Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 czerwca 2013

#115 Harry PART~1~

#115

Ta historia odbiega trochę od teraźniejszych czasów. Działo się to bowiem kilkadziesiąt lat wcześniej.  Nie był wtedy luksusów, wręcz przeciwnie. Bieda z nędzą. Brak było pieniędzy na cokolwiek. Ciężko było utrzymać kilkuosobową rodzinę z marnej pensji ojca czy dziadka. Z dnia na dzień co raz popularniejsze stawało się wysyłanie młodych chłopców i młode dziewczynki do pracy. Zazwyczaj były to prace siłowe na polach. Nikt nikogo nie oszczędzał. Czasami zdarzało się tak, że stosowana przemoc, aby przyspieszyć działania. Każdy doskonale wiedział, że pracuje aby zarobić na jedzenie czy liche ubrania. To właśnie w takich warunkach i takich okolicznościach mały chłopczyk o brązowych lokach poznał drobną
blondyneczkę. Mieli wtedy po siedem lat, a już zmuszeni byli pracować. Z początku nienawidzili tego. Z czasem gdy zaczęli spędzać więcej czasu ze sobą polubili swoje przymusowe zajęcia. To właśnie wtedy oznacza się początek ich długiej, wspólnej historii dla której wątki cały czas wymyślało życie  współpracujące z losem, który nie zawsze okazywał się być łaskawym. Nie narzekali. Mieli siebie obok. Dwójka przyjaciół, kochająca się ponad życie.

*kilka lat później*

-I tak mnie nie złapiesz! – krzyknęła szybko przemieszczając się pomiędzy wysokimi zaroślami i rosłymi pniami drzew liściastych oraz iglastych.
-Założymy się? – zaśmiał się i przyspieszył. Gonił swoją przyjaciółkę do czasu aż nie zwolniła. – Nie masz szans! – biegł jeszcze przez chwilę po czym chwycił dziewczynę za ramiona i pociągnął do siebie. Pod wpływem szarpnięcia zachwiała się i runęła na Harryego. Z ich ust wydobył się gromki śmiech. Nie potrafili się opanować. – Mówiłem, że cię złapię. – zaczesał kosmyk jej blond włosów za ucho.
-Myślałam, że zdołam uciec. – udawała przejęcie całą zaistniałą sytuacją w której się znajdowała. On ujął jej twarz w dłonie, uśmiechnął się do niej szarmancko.
-Przede mną nie uciekniesz. – zbliżył do niej swoją twarz i złączył ich usta w pocałunku. Pieścił delikatnie swoimi ustami drobne wargi dziewczyny. Starał się wyciągnąć z nich jak najwięcej pasji i miłości, która była nie zbędna dla niego. Nie potrafił bez niej żyć, tak jak ona bez niego. Byli dla siebie wszystkim. Akceptowali każdą swoją wadę i zaletę. Kochali się. Wspierali nawzajem. Byli idealną parą. Wielu im tego zazdrościło.

Chłopa przewrócił ich tak, że to on leżał na dziewczynie. Leżeli na lekko wilgotnej od rosy trawie gdzieś w głębi lasu na polanie. Tam nikt nie mógłby ich znaleźć i przeszkodzić im cieszyć się sobą. Byli tam sami i mogli korzystać z dnia wolnego od pracy. Każdą taką chwilę spędzali w tamtym miejscu i w takim
towarzystwie. Nie chcieli nic więcej do szczęścia. Mieli siebie i to im wystarczało.
Ich wspólną chwilę zakłócił głośny huk. Oderwali się migiem od siebie i jednocześnie spojrzeli w miejsce z którego dochodził hałas. W pewnym momencie usłyszeli wycie syren alarmowych. Szybko wstali. Harry chwycił [T.I] za rękę i zaczął biec w stronę ich małego miasteczka. Wiedzieli, że coś poważnego się stało. Nigdy bowiem bez powodu nie uruchamiano alarmu. Próbowali zachować spokój, aż do czasu gdy dowiedzą się co dokładnie się stało. Wbiegli na teren miasta w którym żyli i pracowali. Wszędzie roiło się od żołnierzy w obcych mundurach. Gdzie niegdzie widać było buchający dym i płomienie. Mieszkańcy w popłochu opuszczali swoje domy z małymi walizeczkami w dłoni i uciekali w każdym możliwym kierunku. Harry i [T.I] nie wiedzieli co się dzieje. Patrzyli z przerażeniem na cały ten tragiczny obraz  malujący się tuż przed nimi. Po chwili chłopakowi rzuciła się w oko grupa ludzi idąca w stronę wielkiego wozu policyjnego. Każdy miał związane na plecach ręce i głowy skierowane w dół. Wśród tego tłumu Harryemu rzucił się w oczy chłopak o blond włosach – Niall, wraz ze swoją rodziną przybył kilka lat wcześniej do Holmes Chapel. Jego ojciec założył mały warsztat stolarski, który przynosił im dość wielkie zyski. Ludzie z większych miast często przyjeżdżali do pana Horana, aby zamówić u niego jakiś solidnie wykonany mebel. Uchodzili za najbogatszych mieszkańców tego miasta. Z racji tego, że byli sąsiadami rodziny Styles często zapraszali ich do siebie. Nie byli skąpi. Przeciwnie. Byli otwarci na gości i często organizowali wspólne obiady. Ich rodzice byli przyjaciółmi. Oni sami dobrze się dogadywali. Dziewczyna Harryego miała okazję poznać Blondyna, jednak nie rozmawiali po tym zbyt wiele razy.
-Gdzie oni ich biorą? – zapytała [T.I] łamiącym się głosem.
-Nie mam pojęcia. – odparł próbując zachować spokój. Wpatrywali się w to wszystko nie mając pojęcia co się dzieje, kiedy nagle podbiegł do nich mały chłopczyk. Był cały zapłakany. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. [T.I] puściła dłoń Harryego i przysunęła chłopca do siebie. Objęłam go swoimi ramionami, a ten mocno wtulił się w jej ciało.
-Zabrali mi moją mamusię. – powiedział cały czas płacząc.
-Kto ci ją zabrał? – zapytała gładząc chłopca po drobnej główce.
-Ci w mundurach. – Dziewczyna przeniosła swój wzrok na chłopaka. On cały czas patrzył na nią i jednocześnie próbował poskładać wszystko w logiczną całość. Donośne okrzyki ‘sprawdźmy jeszcze tutaj’ dobiegło do ich uszu. Po ciele Blondynki przebiegł nie przyjemny dreszcz, który można by powiedzieć był bardzo przeszywający. Bała się i to bardzo. Pierwszy raz w życiu doznała takiego dziwnego uczucia nieopanowanego lęku przed światem.
-Stać! – gruby, męski głos rozbrzmiał w jej uszach. – Wstawaj! – krzyknął po raz kolejny, a jej ciało samo bezwładnie wyprostowało się.
-Może więcej szacunku dla kobiety? – zaprotestował Styles. Mężczyzna spojrzał na niego spode łba i nie wahając się uderzył Harryego mocno w brzuch.
-Jeszcze słowo szczylu! – ponownie spojrzał na [T.I] która była sparaliżowana strachem. – Do wozu! Cała trójka! – przerażenie wzrosło. Dziewczyna poczuła jak czyjaś dłoń splata się z jej dłonią. Spojrzała na Harryego, który dalej zwijając się z bólu starał się być jak najbliżej ukochanej.
-Gdzie nas bierzecie? – zapytał malec, który w dalszym ciągu trzymał drugą dłoń [T.I]. Żołnierz spojrzał na niego z pogardą, pokręcił głową z dezaprobatą.
-Do obozu. Będziecie pracować na rzecz naszego przywódcy.
-Ale dlaczego? – mężczyzna zatrzymał się i uklęknął przed chłopcem. Popatrzył mu się prosto w oczy, aż mały cofnął się w tył.
-Czy twój tatuś pomagał w 1943 roku polskim wojskom?
-Tak. – odparł niepewnie.
-Więc będziesz pracował za to, że twój ojciec pomagał tym polskim skurwysynom! – krzyknął i popchnął chłopca do błota. – Ruszać się szybciej! – Harry wziął małego na ręce i  spojrzał [T.I] w oczy. Oboje wiedzieli, że trwała wojna pomiędzy Polską, a Niemcami, jednak nie zdawali sobie sprawy, że ich też dotknie za to kara. Byli bezradni. Nie mieli broni, ani schronienia. Bali się, że któremuś z nich coś się stanie. Nie przeżyli by śmierci swojej drugiej połówki...
PRZEPRASZAM!
nie było mnie tyle czasu.
przepraszam.
moja kuzynka ze Stanów jest u mnie i muszę poświęcać jej więcej czasu.
nie widziałam jej bardzo długo, ale to już chyba pisałam wcześniej.
przepraszam <3 
*
co do imaginu to będzie trochę inny niż zwykle.
akcja nie toczy się w naszych czasach tylko jak się zapewne wielu z was domyśla, w czasach II wojny światowej.
mam nadzieję że Wam się całość spodoba (:
piszcie co o tym myślicie. (:
10+ komentarzy = next part (: xx


czwartek, 13 czerwca 2013

#114 Zayn.

#114

Życie dla wielu jest banalne. Łatwe do przejścia, niczym poziom w grze komputerowej. Realia są tak naprawdę trudne, wszystkim doskonale znane, a przede wszystkim dokuczliwe. Jeśli chodzi o miłość to jest tak samo. Dokucza nam. Często kładzie belki pod stopami lub też wytwarza nam stopnie trudności. Nie jest łatwo znaleźć drogę do czyjegoś serca. Szczególnie jeśli kocha się kogoś od najmłodszych lat swojego życia. Znałam go od pieluch, przyjaźniliśmy się, znaliśmy każdy sekret. Obiecywaliśmy sobie być dla siebie nawzajem zawsze podporą w trudnych sytuacjach. Tak było. Poszedł na casting do x-factor. Trzymałam za niego kciuki, pocieszałam, przytulałam, podtrzymywałam na duchu. Udało mu się przejść dalej. Dostał się do zespołu, który dzisiaj ze swoimi hitami podbija listy przebojów na całym świecie. Myślicie na pewno, że teraz powiem iż zapomniał o mnie. Nonsens. Jesteśmy nadal przyjaciółmi. Powiem więcej, mieszkam razem z nim i resztą bandy i ich dziewczynami. Zayn obiecał mojemu ojcu, że zaopiekuje się mną podczas gdy będę studiowała w Londynie. Właśnie dlatego zyskałam swój osobny pokój w wielkim domu One Direction. Cieszy mnie taki stan rzeczy. Może nie mamy zbyt wielu czasu w tygodniu, ale za to w weekendy każdą wolną chwilę poświęcamy na rozmowy i imprezy. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. W szczególności z Zaynem. Był moim przyjacielem, ale nie takim zwykłym. Darzyłam go większym uczuciem nisz resztę chłopaków. Był wyjątkowy, kochany. Tak naprawdę nie dało by się dokładnie zdefiniować jego osoby. Jednak gdybym miała użyć jednego wyrazu, aby opisać Malika zdecydowanie wybrałabym ‘perfekcyjny’.
*
-Chcę wam kogoś przedstawić. – podczas gdy wszyscy siedzieli zgromadzeni w salonie, Zayn z delikatnym uśmiechem na twarzy zaczął przemawiać. Zaraz po nim do pokoju weszła drobna blondynka z dość mocno pomalowanymi oczami i szerokim uśmiechem. Gdy Dziewczyna stanęła w tym samym rzędzie co on ich ręce splotły się w całość. – To jest Perrie, moja nowa Dziewczyna. – serce [T.I] pękło w tym samym momencie. Wiedziała co to będzie oznaczało. Wprowadzenie się Blondynki do ich domu i widywanie ich codziennie w jednoznacznych sytuacjach. Próbowała być silna jednak nie potrafiła. Opuściła tylko wzrok na podłogę, która w tamtym momencie wydała się być szczególnie interesująca. W salonie zapanowała niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć.
-Miło cię poznać. – odparł w końcu Louis. Po chwili jednak został szturchnięty przez Harryego, który widząc załamanie ich przyjaciółki postanowił działać. W pewnym momencie wstał i pociągnął Brunetkę za rękę. Wyszli przed dom, wtedy też pozwolił jej wtulić się w jego tors i spokojnie dać się wypłakać, poniekąd zranionej dziewczynie. Dołączył do nich po chwili Nialler. Przejął dziewczynę z rąk Stylesa i nakazał mu pójść odpalić silnik samochodu. Chcieli w jakiś sposób ją pocieszyć. Dać jej do zrozumienia, że może na nich polegać. Zabrali ją do cukierni. Uważali, że słodycze są najlepsze na miłosne rozterki. Zamówili dla niej kawałek ciasta czekoladowego i czekali, aż wróci jej nastrój. Nie potrafili jednak zrozumieć, że nie tak łatwo jest pozbierać się po takim szoku. Mimo wszystko starali się jej jakoś pomóc. Zależało im na jej szczęściu. Zdawali sobie sprawę z tego co się stało, dlatego nieudolnie pomagali jej wyjść z tego dołka, który wykopała pod nią blond-włosa piękność o imieniu Perrie.
*
-Moja rodzina jutro nas odwiedzi. Możliwe, że zostaną na noc więc wypadało by przygotować dla nich
pokoje. – każdy zawsze znał wyznaczone dla niego zadanie podczas sprzątania, dlatego od razu po słowach Malika wszyscy wzięli się za swoje obowiązki. Liam czyścił stoły, Louis miał za zadanie oporządzić dywany, Harry zajął się odkurzaniem, Niall razem z Danielle miał jechać do sklepu po zakupy, Eleanor zmieniała pościel w pokojach gościnnych, Zayn miał skombinować dodatkowe krzesła do jadalni, a ja miałam pościerać kurze. Poza tym czekało nas później gotowanie, wyczyszczenie łazienek i kuchni. Było jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, z których Perrie mogłaby wybrać jedno do wykonania. Ona jednak rozsiadła się w salonie i włączyła telewizor. Jej reakcja naprawdę nas zdziwiła. Jedynie Zayn zdawał się nie być tym wzruszony. Nie chcąc tracić czasu każdy zabrał się do pracy. Trochę zeszło nam na tym czasu, ale nikt z nas nie narzekał na brak atrakcji. Co chwilę ktoś strzelił jakąś gafę, co powodowało u innych śmiech. Gdy spoglądałam w stronę siedzącej dziewczyny nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Można by podejrzewać, że żałowała tego iż nie pomogła w sprzątaniu. To była jej decyzja. Nikt nawet nie chciał jej podważyć. Konfrontacje z Pezz były dość ostre, dlatego unikaliśmy ich jak ognia. Przez okres czterech miesięcy nauczyliśmy się w jaki sposób podchodzić do porywczej Blondynki. Oprócz mnie wszyscy nie mieli z tym problemu. W stosunku do mnie Perrie była wyjątkowo negatywnie nastawiona. Nie rozumiałam jej, bo w końcu nic nie zrobiłam.
*
Przyjechali. Witali się z nami. Młodsze siostry Zayna od razu rzuciły się w moją stronę. W Bradford spędzałyśmy bardzo dużo czasu ze sobą. Często rodzice Malika prosili mnie abym posiedziała z dziewczynkami podczas ich nieobecności. Nie przeszkadzało mi to. Kochałam je jak swoje siostry. Mogłabym spędzać z nimi mnóstwo wolnego czasu. Miałyśmy nawet po skromnej bransoletce z przywieszką ‘The oldest sister’(najstarsza siostra) ‘older sister’(starsza siostra)  i ‘younger sister’( młodsza siostra) .  Nosiłyśmy je wszędzie, bez względu na to gdzie szłyśmy.
Dziewczynki rzuciły się w moje objęcia po czym każda z nich złożyła buziaka na moim policzku. Safaa od samego początku zaczęła obsypywać mnie wieloma pytaniami na które nie byłam w stanie na wszystkie odpowiedzieć.
-Stęskniłam się za tobą. – wtrąciła Waliyha i ponownie przytuliła się do mnie. Po chwili doszło do nas, że nadal wszyscy stoją w holu i wpatrują się w ciszy w każdego.
-Dzieci, chodźcie tutaj! – zarządził pan Malik. – Wasz brat chce nam kogoś przedstawić. – popołudnie przeminęło na poznawaniu się Edwards z rodziną jej chłopaka i na wspólnym posiłku. Perrie podarowała każdej z dziewczynek torbę pełną prezentów z logiem jej zespołu. Safaa i Waliyha  z udawaną radością przyjęły podarunek i odeszły od stołu. Atmosfera była naprawdę dziwna, więc i ja ulotniłam się do swojego pokoju. Posiedziałam chwilę nad książką, którą zaczęła czytać wcześniej i zanim się obejrzałam było już grubo po północy. Pogasiłam wszelkie światła, przebrałam się w piżamę i schowałam się pod kołdrę. Można było usłyszeć, że na dole jeszcze ktoś chodzi. Dwa męskie głosy były dość dobrze dosłyszalne. Podejrzewałam, że Zayn i jego ojciec ucięli sobie pogawędkę. Gdy byłam mała uwielbiałam wysłuchiwać jak rozmawiali ze sobą, wtedy byłam zbyt zmęczona. Od razu zasnęłam. Obudziło mnie dopiero ciche pukanie do drzwi. Podniosłam się na łokciach i jako pierwsze spojrzałam na zegarek. Dochodziła druga w nocy, w pomieszczeniu panował mrok. Trochę zdziwiło mnie to pukanie.
-Proszę. – odpowiedziałam cicho. Po chwili do pokoju weszła drobna czarnowłosa dziewczynka. Księżyc rzucał na nią swoją poświatę, więc widziałam dokładnie jej twarz. Bała się czegoś. Uzmysłowiłam sobie, że mogło przyśnić się jej coś złego. – Chcesz spać ze mną? – zapytałam, po czym Safaa pokiwała tylko twierdząco głową i rzuciła się szybkim krokiem w stronę łóżka. Wszedł pod kołdrę i przytuliła się do mnie. – Przyśniło ci się coś złego?
-Tak.
-Co to było?
-Śniło mi się, że Perrie wyszła za mąż za Zayna. – odpowiedziała smutnym głosem. Zdziwiłam się, myślałam że rodzeństwo Malika polubiło jego partnerkę.
-A to nie miało być przypadkiem dobre? – zapytałam sama nie wierząc w swoje słowa.
-Ani trochę!
-Dlaczego tak uważasz?
-Nie chcę żeby była w naszej rodzinie. To ty powinnaś w niej być! – dziewczynka mocniej wtuliła się we mnie. Na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech. To był naprawdę piękny moment jak dla mnie.
-Już spokojnie. – ucałowałam jej głowę. – Jak jutro się obudzisz uświadomisz sobie, że to był tylko sen. Śpij dobrze, kochanie.
*
Obudziłam się około godziny siódmej. Odsunęłam się delikatnie od śpiącej jeszcze siostry Zayna i wstałam. Założyłam na siebie bluzę. Zeszłam na dół do kuchni. Przygotowałam dla siebie kawę. Wzięłam z podestu gazetę, którą jak co dzień zostawił dla nas Logan - syn sąsiadów. Rozsiadłam się wygodnie na podwyższanym siedzeniu i popijając kawę przeglądałam gazetę. Natrafiłam na artykuł o tytule ‘Zerrie – czy to koniec?’. Zdziwiłam się dość mocno, więc z zainteresowaniem zaczęłam śledzić ciąg literek i wyrazów.
‘Jak wiemy Modest! to grupa słynąca z wielu kontraktów ze sławnymi osobowościami. Pod swoimi skrzydłami ma między innymi sławny na cały świat zespół One Direction, a także wschodzący girlband Little Mix. Dookoła nich ich wydawcy sieją wielki zamęt i plotki. Cztery miesiące temu dowiedzieliśmy się iż Zayn Malik i Perrie Edwards zostali parą. Z najświeższych i najbardziej sprawdzonych źródeł wiemy iż dnia dzisiejszego ich związek zakończył się. Czy był tylko sposób na wypromowanie zespołu Edwards, czy może inny trik Modestu? Co było  powodem rozpadu ich związku?’
Po przeczytaniu artykułu szerzej otworzyłam oczy ze zdumienia. Nie mogłam uwierzyć w te brednie. Musiałam potwierdzić tu u samego Malika lub u Edwards. Gdy tylko usłyszałam kroki na schodach w podświadomości modliłam się aby był to ktoś z ich dwójki. Jakże wielkie było moje szczęście gdy zobaczyłam w drzwiach zaspanego Zayna.
-Gdzie jest Perrie? – zapytałam bez owijania w bawełnę.  Chłopak spojrzał na mnie zmęczonymi oczyma i podrapał się po głowie.
-Wyprowadziła się. – odparł beznamiętnie.
-Kiedy?
-Dzisiaj z samego rana. – zaczął szukać w lodówce czego do picia.
-Jak to możliwe?
-Wszystko było ustawione przez Modest. Miałem tego dość. – powiedział odwracając się w moją stronę. Zbliżył się do mnie. – Chcieli, żeby Little Mix zdobył szybciej rozgłos, dlatego wymyślili ten idiotyczny związek. Od początku mi się to nie podobało, bo miałem plany wobec kogo innego. – spojrzałam na niego jeszcze bardziej zszokowana. – Miałem plany wobec ciebie. Chciałbym wyjść z tej idiotycznej strefy przyjaźni. Uwierz, że jest mi tam ciężko. Jesteś dla mnie ważna, moja rodzina cię lubi i akceptuje. Decydowałem się długo na zakończenie tej szopki. Pomogły mi wczorajsze słowa Safy. Słyszałem waszą nocną rozmowę. Dzięki niej podjąłem tą decyzje i z gdy tylko Pezz zabrała swoje rzeczy ja ruszyłem do redakcji i poinformowałem ich o tym. Zrobiłem to dla ciebie. Dla nas. – nie potrafiłam dłużej ukrywać swoich emocji. Byłam szczęśliwa i to nie wyobrażalnie szczęśliwa. Bez chwili namysłu wpiłam się w wargi chłopaka. On po chwili oddał pocałunek. Uśmiechnęłam się poprzez pieszczotę. Nareszcie miałam kogoś na kim mi zależało tylko dla siebie. Nie miałam zamiaru już z nikim się dzielić. Był tylko mój.
PRZEPRASZAM!
nie było mnie przez tyle czasu, ale to wszystko było spowodowane
ostatnimi dniami nauki w szkole i przyjazdem mojej kuzynki z USA, której nie widziałam od ponad 2 lat.
przez ten czas w ogóle nie wchodziłam na komputer, więc też nie miałam jak czegoś napisać.
musicie mnie zrozumieć.
stęskniłam się za nią i dla tego chcę poświęcić jej jak najwięcej czasu.
przepraszam. xx
*
jak dla mnie ten imagin jest taki nijaki.
no nie podoba mi się.
nie tak miał wyglądać.
ale chciałam Wam coś dodać, żebyście mnie już do końca nie znienawidzili za tą moją nieobecność. ;c
jeszcze raz przepraszam.
*
pozostawcie swoje opinie poniżej.
zrozumiem jeśli Wam się nie spodoba.
10+ komentarzy = next imagine.
*
przepraszam za błędy ;c 


poniedziałek, 3 czerwca 2013

#113 Niall PART~5~

#113

*
Nie odzywała się. Milczała przez długi okres czasu. Nie dzwoniła. Nie pisała. Tak jakby wyparowała. Brakowało mi jej. Moje serce, które tak bardzo cieszyło się na jej widok teraz było smutne i przygnębione. Poza tęsknotą odczuwałem też niepokój. Martwiłem, że mogło jej się coś stać. Nie wybaczyłbym sobie gdyby stała jej się jakakolwiek krzywda. Moim skrytym zadaniem było ją chronić i trzymać rękę na pulsie w razie wypadku. Byłem bezradny w tamtym momencie. Nie miałem pojęcia co się z nią działo od około czterech dni. Ze względu, że nie odbierała moich telefonów, ani nie odpisywała na wiadomości postanowiłem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Założyłem buty i bluzę, noce od ostatniego czasu stawały się co
raz chłodniejsze. Dość szybkim krokiem podszedłem pod dom dziewczyny. Brama była zamknięta, więc zadzwoniłem domofonem. Kilkakrotnie naciskałem przycisk. Denerwowałem się. Bałem się, że naprawdę się coś stało. Z każdą minutą moje serce wybijało co raz to szybsze rytmy. Z każdym następnym przyciśnięciem guzika czułem jak moje dłonie samoistnie drżą. Spojrzałem na jedno z okien jej domu. Żarzyło się w nim delikatne światło. Miałem już pewność, że jest u siebie. Przestałem molestować mały przycisk i próbowałem wspiąć się na ogrodzenie. Jednak było to błędem. Kiedy tylko dotknąłem siatki poczułem delikatne kopnięcie prądem. Ogrodzenie było pod napięciem. Nie miałem szans jak się tam przedostać. Zacząłem więc ją wołać. Wykrzykiwałem jej imię, za każdym razem co raz to głośniej. Nie obchodziło mnie, że obudzę całą okolicę. Chciałem tylko ją ujrzeć. Upewnić się, że nic jej nie jest. Że jest cała i zdrowa.
-No proszę, proszę. Kto to się tutaj pokusił? – usłyszałem głos za swoimi plecami. Odwróciłem się niemal natychmiast i dostrzegłem ironicznie roześmianą twarz Josha. Nie przyjemny dreszcz przeszedł po moich plecach gdy zobaczyłem ilu swoich ludzi przywlekł za sobą. Miałem tą świadomość, że skończy się to źle. Nie miałem drogi ucieczki, ale też nie chciałem uciekać. Ta pieprzona odwaga wyrażana była zawsze w nie tym momencie co trzeba.  – Sam Niall Horan, we własnej osobie. – zaśmiał się cicho. – Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Że co? Że ona zaraz otworzy ci drzwi i rzuci się w twoje ramiona. – w tamtym momencie poczułem jak dwie osoby mocno ściskają moje ramiona. Nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu. Byłem bezradny.  – Oj biedny chłopczyk. Tak nie będzie. Spójrz tylko na siebie. Nie możesz jej nic zaoferować. – poczułem silne uderzenie w sam środek mojego brzucha. Zacząłem się dusić. – Jesteś nikim. – kolejny cios. Z moich ust zaczęła wypływać krew, która najprawdopodobniej przedostała się przez mój przełyk i gardło. – Nie masz pieniędzy, sławy. Co twoim zdaniem mógłbyś jej dać? – jeden z osiłków, który trzymał moje ramię, drugą ręką mocno chwycił za moje gardło i podbródek zmuszając mnie tym samym,
abym przeniósł swój wzrok na Devine.
-Miłość. – odpowiedziałem ostatkami sił. Wtem usłyszałem głośny śmiech kilkunastoosobowej grupy mężczyzn. Szydzili ze mnie i mojej szczerej odpowiedzi. Kolejny cios, lecz tym razem uprzedzony mocnym kopnięciem.
-Zabierzcie go. – to były ostatnie słowa jakie usłyszałem. Straciłem rachubę wszystkiego. Także utraciłem przytomność.
*
Obudziłem się cały obolały i przywiązany do krzesła. Usta miałem zakneblowane brudnym kawałkiem starej szmaty. Nie miałem jak wykonać chociażby najdrobniejszego ruchu. Po pierwsze każdy kosztował mnie ogromny wysiłek i ból, a po drugie sznury były naprawdę bardzo mocno uwiązane.
-Szefie! Obudził się! – do moich uszu dotarł głośny głos. Wszystko mnie bolało. Także uszy. Nie potrafiłem tego znieść. Przymrużyłem powieki z nadzieją, ze to chociaż trochę pomoże. Marne moje błagania. Bolało jeszcze bardziej.
-No nareszcie! – do pomieszczenia w którym się znajdowałem wszedł nie kto inny jak Josh. Usiadł on na ogromnym dębowym krześle wprost naprzeciw mnie. Podparł głowę o jedną swoją pięść i z dezaprobatą pokręcił głową. – Ileż można spać? Ale spokojnie. Już za chwilę znowu zaśniesz. – odparł spokojnie. - Tym razem na wieki. – moje źrenice poszerzyły się. Doskonale wiedziałem co to oznacza. Mimo tego przeraźliwego bólu nie chciałem jeszcze umierać. – Możesz już tu przyjść. – krzyknął i spojrzał w stronę wejścia. Mój wzrok także tam powędrował i już po chwili mogłem zobaczyć tam moją [T.I]. Dziewczyna podeszła do chłopaka wolnym krokiem i usiadła mu na jednym kolanie. Ten wyszeptał jej coś na ucho po czym złożył pocałunek na jej wargach. Ten widok ranił mnie jeszcze bardziej niż te sznury. Bolało jak cholera.
[T.I] podniosła się z jego kolana i wolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Ominęła mnie, a ja cały czas wodząc za nią wzrokiem mogłem dostrzec iż w ręku trzyma pistolet. Ponownie spojrzałem na Josha, który z szyderczym uśmiechem przyglądał się wszystkiemu.
-W pistolecie jest tylko jedna kula. Uwierz mi, że ona nie chybi. Za długo ją tego uczyłem. -  zaśmiał się co przypominało bardziej rechot. – Chcesz coś jeszcze powiedzieć? – pokiwałem szybko twierdząco głową. – Ściągnij mu to, kochanie. – po chwili poczułem na swoim karku przyjemny dotyk jej delikatnych dłoni. Pomimo wszystko uważałem, że koił. Kochałem ją mimo iż wiedziałem że to ona ma mnie zabić. – Kiedy skończy już pieprzyć te wszystkie głupoty pociągniesz za spust, jasne? – chwila ciszy. – Zuch dziewczynka. Gadaj Horan co ci leży na sercu.
-Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. – powiedziałem cicho. – Chciałem tylko powiedzieć, że…
-Sprężaj się. – poganiał mnie.
-Że kocham cię [T.I] – przymknąłem oczy i usłyszałem huk. Nie czułem już nawet bólu. Zdenerwowany otworzyłem swoje oczy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym panował lekki półmrok. Byłem kompletnie sam. Zdezorientowany  spojrzałem na swoje ręce. Nie było na nich sznurów, ani śladów po nich. Powiem więcej, nie siedziałem nawet na krześle. Leżałem otoczony ciepłą pościelą. Podniosłem się do pozycji siedzącej i trochę uważniej przyjrzałem się pokojowi. Kolor ścian przypominał mój pokój. Meble tak samo były łudząco podobne. Odwróciłem głowę w tył i dostrzegłem stojącą na półce ramki ze zdjęciami moim  i chłopaków, a także moim i [T.I]. Podrapałem się delikatnie po głowie starając sobie wszystko poukładać. Nagle usłyszałem czyjś głośny krzyk.
-Cholera jasna! Czy wy każdy wazon musicie rozwalić?! – podniosłem się z łóżka i delikatnie uchyliłem drzwi. Już wiedziałem gdzie jestem. Byłem w naszym wspólnym domu. Ruszyłem trochę pewniej schodami w dół. W salonie dostrzegłem Perrie, Harryego, Louisa i Zayna.
-Co tu się dzieje? – zapytałem przykuwając uwagę wszystkich.
-Otóż twoi kochani koledze rozwalili już piąty wazon w tym tygodniu. A tłumaczyłam im, że nie gra się w piłkę  nożną w domu! Cholera! Znowu dostanę opieprz od Liama, że was nie upilnowałam. Niech was szlag jasny trafi! – odpowiedziała zbulwersowana Pezz.
-To stąd taki huk? – zapytałem zaczynając kojarzyć wszystko.
-No a skąd by indziej miałby być?!
-Stary! Dłużej się nie dało spać? – zapytał kpiąco Harry
-Jak to długo?
-Jakieś osiem godzin. Jest po dwudziestej pierwszej. – dodał Zayn.
-O cholera. – zakląłem cicho. – A gdzie wszystkich wywiało?
-El i Maddie są na zakupach, Liam i Dan pojechali do rodziców Peazer, a [T.I] jest w swoim pokoju. –
Edwards odparła już nieco spokojniej.
-Co ci się śniło ciekawego? – zagaił nagle Lou. Olśniło mnie. Przecież to wszystko był sen. Długi, poniekąd piękny, ale sen. Uśmiechnąłem się, bo poczułem ten sam przypływ odwagi. Miałem przeczucie, że jeśli teraz się nie odważę mogę stracić. Nie odpowiadając na pytanie przyjaciela pognałem schodami na górę. Obrałem odpowiedni kierunek i bez pukania wszedłem do pokoju dziewczyny.
-Jestem w garderobie! – usłyszałem jej anielski głos. Szybko poszedłem za nim. [T.I] stała do mnie odwrócona tyłem. Wybierała jakieś ubranie. Przypomniało mi się, że miała spotkać się następnego dnia z Joshem. To dało mi jeszcze mocniejszego kopa odwagi. Zatrzymałem się na chwilę by napatrzyć się. Po chwili jednak odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie widząc ją bez makijażu i w okularach na nosie. Zacząłem zbliżać się do niej. Miałem już obrany cel. Musiałem go tylko wykonać. – Nialler? A co ty tu… - nie dokończyła, bo bez żadnego ostrzeżenia czy pytania wpiłem się w jej wargi. Rokoszowałem się smakiem jej delikatnych ust, który smakowały o niebo lepiej niż w moim śnie. Opuściłem swoje dłonie z jej policzków na talie. Byłem pewny, że ona też tego chce. Nawet na moment nie zaprzeczyła moim czułościom. Jednak w końcu oderwała się ode mnie. Od razu spojrzała w moje oczy. Uśmiechałem się do niej. Chciałem dać jej tym wiele do myślenia. Zaczesałem niesforny kosmyk jej włosów za ucho dziewczyny. Patrzyłem prosto w jej oczy i nie mogłem się od nich oderwać. Były zniewalające. – Co to było? – zapytała po chwili.
-Nic takiego. Po prostu zrobiłem coś co powinienem zrobić od dawna. – na jej twarz wkradł się delikatny uśmieszek.
-Jesteś odważny. – odparła po chwili. Ucałowała ponownie moje usta i dodała szeptem: - lubię takich.
~THE END~
TADAM! 
OTO I JEST OSTATNIA CZĘŚĆ! :D
tak dla sprostowania.
on nie był na dragach. spał.;)
*
mam nadzieję, że podobała Wam się ta część.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next imagine.:) 


sobota, 1 czerwca 2013

#112 Niall PART~4~

#112

*
Spędzaliśmy mnóstwo wolnego czasu. Spotykaliśmy się raz u niej, a raz u mnie. Zayn w dalszym ciągu nie mógł pojąć, dlaczego tak bardzo się nią interesowałem. Miał o niej takie samo zdanie jak wcześniej, więc gdy tylko [T.I] zjawiała się w naszym wspólnym domu on wychodził, albo zaszywał się w swoim pokoju na czas jej wizyty. Nie obchodziło mnie co o niej myślał. Dla mnie była najważniejsza i nikt, ani nic nigdy nie
wpłynęło by na moją decyzję względem niej. Chciałem pokazać jej jaki jestem kiedy mam o kogo dbać. Przy okazji też korzystałem z tych chwil i cieszyłem się każdym momentem spędzonym z [T.I].
Zaprosiłem ją do siebie. Malik oznajmił, że ulotni się na cały ten czas. Poniekąd cieszyłem się. Chciałem posiedzieć z nią sam na sam bez świadomości, że ktoś siedzi za ścianą i najprawdopodobniej podsłuchuje. Zayn był do tego zdolny, więc nie wykluczałem tej opcji.
Dziewczyna miała się zjawić około ósmej wieczorem. Mój współlokator postanowił wcześniej opuścić nasze domowe zacisze, więc ja spokojnie mogłem wszystko przygotować i posprzątać. [T.I] zjawiła się punktualnie o wyznaczonej godzinie. Już nawet nie pukała tylko po prostu weszła w głąb domu. Zastała mnie akurat w momencie kiedy czyściłem kuchenne blaty. Podeszła do mnie od tyłu i zakryła mi oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to. – zaśmiała się melodyjnie.
-Malik, to ty? – zakpiłem i odwróciłem się w jej stronę. – O! [T.I] nie spodziewałem się twojej wizyty. – drażniłem się z nią. Lubiła to.
-Jak chcesz mogę pójść. – odpowiedziała pomału kierując się w stronę wyjścia. W ostatnim możliwym
momencie chwyciłem jej nadgarstek i ówcześnie opierając się o blat przyciągnąłem ją do siebie. Złożyłem pocałunek na jej ustach. Ona zaplotła ręce dookoła moje szyi. Korzystając z okazji zniżyłem trochę głowę i zacząłem składać serię pocałunków na jej szyi. Przez zupełny przypadek zostawiłem jej drobny, czerwony ślad. Nie wiedziałem czy będzie później zła, chciałem jej tu i teraz. Wsunąłem dłonie pod jej koszulkę. Delikatnie gładziłem ją po plecach. Podobała jej się ta czynność. Uśmiechnęła się przez pocałunek. Zabrałem się za zapięcie od stanika. Przez chwilę szło mi to bardzo nieudolnie, jednak po chwili uporałem się z nim. Chwyciłem za jej pośladki i uniosłem dziewczynę do góry. Oplotła nogami mój tors i zacząłem kierować się w kierunku mojego pokoju. Będąc już w nim położyłem ją delikatnie na łóżku. Ściągnąłem z jej nóg buty i zbędne spodnie. Zabrałem się za górę. Całowałem jej usta, szyje i dekolt. Była strasznie kusząca. Pociągająca. Niesamowita. Czekałem na ten moment całe życie i nie chciałem go spieprzyć. Wiedziałem, że będzie to coś nad wyraz wyjątkowego. Dziewczyna próbowała odpiąć zapięcie mojego paska jednak ten był na tyle skomplikowany, że bez mojej pomocy nie poradziła sobie. Sam go odpiąłem i zsunąłem ze swoich nóg materiał. Później było już z górki. Oboje leżeliśmy przed sobą bez spodni. Tylko nasze górne części ciała były okryte. Z czasem się to zmieniało. Ściągnąłem z niej jej koszulkę i wtedy też bez problemu poszło ze stanikiem. Zdarłem go z niej i rozkoszowałem się widokiem jej piersi. Całowałem je. Nie pominąłem żadnej z ich części. Chciałem sprawić jej jak najwięcej przyjemności, ale też pragnąłem poczuć odrobinę pikanterii. Przygryzłem delikatnie jeden z sutków dziewczyny. Ona w dość głośny sposób jęknęła. Sprawiało mi to satysfakcję. Wiedziałem, że to z przyjemności. W pewnym momencie poczułem przyjemny ucisk w okolicach mojego przyjaciela. [T.I] starała się w delikatny sposób uciskać go i masować. Chciała pobudzić go do erekcji, jednak nie zdawała sobie sprawy z tego, że nawet bez tej czynności mój sprzęt dostawał erekcji. Wystarczyło, że dotknęła mnie czy pocałowało. To wystarczająco mnie podniecało, ale nie ukrywam że jej czynności przysporzyły mi wielu przyjemności. Aby wyrazić to w jakiś sposób zacząłem mruczeć jej do ucha. Usłyszałem przez chwilę cichy chichot i zacząłem dalej ją zadowalać. Ściągnąłem z siebie koszulkę i rzuciłem ją gdzieś kąt pokoju. Ona w tym samym czasie starała się pozbyć moich bokserek. Udało jej się i już po chwili mogła zobaczyć go w całej okazałości. Oblizała tylko ponętnie usta. Więcej nie zdążyła zrobić. Mojego penisa, a jej kobiecość dzielił tylko cienki materiał jej bielizny. Postanowiłem trochę się z nią podrażnić. Chciałem spróbować doprowadzić ją do większego podniecenia. Wiedziałem, że później musiałbym się sprężyć, ale nie chciałem też odmówić sobie
tej przyjemności. Nachyliłem się nad jej nagą klatką piersiową. Spojrzałem z uśmiechem w jej oczy.
-Kochasz mnie? –zapytałem. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. – Nie słyszę.
-Kocham. – odpowiedziała. Przybliżyłem swojego przyjaciela do jej kobiecości. Zacząłem nim delikatnie pocierać o jej powierzchnię. Usłyszałem kolejne jęki. – Kocham jak cholera. – co raz bardziej drażniłem się z nią. Nie zamierzałem przestawać, aż nie zacznie krzyczeć z podniecenia i ekstazy.
-Udowodnij. – zarządziłem. Przyciągnęła mnie do siebie. Łapczywie zaczęła całować moje usta. W tym samym czasie kiedy ona starała się udowodnić ja cały czas trącałem członkiem jej kobiecość. Raz uderzałem mocno, a raz delikatniej. Chciałem, żeby czuła się jak w niebie.
-Zrób to w końcu! – krzyknęła. Pociągnąłem w dół jej bieliznę. Ponownie przybliżyłem swoją męskość do niej. Zacząłem zataczać małe kółka. Wtem usłyszałem jak krzyczy, żebym nie znęcał się nad nią w taki sposób. Bez słowa ostrzeżenia wepchnąłem się w nią. Za każdym razem uderzałem w jej punkt G. Chciałem, żeby przekonała się na co mnie stać w tych sprawach. Jęczała, wykrzykiwała moje imię podczas gdy ja starałem się nam obu dogodzić. – Mocniej! – przyspieszyłem, aby wyrobić tą moc w sobie. Musiałem jej pokazać, że jestem w stanie zrobić wszystko, a żeby była zadowolona. Wykonywałem co raz szybsze pchnięcia, ale czułem że ona już długo nie wytrzyma. Pchnąłem jeszcze kilka razy i maź z mojego penisa eksplodowała w jej wnętrzu. Nie baliśmy się jakie będą później tego konsekwencje. Zależało nam tylko i wyłącznie na przyjemności.
Opuściłem jej ciało. Ułożyłem się obok niej. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy wpatrując się w sufit. Staraliśmy się wyrównać nasze oddechy.
-Dziękuję. – usłyszałem nagle. Odwróciłem głowę w jej stronę i uśmiechnąłem się. Nie musiała mi za nic dziękować. Chciałem tego tak samo jak ona.
-Pocałuj mnie. – w tamtym momencie tylko tego pragnąłem. [T.I] ostatkami sił zbliżyła się do mnie i złączyła nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Opadła na mój nagi tors i wtuliła się w niego. Objąłem ją swoim ramieniem i przyciskałem mocniej do siebie. Chciałem to czuć, że jest przy mnie. Pragnąłem czuć ciepło jej ciała. Po prostu chciałem ją mieć na wieki przy sobie...
pojawiło się pytanie czy jemu się to śni, czy jest na dragach.
powiem tak...
czekajcie, czytajcie, a się przekonacie.:D 
*
mam nadzieję że ta część się Wam podobała.:)
piszcie swoje opinie w komentarzach.
10+ komentarzy = next part.:)