Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 września 2013

soon...

Cześć! 
Chciałam Was tylko poinformować, dlaczego nie dodawałam nic w tym tygodniu ani w ten weekend.
Otóż miała do napisania referat. Próbowałam się na nim skupić, bo nie chciałam go zepsuć. Dodatkowo doszły do tego sprawdziany, kartkówki i inne rzeczy związane ze szkołą. Musicie mnie zrozumieć.
Jestem teraz w 3 klasie gimnazjum i wymagają ode mnie znacznie więcej niż może się niektórym wydawać.
Obiecuję Wam, że postaram się coś napisać w tym tygodniu, a jak nie to na pewno coś pojawi się w następną sobotę.
Przepraszam Was. Wiem, że czekacie długo, ale wkrótce postaram się to nadrobić.
Obiecuję xx

sobota, 21 września 2013

#120 Harry PART~6~

#120

*
Minęło kilka dni. Nie miał z nią kontaktu. Nie widział jej. Nie miał pojęcia co dzieje się z jego ukochaną. Tak bardzo chciał być przy niej. Chciał sprawić, aby zapomniała o tym przykrym wspomnieniu. Wiedział, że żyje. Miał tą pewność, że nadal oddycha i jest tam dla niego. Niall na bieżąco informował go o przebiegu wszelkich spraw. Wprawdzie nie był dopuszczany do sali szpitalnej w której leżała [T.I], ale szkocka pielęgniarka przekazywała mu wszystkie możliwe informacje na temat dziewczyny. Wiadome było, że darzyła wstrętem każdego z mężczyzn. Nie pozwoliła nawet doktorowi zbliżyć się do niej. Jedynie pielęgniarki były akceptowany. Przy nich miała poczucie iż nic złego jej nie zrobią. Smith został rozstrzelany. Doktor Schiller poinformowany przez Heineia o poczynaniach majora doniósł na niego do sądu wojskowego. Gwałt na więźniarkach był surowo zabroniony i dlatego został on powołany przez sąd, a później zabity. Podobno kilkakrotnie przed egzekucją podchodził pod szpitalne drzwi. Obserwował dziewczynę. Nikt nie wiedział po co on przychodził w tamto miejsce. Niektórzy uważali, że zaczęło dokuczać mu sumienie, inni że chciał napawać się widokiem cierpiącej dziewczyny. To pozostało jedną wielką niewiadomą, której rozwiązanie zabrał ze sobą do piekła.
*
Zbliżał się koniec wojny. Tak prognozowały wszystkie radia. Był upalny czerwiec. Harry tęsknił za [T.I] co raz bardziej. Nie nadawał się już do żadnej pracy. Był wrakiem człowieka. Zszargane nerwy były na wyczerpaniu.  Dzięki wtykom Horana, Harry został przeniesiony na jeden z oddziałów szpitala. Leżał kilka sal dalej od Blondynki. Na terenie szpitala nie było żołnierzy ani żadnego wachy, więc mógł swobodnie pójść do niej. Wystarczyło tylko wyjść za drzwi i przejść przez krótki korytarz. Jednak bał się. Bał się tego, że dziewczyna będzie się go bała. Już raz ją zawiódł, a  teraz jego widok mógł ją tylko i wyłącznie wystraszyć. Zdawał sobie z tego sprawę i tego obawiał się najbardziej. Chciał być tylko blisko niej. Chciał słyszeć jak wolno oddycha i jak równomiernie bije jej serce.
-Coś taki smutny chłopcze? – zapytała pielęgniarka widząc jego wyraz twarzy. – Coś cię boli? – chłopak podniósł na nią swoje zaczerwienione i przypuchnięte oczy. Wpatrywał się w nią tak jakby zobaczył nagle iskierkę nadziei. – Mogę ci jakoś pomóc? – chwyciła go delikatnie za ramię.
-Jak powinien się zachować chłopak, którego ukochana została zgwałcona przez innego mężczyznę?
-A więc to ty. – odparła lekko zszokowana. – Cóż… - przysiadła zaraz obok niego. – Na pewno powinieneś być bardzo ostrożny. Musisz zachowywać dystans, chyba że ona pozwoli ci podejść bliżej. Musisz wiedzieć, że może to potrwać naprawdę długo zanim przynajmniej w pewnym stopniu nie wymaże tego wydarzenia z pamięci. Wiedz, że to naprawdę bolesne przeżycie dla kobiety. Po prostu bądź ostrożny w tym co robisz, chłopcze. – poklepała go po plecach i wstała. – Idź do niej. – chłopak przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym co powiedziała mu kobieta. Myślał czy powinien się odważyć. Nie czuł się na siłach, aby to zrobić. Chciał, ale nie potrafił.
*
Wolnym krokiem podszedł pod jej salę. Przystanął przed drewnianymi drzwiami i przez szybę zobaczył leżącą drętwo dziewczynę. Wziął głęboki wdech, przymrużył na chwilę oczy i zaczął bardzo powoli oddychać. Myślał czy na pewno powinien tam pójść. Myślał czy to nie za wcześnie. Aby odgonić od siebie te myśli przypomniał sobie jak po raz pierwszy ją pocałował. Przypomniały mu się ich wszystkie wspólne chwile. Postanowił zrobić w imię [T.I] i w imię wspomnień – wspaniałych wspomnień. Ostatni raz wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Dziewczyna spała. Nie wiedział co robić. Mógł usiąść zaraz obok jej łóżka, ale zaraz po przebudzeniu ona mogłaby doznać szoku. Rozejrzał się po pomieszczeniu, przypominając sobie słowa pielęgniarki. Pod ścianą dostrzegł mały, okrągły stoliczek i krzesło. Usiadł na nim i zaczął obserwować śpiącą dziewczynę, która przez sen zaczęła wydawać z siebie niepokojące dźwięki które co chwilę ustawały i nasilały się – tak na zmianę. Patrzył na nią przez dłuższy czas, patrzył jak spokojnie śpi. Patrzył do czasu aż jego sam zmorzył sen.
*
Obudziła się. Otworzyła swoje oczy i delikatnie przetarła je wierzchem dłoni. Jak zawsze musiała sprawdzić
czy coś niepokojącego dzieje się w pobliżu. Powoli zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. W rogu sali dostrzegła skuloną na krześle postać chłopaka. Wzdrygnęła się na samą myśl o mężczyźnie. Jej serce zaczęło samo z siebie wybijać szybsze rytmy. Przyjrzała się dokładniej chłopakowi. Dostrzegła na jego głowie loki, jednak poprzez cień rzucany na jego twarz nie mogła zidentyfikować kim jest dany osobnik. Jej serce delikatnie uspokoiło się. Wstała ze swojego łóżka. Wolnym krokiem zaczęła zmierzać w jego kierunku. Z każdym krokiem strach w małym stopniu paraliżował jej serce. Czuła się okropnie, ale chciała to sprawdzić. Będąc już nad osobnikiem płci przeciwnej mogła w lepszym stopniu dojrzeć jego twarz. Jej serce ponownie unormowało swoje działania. Rozpoznała w nim Harryego. Mimowolnie kącik jej ust drgną w górą widząc jak słodko śpi. Cicho westchnęła widząc jak jego loki opadają na czoło. Zdobyła się na odwagę i postanowiła zgarnąć je w tył. Wykonała to jednak trochę zbyt dotkliwie, bo chłopak momentalnie drgnął. Otworzył gwałtownie swoje oczy co spowodowało iż [T.I] cofnęła się o kilka kroków w tył.
-Boże. – powiedział cicho Styles. – [T.I], kochanie. – odparł po chwili i  upadł na swoje kolana. Schował twarz w swoje dłonie i zaczął cicho mówić: Tak bardzo cię przepraszam. Nie zdołałem cię uratować. Ja tak bardzo… - nie dokończył. Zamilkł. Nie wiedział jak ma ująć to co chciał powiedzieć.
-Harry. – wyszeptała.
-Rozumiem jeśli mnie nienawidzisz. Obiecywałem ci, że zawsze cię uratuje w razie potrzeby i tak haniebnie cię zawiodłem.
-Harry. – powiedziałam nieco głośniej tak aby zwrócił on swoją uwagę na nią. Jego zielone tęczówki momentalnie wylądowały na wątłej i wychudzonej postacie dziewczyny. [T.I] usiadła ponownie na swoim łóżku. Spojrzała na nadal klęczącego chłopaka. Zacisnęła lekko swoje piąstki. – Chodź, usiądź bliżej mnie, proszę.

chciałam dodać szybciej tą część, ale w tym tygodniu miałam do napisania referat i nie mogłam
nic wcześniej zaskrobać.
przepraszam :c
*
mam chociaż nadzieję, że trochę wam się to spodoba.
10+ komentarzy = next part.
przepraszam za błędy :c 





sobota, 14 września 2013

#119 Harry PART~5~

#119

*
Przez następne dwa tygodnie za pośrednictwem Nialla, dwójka młodych ludzi spotykała się ze sobą. Mogli te chwile spędzić wspólnie na rozmowie lub na czymkolwiek co chcieli. Zazwyczaj jednak ona leżała w jego objęciach na zimnej podłodze. Nie interesowało ją to,  że może nabawić się przeziębienia. Od niego biło niesamowite ciepło, które ogrzewało nie tylko jej serce, ale także i duszę. Czuła się wspaniale kiedy mogła w milczeniu poleżeć przy swoim ukochanym ze świadomością iż nic złego jej nie grozi. Później oboje wracali na swoje bloki. W damskim obozie mówiono, że [T.I] puszcza się z blond włosym strażnikiem, dlatego nie

musi pracować, za to w męskim obozie każdy z więźniów zazdrościł Harryemu, że chociaż przez chwilę może odpocząć od ciężkiej harówki. Żadne z ich dwójki nie reagowało na zaczepki i dokuczliwe teksty wskazujące na to, że każdy z nich ma jakiś układ ze szwabami. Ona często słyszała ‘przystojny dość ten strażnik. Nie dziwota, że sprzedaje się mu za wolność’ , a on ‘czasami w życiu dobrze być lizodupem. Nie potrafiłbym tak jak on ze szpiclami współpracować po dobroci. Pewno pozwalają mu też na dziwki chodzić’. Oni jednak wiedzieli swoje. Nie zwracali na to uwagi. Z uśmiechem leżeli na swoich twardych pryczach i myśleli o tym iż jutro znowu się zobaczą.
*
-Styles! Wychodzimy do pracy! – on był najwcześniej budzony. To był warunek tego, żeby mieć fory przy pracy. Ochoczo podnosił się ze swojego legowiska i ruszał w stronę baraku gdzie miał wykonywać swoje podstawowe czynności. Tego dnia jednak nie ruszyli w tą samą stronę co zwykle. Strażnik nie prowadził go we właściwym kierunku. Zawędrowali pod stary budynek z czerwonej cegły ubrudzony pyłem z wielkich kominów. Harry uważnie przyglądał się budowli. Nie był nigdy wcześniej w tej części obozu. Był zaskoczony tym, ze nagli zmienili mu miejsce pracy. Mimo wszystkich ulg jakie do tej pory dostał bał się zapytać co jest powodem zmian. Pokornie kroczył za szwabem, który w każdej chwili mógł wymierzyć mu kulkę prosto w środek czaszki. Wacha zapukał do wielkich, stalowych drzwi. Zza nich wydobył się cichy pomruk co dla starszego mężczyzny oznaczało iż można wprowadzić więźnia. Brunet przekroczył próg ciemnego pomieszczenia, które oświetlone było światłem tylko jednej  lampy zwisającej nad stołem. Obok mebla stało krzesło. Miejsce na nim zaraz zostało zajęte kiedy z ciemnego kąta pomieszczenia wyłoniła się postać majora Smitha. Harry co raz bardziej zaczynał się bać tej sytuacji. Nie miał pojęcia czego się spodziewać. Zanim zaczął o czymkolwiek myśleć został siłą posadzony na krześle i mocno przywiązany liną do niego.
-Jak nie miło cię widzieć Styles. – odparł nagle Smith. – Mam nadzieję, że jesteś bardzo zmęczony. – zaśmiał się szyderczo.
-Czego ode mnie chcesz? – zapytał zachrypniętym głosem.
-Chciałem z tobą porozmawiać. – major wstał z krzesła i podszedł do chłopaka. – Myślę, że wiesz gdzie się
znajdujesz. To obóz pracy gnojku! Nie żadne uzdrowisko, ani zorganizowane wczasy. – loczek przełknął ślinę. Ton jakim mówił do niego mężczyzna był naprawdę groźny. – A! I najważniejsze! To nie miejsce dla jakiejś popieprzonej miłości. Harry zacisnął powieki. Wiedział do czego on zmierza. Miał prawie stu procentową pewność iż wiedział o spotkaniach jego i [T.I]. – Nienawidzę miłości. Brzydzę się tym gównem. Każdy kto myśli inaczej jest śmieciem. Z resztą inni dla mnie się nie liczą. – Smith spojrzał na przerażoną twarz Harryego. – Chcesz mi coś powiedzieć? – Styles patrzył na niego bojąc się. Nie o siebie, a o swoją ukochaną. Z przypływu adrenaliny pokiwał przecząco głową. – Nie? – zastała chwila ciszy i major odwrócił się tyłem do Bruneta. – To może przy tej laluni będziesz mówił co innego. – serce chłopaka momentalnie stanęło, a następnie zaczęło wybijać nie regularne rytmy. Smith skinął ręką na drugiego strażnika, który od razu zniknął na ścianą. Minęło niespełna siedem minut, a był już z powrotem. Bez żadnego wysiłku przyszarzał wyczerpane ciało dziewczyny. Pchnął nią w środek pomieszczenia, a ona wylądowała na swoich obolałych kolanach zaraz przed krzesłem do którego był przywiązany Styles. Strach sparaliżował go od środka. Bał się jak cholera o dziewczynę. On sam nie mógł jej w żaden sposób pomóc, a też w pobliżu nie było Horana, który mógłby w razie niebezpieczeństwa zareagować. Na czole Bruneta zaczęły gromadzić się drobne kropelki potu. Strach i nie przyjemne uczucie adrenaliny władały jego młodym organizmem. Wszystko narosło kiedy Smith zbliżył się do niej i mocno szarpnął ją do góry, żeby stanęła na równe nogi. – I jak się spało w izolatce? – zapytał kpiącym głosem, a w ciele chłopaka zaczęła się gotować złość, która jeszcze nie dostatecznie pokonywała przerażenie. – Domyślam się, że nie zapomnisz tego do końca życia. – mocno ścisnął dłonią jej policzki i obrócił jej twarz w swoim kierunku. – Nie martw się. Następnym razem nie będziesz taka samotna. Podeślemy ci jakiegoś ze strażników, który się tobą zajmie.
-Przestań!  - krzyknął nagle Loczek, który nie potrafił znieść tego jak do niej mówi.
-No proszę! Pan Styles przemówił ludzkim głosem. To dobry znak, żeby zaczynać. – uśmiechnął się podstępnie. – Heine! Przywiąż ją tak jak ci mówiłem. Ale mocno! – inny strażnik pociągnął [T.I] za sobą, żeby po chwili przywiązać ją do stołu. Położył ją na brzuchu. Jej ręce były przykute do metalowych ram stołu, a nogi swobodnie opierały się o posadzkę.
-Co ty…? – przerażenie znowu zagórowało nad Harrym. Zaczął szarpać rękami. Próbował uwolnić się z tych ciasno zawiązanych lin.
-Słuchaj mnie uważnie Styles! Chcę ci dać nauczkę. To jest kara dla ciebie. Masz wyciągnąć z tego wnioski. – Smith podszedł do stołu. Dziewczyna zaczęła głośno oddychać. Jej zestresowany oddech słyszał uważnie. Miał tą świadomość, że boi się. Nie potrafił jej pomóc, pomimo że bardzo chciał. – Są dwa warunki. Pierwszy, masz cały czas patrzeć w moją stronę. Musisz uważnie śledzić moje ruchy. I drugi to taki, że nie możesz odezwać się ani słowem. Nie warz się nawet pisnąć, bo zastrzelę ją jak psa. – A teraz zdychaj z bezsilności i cierpienia. – Smith podwinął staromodną spódnicę którą miała na sobie Blondynka. Pod wpływem jego dotyku przeszedł ją bardzo nie przyjemny dreszcz, a jej oddech przyspieszył. Poczuła silne uderzenie na pośladkach. Brak bielizny spowodował, że cios był bardziej dotkliwy. Starszy mężczyzna szybko rozpiął rozporek w swoich spodniach i bez chwili wahania wyciągnął z bokserek swojego penisa. Harry zaczął wewnętrznie panikować. Nie wiedział co ma uczynić. Nie mógł na to patrzeć. Nie chciał widzieć jak jego Słońce jest dotykane brudnymi, niemieckimi łapami. Major chwile naprężył swoją męskość i gdy miał pewność, że osiągnęła odpowiednią erekcję przystąpił do działania. Bez ostrzeżenie wszedł w ciało dziewczyny. Zaczęła krzyczeć i  płakać. Prosiła aby przestał. Sprawiał jej ból i ogromny dyskomfort. Czuła jakby rozrywało ją od środka. Przez łzy zaczęła wykrzykiwać o pomoc. Błagała, aby Harry ją uratował. Nie potrafiła znieść tego. Wykrzykiwała imię jej ukochanego, aż do czasu kiedy pomału zaczęła tracić przytomność. Kiedy ostatecznie straciła kontakt z otoczeniem, Smith nadal bez skrupułów gwałcił ją. Styles musiał patrzeć na to wszystko. Widział jak zadaje jej ból, jak ją krzywdzi, jak doprowadza ją do łez i krzyku. Widział jak przez niego straciła przytomność. Na samym końcu zauważył, że z dolnej części ciała dziewczyny leci krew. Zszokowany szwab szybko wyciągnął z jej wnętrza swojego penisa. Naciągnął na swoje biodra bokserki i spodnie, po czym pospiesznie zawołał Heineia.
-Sprowadź tu szybko doktora Schillera! Szybko! – Smith opuścił pomieszczenie w pośpiechu. Zostawił Harryego i nieprzytomną [T.I]. Po policzkach chłopaka zaczęły spływać łzy. Nie potrafił wybaczyć sobie, że to on do tego doprowadził. Miał sobie za złe, że nie zareagował kiedy wołała go o pomoc, przecież obiecywał jej że nic złego jej się nie stanie. Stało się. Dodatkowo najgorsza rzecz jaka mogła przytrafić się kobiecie. Przeżyła akt gwałtu. Z bezsilności opuścił głowę i dawał upust swoim łzom. Nawet nie zauważył kiedy jego sznury zostały odwiązane i on sam zmuszony był, żeby wstać.
-Chodź stary! Zaprowadzę cię w inne miejsce. Nie możesz na to patrzeć. – Horan pomógł pozbierać się Harryemu, a on bez żadnych oporów dał wyprowadzić się z sali do innego pomieszczenia gdzie miał zaznać chwile spokoju. Smith doskonale wiedział, że Harry jest silnie fizycznie. Żadna praca nie była dla niego trudna, dlatego postanowił zaatakować od jego psychicznej strony. Uderzył w jego najsłabszy punkt. Skrzywdził jego ukochaną i tym samym jego samego...
jest mi naprawdę przykro to mówić, ale
co raz częściej zastanawiam się nad zawieszeniem lub usunięciem bloga.
staram się jak mogę, żeby dodawać wam jak najczęściej jakiś imagin, a 
wam zeszło ponad tydzień na pozbieranie 10 komentarzy, które kiedyś byliście w stanie zebrać w ciągu niecałych 24h i powiem więcej, 
w ciągu tej całej doby potrafiliście nie raz uzbierać ponad 20 komentarzy.
nie mam pojęcia co teraz się stało.
to naprawdę przykre jeśli tak mało osób docenia moją pracę. :(
jest to dla mnie znak, że już nie podoba wam się to co piszę i myślę, że
to byłby odpowiedni moment aby zakończyć to wszystko. :(
jeszcze nie wiem co zrobię.
muszę poważnie się nad tym zastanowić.
jak na razie to macie tą część.
jeśli wszystko pójdzie takim samym tempem jak ostatnio
to następną część przeczytacie za tydzień.
wszystko zależy od was.
10+ komentarzy = next part.
przepraszam jeśli zawodzę was tym co piszę.
nie chciałam tego :(


czwartek, 5 września 2013

#118 Harry PART~4~

#118

*
Wszyscy więźniowie pochłonięci byli przez sen. Noc to był beztroski czas, którego nawet największy tyran nie mógłby zabrać. Był to czas odpoczynku. Podczas gdy wszyscy mieszkańcy obozu poświęcali go właśnie na sen, w domach strażników toczyły się przeróżne rozmowy na wszelakie tematy. Mówili o dostawach żywności i pracach prowadzonych na terenie obozu. Często sprowadzali z poza jego granic kobiety. Chcieli odprężyć się po całym dniu popędzania lub też pragnęli wyżyć się na kimś. Stosunek z prostytutką był dla nich idealną opcją. Nie musieli pytać się czy coś ją boli czy też coś jej przeszkadza. Płacili im za co one bez gadania miały wykonywać ich obowiązki.  Tej nocy było inaczej. Nie zrobili żadnej z tych rzeczy.
Wyjątkowo zaczęli dyskutować na temat jednego z więźniów i jego zasług. Mówili jak to taki mocarny chłopak trafia się raz na milion. Wydawało im się, że świetnie nadałby się jako jeden z nich. Jako iż powoli zaczęli go traktować jak swojego zarządzili  aby po raz kolejny nagrodzić lokatego chłopaka. Nie wszyscy byli co do tego zgodni, ale większość oficerów była za. Zaczęły się więc narady. Planowali w jaki sposób go nagrodzić. Jedni proponowali, aby wypuścić go na kilka godzin poza teren obozu, jednak po dłuższej rozmowie na temat tego jednoznacznie rozniosło się słowo ‘nigdy’. Następną propozycją było, aby sprowadzono dla niego kobietę na jedną noc. Wiedzieli, że od roku miał okres wegetacyjny i byli przekonani, iż nie jeden już raz odstawiał ręczną robotę. Uznano to jako znakomity pomysł. Wystarczyło już tylko zadzwonić w odpowiednie miejsce i sprowadzić prostytutkę na teren obozu. Jeden z komendantów został powołany, aby sporządził on odpowiednie miejsce na następną noc. Miał wychodzić, gdy po pomieszczeniu w którym przebywała banda szwabów rozniósł się melodyjny głos z irlandzkim akcentem.
-Nie jestem przekonany, że jest to dobry pomysł. – odparł Niall.
-Co ty opowiadasz? Nie robił nic z tych rzeczy od dawna, a ty sugerujesz, że nie będzie chciał? – zakpił jeden ze szkopów.
-Podaj powód. – wykrzyknął następny.
-Nie sądzicie, że gdzieś na może być osoba, która go kocha i czeka na niego?
-To non sens. Jego wiocha została spalona i zrównana z ziemią. Gdzie niby miałaby teraz być jego kobieta?
-Daj spokój Horan! Czeka już ponad rok na tego chłystka i jestem pewien że w tym czasie puściła się nie jeden raz. – odparł z drwiną major Smith, który wybitnie nie tolerował Stylesa. A fakt, że radził sobie dobrze działał mu na nerwy.
-A co jeśli ta kobieta też została przetransportowana do obozu? Też istnieje taka opcja, nieprawdaż? – Niall jak lew walczył o to, aby nie dopuścić do ich planu. Wiedział, że jeśli Harry by tego nie zrobił byłby wyśmiany i pobity. A gdyby jednak dopuścił się tego, złamał by serce [T.I], która ze zniecierpliwieniem czekała na wolność, by móc znów być z Loczkiem. Nie chciał też widzieć jej zranionej. W pewnym stopniu zależało mu na niej i nie mógłby wybaczyć sobie widoku jej załamanej.
-Panowie, on ma racje. – poparł go jeden z ważniejszych oficerów za co Horan dziękował mu w duchu. –
Musimy inaczej go wynagrodzić. Inne propozycje?
-Ja mam jedną! – powiedział lekko uśmiechnięty Niall.
-Mów.
-Przenieśmy go do pracy w pralni. Mundury są ciężkie i więźniarki nie dają rady. Lżejsza praca będzie dla niego lepsza. – wszyscy spojrzeli na szefa obozu. Pogładził się kilkakrotnie  po swoim wąsie. Chwilę się zastanawiał. Bił się z tą myślą zawzięcie.
-Niech tak będzie.
*
Przeniesiono go. Zdziwiony całą sytuacją wykonywał swoją pracę tak samo dobrze jak tą poprzednią. Tempo w jakich mundury były czyszczone było niebywałe. Harry nigdy wcześniej nie miał z praniem do czynienia jednak powołał znakomicie swojemu zadaniu. Tylko jeden raz zupełnie przez przypadek rozsypał na podłogę proszek do odkażania ubrań. Będąc sam nie mógł pozwolić sobie na to, aby posprzątać. Musiał bowiem dostarczać odzież na czas. Nie miał prawa się obijać. To od razu cofnięto by go na poprzednie miejsce pracy, a tego nie chciał. Kiedy zapytano go czy jest coś potrzebuje, aby ułatwiało mu to pracę bez zawahania odparł, że najlepszą rzeczą byłoby przysłanie tu kogoś, aby ogarnąć w całym pomieszczeniu. Posłano więc strażnika, aby wybrał jednego więźnia lub więźniarkę. Do tego zadania wybrano kobietę. One lepiej znały się na tym fachu i praca byłaby wykonana solidnie. Styles w tym czasie miał chwilę by odpocząć. Usiadł więc na krześle obok wielkiej szafy w której wisiały wyczyszczone już mundury i zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu. Nie miała nic innego do roboty więc to wydało się dla niego genialnym pomysłem. Po jakimś czasie drzwi do pracowni otworzyły się z głośnym zgrzytem. Ktoś wtargnął do pomieszczenia.
-Masz godzinę, żeby to posprzątać. – krzyknął strażnik. – Wstawaj i nie obijaj się! – Harry znów usłyszał zamykanie się drzwi i tym razem zapieczętowane było to przekręceniem kluczy w zamku. Chłopak podniósł się z krzesła. Dostrzegł leżącą na ziemi kobietę. Była wyczerpana. Nie potrafiła nawet wstać. Podszedł do niej szybko i chwycił za jedną rękę.
-Daj, pomogę ci wstać. – Dziewczyna podniosła swoją twarz do góry. Styles zorientował się kogo właśnie trzyma. Jego serce zaczęło wybijać szybsze rytmy. Czuł się jak wtedy kiedy zobaczył swoją ukochaną za drutem. Teraz nic ich nie dzieliło. On kucał zaraz obok niej, dodatkowo ściskając jej dłoń. Otworzył delikatnie swoje usta nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. – [T.I] … - wyszeptał i upadł na kolana. Przyciągnął ciało dziewczyny do siebie i mocno wtulił je w siebie. Oboje głośno oddychali. Żyli jedną chwilą. Nareszcie mieli siebie. Dwa stęsknione serca nareszcie się odnalazły. Mogli się sobą cieszyć. Harry zaśmiał się nerwowo. Wiedział, że ma już przy sobie swój skarb, ale od razu zaniepokoił się. Delikatnie oderwał ciało swojej ukochanej od siebie i ujął jej twarz w swoje dłonie. Wykonywał dokładnych oględzin jej bladej twarzy. – Nic ci nie jest? – pogładził jej głowę. – Zrobili ci coś? Uderzyli? – sprawdzał każdą część jej policzków i warga bardzo dokładnie. – Dotknęli? Skrzywdzili? – mówił szybko i nerwowo. – Boli cię coś? Jak się czujesz?
-Pocałuj mnie. – odparła ledwo drżącym głosem cały czas wpatrując się w jego zielone tęczówki, które błądziły po jej całym ciele. Na jej prośbę powróciły na swoją normalną pozycję. Teraz i on wpatrywał się w jej oczy.
-Co powiedziałaś? – zapytał niepewny.
-Pocałuj mnie. – powtórzyła. Przełknęła ślinę zalegającą w jej ustach, a jej warga drgnęła. Harry dokładnie przyglądał się oczom dziewczyny. Nie miał z nią kontaktu od ponad roku. Nie był pewny czy nadal potrafi całować. Nie miał takiej okazji. Chciał być najlepszy, a bał się że  wypadł z wprawy. Nie chciał zawieść jej oczekiwań. – Proszę. – tym razem zobaczył jak w jej oczach zaczynają zbierać się łzy. Ich powierzchnie zaczęła zakrywać szkląca się substancja. Zrobił to. Z uwagą i determinacją. Ze spokojem i opanowaniem. Złączył ich usta, aby mogły doznać tego czego im brakowało. Cieszyli się swoją bliskością. Czuli się wspaniale. Dawali sobie przyjemność przez krótką chwilę, ale nawet to wystarczyło, że na ich twarzach zagościł delikatny uśmiech.
-Kocham cię. – odparł i ponownie ucałował jej wargi z ogromną subtelnością. Nareszcie byli razem. Wreszcie tak blisko siebie, ale jednak w nie wiedzy, że ktoś ich obserwuje...
przepraszam. spieprzyłam to :c
miało to inaczej wyglądać.
*
mam tylko tyle do powiedzenia, że zmienił się wygląd bloga,
ale raczej to sami zauważycie.
podoba Wam się chociaż?
*
piszcie swoje opinie poniżej lub jeśli nie macie kont na bloggerze to chociaż napiszcie mi
na asku albo na twitterze. (linki powyżej)
to naprawdę wiele by dla mnie znaczyło.
10+ komentarzy = next part.

niedziela, 1 września 2013

#117 Harry PART ~3~

#117

*przedwiośnie*
Nie widział jej od kolejnych kilku miesięcy. Nie miał z nią nawet najmniejszego kontaktu. Musiał polegać wyłącznie na zapewnieniach swojego przyjaciela, który twierdził, że pomimo wielkich trudności dziewczyna radzi sobie znakomicie.  Tęsknił za nią. Jego serce, przypominając sobie jak długo nie mógł się cieszyć jej obecnością, krwawiło. Cierpiało i usychało za razem. Okazywało się iż właśnie to jest jeszcze cięższe niż fakt, że oboje utknęli w obozie pracy nadzorowanym przez niemieckich wojskowych. Zmuszany do ciężkich
prac fizycznych całą zimę, nie poddawał się. Wierzył, że nadejdzie dzień w którym będzie mógł zbliżyć się do swojej ukochanej, położyć swoje zmęczone dłonie na jej zaróżowionych policzkach, aż w końcu będzie w stanie złożyć pocałunek na wargach [T.I]. To dodawało mu motywacji do dalszej walki. Codziennie przed snem wyobrażał sobie jak mogłoby wyglądać ich spotkanie po tak długim czasie. Każdej nocy śnił o niej. Przypominały mu się najlepsze momenty, które spędzili razem. Miał to przeczucie, że jeszcze nie jedną taką chwilę przeżyją wspólnie. Nic mu przecież nie pozostawało. Musiał nie poddawać się, stawać czoła przeciwieństwom i trudowi oraz wierzyć. Tylko wiara pozostała.
*
Ostatnie przymrozki zostały unicestwione przez wiosenne ciepło. Zaczęły się roztopy. Ciężki śnieg pomału tracił na wadze i przekształcał się w wodę. Lekko zmarznięta ziemia mieszała się z zimną wodą przy okazji tworząc pierwsze chlapy i błoto. Zimą, wszyscy więźniowie dostawali delikatne fory. Panował ogromny mróz, a Niemcy bali się stracić swoich jeńców. Za to gdy tylko temperatura delikatnie skoczyła w górę wszyscy byli zmuszeni ponownie pracować na zewnątrz. Kobiety wróciły do pracy na polach, a mężczyźni na budowę. Harry dostał nie łatwe zadanie. Musiał z jednego końca obozu ciągnąć za sobą wózek wypełniony po brzegi ciężkimi cegłami. Mimowolnie musiał dostarczyć je w jak najkrótszym czasie, w innym przypadku zostałby brutalnie zdzielony pałką policyjną lub też pobity własnoręcznie czy też własnonożnie przez nadzorującego szwaba. Dzięki temu, że chłopak miał motywację do pracy i miał w sobie jeszcze sporo sił wykonywał swoją pracę sprawnie. Z pokorą ciągnął za sobą dużo ważący balast na budowę. Dzięki swojej szybkości dziennie wykonywał około 7 rundek. To sporo. W porównaniu do swoich towarzyszy, którzy nawet w połowie nie dorównywali jego osiągnięciom. Niemcy pomimo swojej brutalności i bezwzględności potrafili pokazać swoje zdumienie. Siódmego dnia nagrodzili piętnasto minutową przerwą od pracy i kubkiem wody. To naprawdę wiele znaczyło. Czysta woda była skarbem. Rzadko ją dostawali. Zazwyczaj otrzymywali pół kubka zimnego wywaru z ziółek, które niby miały wzmacniać. Mądrzy wiedzieli, że to nic nie daje. Smakuje ohydnie, a jednak pili ją. Zadawalali się nawet czymś takim. Musieli. Cieszyli się, że w ogóle coś im dawali.
Harry usiadł oparty o jeden z baraków stojących najbliżej drogi. Podniósł do ust kubek z wodą i powoli
pozwalał swojemu gardłu poczuć ten przyjemny chłód, którego potrzebował. Leniwie spoglądał raz na swoich towarzyszy, którzy zmuszeni byli dalej pracować, a raz na ścianę sąsiedniego baraku stojącego przed nim. Tylko impuls skłonił go do spojrzenia w prawą stronę. Kiedy patrzył tam zimą widział tam drut kolczasty, a za nim rozciągające się pola. W chwili kiedy on zażywał odpoczynku tam również byli ludzie. Więźniarki z kobiecego obozu i kilku strażników. Widział jak kobiety ciężko pracują. Jedne odgarniały zaległe kupki śniegu, drugie grabiły liście, które spadły zeszłej jesieni, a inne stojące o wiele dalej od pozostałych przygotowywały ziemię sypiąc do niej różnorakie proszki, aby później ta wydała plony. Chłopak tylko po chwilę przyglądał się każdej grupce, kiedy jego uwagę przykuła dziewczyna z zawiązaną chustką na głowie, która stała odwrócona do niego tyłem i która dzielnie odgarniała specjalnym przyrządem gęste błoto. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę. Tylko na chwilę przymknął oczy kiedy to chłodny napływ powietrza napłynął do jego oczu. Przetarł je delikatnie wierzchnią warstwą dłoni, aby po chwili znowu je otworzyć. Spostrzegł, że szara chusta chudej dziewczyny zsunęła jej się na ziemię. Schyliła się, aby ją podnieść i przy okazji okręcając się w kierunku Bruneta. Harry z niedowierzaniem wpatrywał się w jej postać. Powstał z pozycji siedzącej, przy okazji odkładając prawie pełny kubek wody na brzegu. Ruszył w kierunku drutu, podobnie postąpiła i ona. Ich spojrzenia były głęboko utkwione w sobie. Pamiętali dokładnie kolory swoich tęczówek. Nadal nie straciły swojego koloru. Jeden kącik Harryego mimowolnie drgnął i uniósł się do góry. Stali naprzeciwko siebie. Dzieliły ich tylko dwa metry odległości i drut kolczasty będący pod napięciem. Nic nie mówili. Nie wydawali nawet z siebie żadnego dźwięku. Słychać było tylko ich oddechy i głośne bicia serc. Szeroko otworzone dwie pary oczu ani razu nie mrugnęły. Napawali się swoim widokiem w ciszy. Po chwili po bladym policzku dziewczyny spłynęła łza. Nie mogła uwierzyć, że stoi tuż przed nim. Nie widziała go od ostatniej wiosny. Cały, okrągły rok. Rok pustki. Harry zrobił krok w przód zmniejszając odległość pomiędzy nimi. Stał tuż przed ‘linią śmierci’, słyszał o niej liczne historie, jeszcze nigdy nie był tak blisko niej. Igrał ze śmiercią.
-Kochanie. – wyszeptał, a jego oczy momentalnie się zeszkliły.
-Nie mogę… - przełknęła pospiesznie ślinę zalegającą w jej gardle. – Nie wierzę, że wreszcie cię widzę. – odparła szeptem tak samo jak on. Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć. Otworzył usta z zamiarem wydaniem z siebie dźwięku, jednak krzyki wyrwały obu z ich wspólnego świata. Nim się obejrzeli koło [T.I] stanął Horan. Udawał, że nie znał tej dwójki. Robił to dla nich i dla ich dobra.
-Wracaj do pracy! – krzyknął na dziewczynę. Spojrzał na Harryego, który doskonale wiedział po co to wszystko. – A ty wracaj się do swoich! Niall pociągnął za ramię dziewczynę, która przez ramię kilkakrotnie spoglądała w tył. On tam nadal stał. Patrzył jak odchodzi. Z jednej strony był przygnębiony, że ich pierwsze spotkanie po całym roku rozłąki polegało na dwóch zdaniach, a z drugiej strony cieszył się, że nadarzyła się okazja aby mógł spojrzeć w jej oczy. Przynajmniej przez kilkanaście sekund mógł nacieszyć się ich wspaniałą głębią, którą tak bardzo kochał.
-Bądź dzielna. – powiedział tak jakby myśląc, że ona zdoła to usłyszeć. – Za niedługo znowu się zobaczymy. – Ona i Horan zniknęli za szopą. Normalnie to prowadzono tam kobiety, aby wymierzyć im karę za jakieś przewinienie. W tym przypadku wiedział, że jego ukochanej nic nie grozi. Uśmiechnął się sam do siebie i odwrócił się. Usiadł ponownie na swoje miejsce. Ponownie podniósł kubek z wodą. Spojrzał na jej taflę. Widział w niej swoją zmęczoną twarz na której teraz zwyciężyło zadowolenie. Po kilkudziesięciu sekund wpatrywania się w swoją podobiznę bez wahania wylał wodę z kubka. ~ Nie potrzebuję tego, żeby przeżyć. – pomyślał. – Wszystko czego potrzebuje jest niedaleko mnie. – Wcale nie miał na myśli wolności, ani jedzenia. Jego największe marzenie właśnie się spełniło, a jego anioł zniknął za prymitywnym drewnianym budynkiem. Powstał z miejsca. Cisnął kubkiem o ziemię. Spojrzał w kierunku gdzie przed chwilą ją widział. Ponownie się uśmiechnął i zadowolony ruszył w stronę miejsca pracy prawie trzy minuty przed końcem czasu. Bowiem wszystko co potrzebował było drobne i chwilowo nie osiągalne. A to ‘wszystko’ nosiło imię [T.I].
WRÓCIŁAM Z USA I WRESZCIE MAM DOSTĘP DO KOMPUTERA!
więc oto dodaje nową część z Haroldem.
mam nadzieję, że ni zanudzam Was tym i podoba Wam się to (:
*
mam nadzieję, że skomentujecie czy się podobało lub też nie.
zasada jest nie zmienna.
10+ komentarzy = next part.
*
UWAGA!
OTÓŻ DZISIAJ MIJA DOKŁADNIE ROK OD ZAŁOŻENIA TEGO BLOGA.
MAM NADZIEJĘ, ŻE JESTEŚCIE CHOCIAŻ TROCHĘ ZADOWOLENI
Z TEGO CO DO TEJ PORY DLA WAS NAPISAŁAM.
TO BYŁ NIEZWYKŁY ROK
CHCIAŁABYM WAM PODZIĘKOWAĆ BO TAK NAPRAWDĘ BEZ WAS
NIE BYŁOBY TEGO BLOGA!
MASSIVE THANK YOU <3

~podsumujmy ten rok~

w ciągu tych wielu dni, blog :
-osiągnął ponad 109K wyświetleń
- został skomentowany 1514 razy
-został zaobserwowany przez 82 osoby
-został kilkukrotnie nominowany do Libster Award i Versatile Blogger Award
-był wyświetlany wiele razy na całym świecie
+
dodałam na niego 123 posty

CHCIAŁAM JESZCZE RAZ PODZIĘKOWAĆ
wiele razy Wasze komentarze doprowadzały mnie do wzruszenia.
to naprawdę niesamowite że poświęcacie czas na czytanie tych wypocin.
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA <3 
KOCHAM WAS <3