychać było strzały i wybuchy. Na zewnątrz było niebezpiecznie. Szalała zawierucha wojenna. Nikt nie odważył się wyjść z ukrycia. Harry i [T.I] siedzieli spokojnie w sali w której leżała dziewczyna i czekali na kolejną serię wydarzeń. Nie bali się dopóki byli obok siebie.
-Co raz zimniej się robi na dworze. – odparła pocierając ręce o siebie.
-Skąd to wiesz? – zapytał zaciekawiony.
-Czuję to. Te mury wcale nie są dobrą ochroną przed zimnem.
-Rozumiem. – uśmiechnął się delikatnie do niej.
-Czuję, że w tym roku zima będzie wyjątkowo dokuczliwa. Mam nadzieję, że chociaż pozwolą nam zostać tutaj do roztopów. W przeciwnym wypadku nie wytrzymam i zamarznę.
-Nie zamarzniesz. Mogę ci to obiecać. – odparł poszerzając swój uśmiech.
-Skąd to możesz wiedzieć?
-Nie dopuścił bym do tego. Tak długo dmuchałbym na twoje ciało na ile by tylko moje płuca pozwoliły. W taki sposób bym cię ogrzewał. – powiedział. – Chyba, że mój oddech stałby się lodowaty. Wtedy bym ani ważył się dmuchnąć na ciebie. – jej serce zaczęło radować się. Na jej twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec, który za żadne skarby nie chciał zejść z jej twarzy. – Lubię kiedy się rumienisz. – stwierdził i 
wygodniej rozłożył się na swoim krześle.
-Lubię kiedy jesteś bliżej mnie. – odparła nieśmiało.
-Co masz na myśli? – zapytał z szerzej otwartymi oczami.
-Chciałabym, żebyś usiadł bliżej mnie. – jej twarz przybrała jeszcze bardziej czerwonego koloru. - Tym razem na mojej pryczy. – dodała, a serce chłopaka zaczęło wybijać szybsze i nieregularne rytmy.
-Jesteś pewna?
-Myślę, że tak. – chłopak powoli podniósł się ze swojego krzesła. Odsunął je w tył i powoli usiadł na posłaniu. – Bliżej. – na jej słowa zareagował w bardzo podobny sposób jak poprzednio. Jego serce biło co raz mocniej. Siedział na poziomie jej bioder. Ręka [T.I] swobodnie dosięgała jego ciała. Delikatnie i nie gwałtownie ujęła jego dłoń w swoje delikatne dłonie. Chłopak drgnął gdy poczuł jej dotyk na sobie. Nie czuł go od tak dawna i chciał nacieszyć się tym, być może chwilowym, momentem.
-Ufam ci. Możesz usiąść bliżej. – uśmiechnęła się do niego z nutą zachęty w oczach. Harry jedynie kiwnął głową i niemal natychmiast podniósł się, żeby usiąść jeszcze bliżej. Widząc jej pełne usta nie potrafił się opanować. Po głowie wtedy krążyły mu przedwojenne wspomnienia kiedy to mógł swobodnie całować dziewczynę, bez obawy że ją skrzywdzi.
-C..czy ja mógłbym … - zaczął niepewnie. – Czy ja…
-Powiedz to, co chciałbyś mi powiedzieć. – mocniej chwyciła jego dłoń i potarła kciukiem jego skórę.
-Czy ja mógłbym cię pocałować? – w głowie zaczął bić się za to pytanie. Jego pragnienie okazało się być silniejsze. Gdy jednak to powiedział zaczął się martwić, że to mogło ją spłoszyć. Mogła przecież pomyśleć, że jest nachalny. – Ja przepraszam. – odparł kiedy nie otrzymał żadnej odpowiedzi. – Ja nie chciałem. – po jego policzku spłynęła łza. Szybko otarł ją swoją wolną dłonią. – Tak bardzo cię kocham. – dodał, a po jego policzku spłynęły kolejne łzy.
-Harry. – odezwała się cicho. On nie reagował, natomiast odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, żeby mógł swobodnie dać upust wszystkim emocjom które kłębiły się w nim przez cały ten czas spędzony w obozie. – Harry, proszę spójrz na mnie. – w dalszym ciągu nie reagował. Dziewczyna widząc jak bardzo przejął się swoimi własnymi słowami podniosła się do pozycji siedzącej. Puściła jego dłoń, a następnie w oby dwie swoje ręce chwyciła jego zapłakaną twarz. Obróciła ją w swoją stronę i delikatnie uśmiechnęła się do niego. Harry przez chwile łkał nie zdając sobie sprawy co właśnie się dzieje. Całkowicie odszedł od
zmysłów kiedy poczuł wargi [T.I] dookoła jego warg. Blondynka idealnie zsynchronizowała ich kształty i dawała im w pewnym stopniu ukojenie. Nagle wszystko dla niech ucichło. Nie słyszeli już strzałów, ani dźwięków spadających bomb. Słyszeli tylko swoje równomierne bicia serc i czuli jedynie przyjemne ciepło, które towarzyszyło ich pocałunkowi. Nagle drzwi do pomieszczenia szybko się otworzyły. Oderwali się od siebie i spojrzeli w kierunku z którego dochodził hałas. Do sali wpadła stara pielęgniarka, która czymś zaaferowana próbowała złapać oddech. Najprawdopodobniej biegła. Wzięła ostatni głęboki wdech i wyprostował się. Spojrzała na ich dwójkę i uśmiechnęła się.
-Obóz został wyzwolony. Niemcy przegrali wojnę. Hitler nie żyje.
-Co to oznacza? – zapytał niczego nie świadomy chłopak w lokach. Krótko po wypowiedzeniu przez niego tych słów inna postać wkroczyła do pomieszczenia. Mężczyzna miał na sobie mundur, jednak Harry z łatwością mógł go rozpoznać.
-Wracamy do domu. – odparł Horan.
~THE END~
mam nadzieję, że podobał Wam się ten imagin.
ja osobiście jestem zadowolona i powiem szczerze
że jeszcze nigdy nie spotkałam się z podobną fabułą, dlatego jestem szczęśliwa, że jestem pierwsza (:
*
napiszcie co o tym myślicie (:
10+ komentarzy = nowy imagin ( z Niallerem)

*lubię Wasze długie wypowiedzi i opinie*