Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 maja 2013

#111 Niall PART ~3~

#111

-Co wtedy odpowiadałaś? – ponownie zadałem pytanie. Udawałem spokój. Nie chciałem wyjść na idiotę. Starałem się mówić podobnym tonem do jej tonacji głosu.
-Odpowiadałam ci, że musisz poczekać, kotku. – mówiła to takim głosem, że pragnąłem aby mówiła do mnie więcej. Co chwilę czułem na swoim ciele dreszcz. Chcąc skorzystać z okazji postanowiłem działać dalej. Podniosłem ramię i położyłem na oparciu za jej plecami. Kciukiem zacząłem gładzić jedno z jej nagich ramion. Patrzyła na mnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem. Podniecała mnie. Podejrzewam, że była tego całkowicie świadoma. Odstawiłem swojego drinka na stolik. Przybliżyłem swoją twarz do jej ucha i odgarnąłem za nie opadające długie włosy dziewczyny.
-A co jeśli nie chcę już dłużej czekać? – zapytałem szepcząc.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Konsekwencji. Możesz mieć problemy przez naszą znajomość. – obniżyłem swoją głowę na wysokość jej szyi. Zacząłem składać pocałunki na delikatnie opalonej skórze.
-Nie dbam o to. – mówiłem w przerwach pomiędzy muśnięciami.
-Odważny jesteś. – chwyciła za mój podbródek i uniosła go na wysokość swojej głowy. Spoglądała prosto w moje oczy. Po jej wyrazie twarzy mogłem wnioskować, że nie jest zadowolona. Spodziewałem się uderzenia w twarz. Przygotowywałem się na to przez tą chwilę ciszy. Nagle jej mimika nagle złagodniała. Znów pojawił się jej zniewalający uśmiech. – Takich lubię. – dodała po czym złączyła nasze usta w pocałunku. Delikatnie pieściła moje wargi. Z każdą chwilą pragnąłem więcej. Przejąłem kontrolę nad naszymi ruchami i zacząłem z łapczywością ją całować. Do współpracy zaprosiłem nasze języki, które już po krótkiej chwili wykonywały dziki taniec. Wiły się. Plątały. To wszystko sprawiało, że nie potrafiłem się opanować. W pewnym momencie ona wszystko przerwała. Wstała i pociągnęła mnie za sobą. Z tego co udało mi się ustalić kierowała się w kierunku wyjścia. Moje podejrzenia był trafne, bo dokładnie minutę później staliśmy już na zewnątrz. Ona cały czas nie odzywała się. Po prostu ciągnęła mnie za sobą w nieznane miejsce. Nie wytrzymałem i szarpnąłem delikatnie jej rękę. Ważyła mało, więc bez żadnych problemów wylądowała na ścianie. Przyparłem ją do zimnego podłoża i ponownie wpiłem się w jej usta. Ułożyłem swoje dłonie na jej talii. Moja odwaga skłoniła mnie do czegoś odważniejszego. Moje ręce pomału zjeżdżały na jej pośladki. Nie protestowała. Podobało jej się to co robiłem.
-Chodźmy. – odparła po chwili. Niechętnie oderwałem się od niej. Zaczęliśmy iść tylko jej znanym kierunku. Po otoczeniu można było wywnioskować, że zbliżamy się ku plaży. Podpowiadał mi to wszędzie leżący piasek. Po upływie kilkunastu minut można było też usłyszeć szum morza. Nie miałem pojęcia skąd w Londynie morze, ale to był zupełnie inny świat. Nie zdziwiło by mnie już nic. Wszystko było możliwe i nie obliczalne.
Stanęliśmy na drewnianym podeście. [T.I] ściągnęła swoje buty. Niosąc je zgrabnie w swojej prawej dłoni szła w głąb plaży. Powoli szedłem za nią. Mijaliśmy co chwilę drewniane budki, w których ludzie zwykle mogli się przebierać. Dziewczyna nie zatrzymywała się przez dłuższy czas. Zrobiło to dopiero wtedy gdy byliśmy wystarczająco daleko od wyjścia, czyli drewnianego podestu. Usiadła przed jedną z budek i oparła
się o nią plecami. Zbliżyłem się wolno i zająłem miejsce obok niej. Wpatrywała się w horyzont za który zachodziło słońce. Była spokojna i w ogóle nie przypominała tej samej [T.I] z klubu. Była taka jak jest zwykle. To była ta dziewczyna w której zakochałem się w normalny świecie. Spoglądałem z zaciekawieniem na jej lewy profil. Ani na moment nie oderwałem od niej wzroku. Po krótkiej chwili i ona na mnie spojrzała. Nasze spojrzenia znowu się spotkały. Na jej twarzy zagościł tym razem pogodny uśmiech. Odwzajemniłem go i złożyłem delikatny pocałunek na jej wargach.
-Dlaczego właściwie zdecydowałeś się na mnie? – odezwała się po chwili. -  Przez tyle lat mnie unikałeś. Pamiętam jak w liceum wyzywałeś mnie z kolegami. Robiłeś różne przykrości, a teraz? – kolejny dziwny fakt. W realnym świecie nie chodziłem z nią do żadnej szkoły. Ona uczyła się w Manchesterze, gdzie też mieszkała i
wychowywała się, a ja w Mullingarze i to w dodatku w szkole dla chłopców.
-Zakochałem się w tobie. Jesteś wyjątkowa. – zaśmiała się nerwowo.
-Ale dlaczego się we mnie zakochałeś? To coś poważnego, a samo z siebie nie przychodzi.
-Wiesz… - zawahałem się. – Miłości nie da się zdefiniować. Kocha się za nic. Tak jest w moim przypadku.
-Zaraz, zaraz. Przed chwilą mówiłeś tylko o zakochaniu, a teraz już o miłości.
-Dla mnie to bez różnicy. – uśmiechnąłem się do niej. Ułożyłem się wygodnie na piasku. Przyciągnąłem ją delikatnie do swojego ciała. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Nie mogłem uwierzyć, że tak blisko mnie leży dziewczyna moich marzeń. Miałem ją na wyciągnięcie ręki i mogłem się nią cieszyć. Każdym jej gestem i słowem. Była moja. Nikogo innego. Podobało mi się to stwierdzenie. Otoczyłem jej plecy swoim ramieniem i złożyłem pocałunek na czubku jej głowy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo wiedziałem że to początek czegoś pięknego i za razem niebezpiecznego. Nie obawiałem się niczego. Byłem w innym świecie. Jak na razie nie miałem zamiaru wracać do tego normalnego. Tu było mi dobrze...
TO JESZCZE NIE JEST KONIEC!
podejrzewam że będą jeszcze 2 części.:) 
dzisiaj tak krótko, bo nowa część będzie zaczynać się czymś o czym bardzo lubię pisać.
to znaczy, że tak jakby zaczyna się nowa scenka.
postaram się, żeby te dwie części były dłuższe niż te pozostałe.:) 
*
mam nadzieję, że Wam się podobała ta część.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next part.:) 


czwartek, 30 maja 2013

#110 Niall PART~2~

#110

Obiecałem, że wrócę, jednak nie dałem rady. Przez tą chwilę kiedy przymrużyłem oczy stałem się senny. Zasnąłem.
*
Obudziłem się gdy było jeszcze jasno. Podparłem się na łokciach i rozejrzałem po pomieszczeniu. Nie byłem w tym samym miejscu w którym zasnąłem. W ogóle ten pokój nie przypominał mojego. Miał lawendowe ściany, a zamiast zasłon były rolety. Podniosłem się z łóżka. Podszedłem do drzwi i uchyliłem je. Spojrzałem w stronę korytarza, który był zupełnie inny od tego w naszym wspólnym domu w Londynie. Ruszyłem niepewnie przed siebie. Starałem doszukać się chłopaków i dziewczyn. Zszedłem do salonu. Nikogo nie było. W kuchni i  łazience taka sama pustka. Zacząłem zastanawiać się co jest grane. Założyłem na stopy swoje białe supry i wyszedłem na zewnątrz. Od razu stwierdziłem, że nie byłem w Londynie. To było jakieś jedno wielkie pustkowie. ‘Mój’ dom nie był otoczony kilkoma innymi budynkami. Wszystkie były poustawiane co sto metrów od siebie.  Wydawało mi się to dziwne. Nie czułem strachu, ani lęku. Byłem jakoś dziwnie odważny.
-Niall! Stary co ty odwalasz? – usłyszałem znajomy głos. – Spacerki sobie urządzasz?  - odwróciłem się i dostrzegłem oddalonego o kilka kroków ode mnie Zayna. – Czemu jesteś jeszcze nie gotowy?
-Na co? – zapytałem zdziwiony.
-Idziemy do klubu. Nie pamiętasz? – nie chcąc zbytnio mu podpaść przyznałem mu rację broniąc się tym, że wyleciało mi z głowy. Ruszyłem szybko do pokoju z którego przed chwilą przyszedłem. Wyciągnąłem z szafy pierwszą lepszą koszulkę i założyłem na siebie. Po chwili dołączyłem do Malika, z którym ruszyliśmy się napić.
*
-Co się stało z resztą?
-Jaką resztą? – zapytał.
-No gdzie są Liam, Lou, Harry, Danielle, Eleanor, Perrie... – chciałem zapytać o jeszcze jedną osobę, ale przerwano mi.
-Kim oni do cholery są? – to miejsce i te okoliczności co raz bardziej zaczęły mnie szokować. Bałem się co może być dalej.
-A [T.I]? – zadałem to ostatnie, najważniejsze pytanie. Chciałem się upewnić, ż w tym dziwnym świecie istnieje.
-[T.I i T.N]? – przytaknąłem z nadzieją. – Do czego ci ona potrzebna? Stary rozumiem, że jest pociągająca, ale to nie zmienia faktu, że jest panienką szefa gangu. – moje oczy powiększyły się kilkukrotnie. Nie miałem już kompletnie pojęcia o co w tym chodzi. – Przepraszam. Źle się wysłowiłem. To tylko jego dziwka.
-Nie mów tak o niej!
-Zakochałeś się czy co? Chłopie odpuść sobie.
-Jeszcze kilka godzin temu mówiłeś coś innego. – wymamrotałem pod nosem.
-Co mówiłeś?
-Nic, nic.
-Masz swoją lalunie. – wskazał dyskretnie dłonią na jeden ze stolików. Siedziało przy nim kilka osób,
których w ogóle nie kojarzyłem. Po chwili jeden z zasłaniających mi klubowiczów odsunął się. Dostrzegłem ją. Moje serce znów zabiło szybciej, a ciało zalało ciepło. Była ubrana w bardzo obcisłą sukienkę i wysokie szpilki. Wyglądała nieziemsko. Jak zwykle zresztą. – Tylko nie pożryj jej wzrokiem. – machnąłem na jego ręką i kontynuowałem baczne przyglądanie się jej. W przeciągu kilku minut obok jej stolika pojawiła się jeszcze jedna osoba.
-Josh. – wyszeptałem, a moje źrenice poszerzyły się. Gdy usiadł do stołu Dziewczyna od razu przeniosła się na jego kolana. Od razu na samym początku poczułem cios, a ból zaczął paraliżować moje serce. Pomimo tych czynników dalej patrzyłem na nich z zaciekawieniem. Chłopak wyglądał jakość inaczej. Ubrany był w skórzane ubrania. Na rękach miał mnóstwo tatuaży. Wyglądał co najmniej strasznie. W pewnym momencie Dziewczyna zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Dostrzegła mnie. Zorientowała się, że jej się przyglądam. Posłała mi zadziorny uśmieszek. Poczułem dreszcz na całym ciele. Nigdy jeszcze nie była tak kusząca jak teraz. Przez cały ten wieczór kilkakrotnie spoglądała właśnie w taki sposób w moją stronę. Uwodziła mnie swoim spojrzeniem i uśmiechem. Chciałem tam podejść, pociągnąć ją za rękę i uciec, jednak to było niemożliwe. Dookoła nich siedziało kilka dość mocno napakowanych typków. Droga ucieczki skończyłaby się szybciej niż komuś mogło by się wydawać.
-Co już? Napatrzyłeś się? – z całego, kilkugodzinnego transu wyrwał mnie głos mojego przyjaciela. Spojrzałem na niego piorunującym spojrzeniem. – No to się cieszę. Teraz wracamy do domu. – zarządził i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Nie chciałem tak tego zostawić. Postanowiłem tu wrócić następnego dnia.
*
Tym razem pojawiłem się sam w klubie o nazwie ‘Neon Palace’. Zamówiłem sobie drinka, oparłem się o barierkę i uważnie przeczesywałem pomieszczenie wzrokiem. Przez pierwszą godzinę nic nadzwyczajnego się nie działo. Ludzie tańczyli, bawili się, pili. Przez dłuższy okres czasu nie potrafiłem jej znaleźć. Zapytałem więc barmana czy wie coś o [T.I]. Oznajmił, przychodzi tu codziennie o mniej więcej tej samej porze i wkrótce powinna się zjawić. Czekałem ze zniecierpliwieniem na jej przybycie. Chciałem znów ją zobaczyć. Dostarczyć organizmowi mój osobisty narkotyk.
Zjawiła się. Po półtorej godzinie czekania nareszcie ją zobaczyłem. Była sama. Bez obstawy i bez niego. Była uśmiechnięta od ucha do ucha, a optymizm wręcz z niej tryskał. Usiadła na jednej z kanap. Nie wiedziałem skąd, ale miała w ręku drinka. Nie podeszła do baru, ale jakimś cudem go zdobyła. Zdecydowałem się tam podejść. Moja tajemnicza odwaga po raz kolejny się we mnie odezwała. Ruszyłem wolno z miejsca. Zatrzymałem się dopiero przy niej kiedy to po raz pierwszy tego wieczoru uraczyła mnie swoim uśmiechem.
-Mogę się dosiąść? – zapytałem.
-Oczywiście… - zlustrowała mnie od dołu do góry. – Oczywiście, że możesz Niall. – zdziwiłem się. Nie miałem pojęcia, że w tym wymiarze się znamy.
-Skąd znasz moje imię? – zapytałem. Ona przysunęła się do mnie. Podparła się o mnie. Przejechała kciukiem po moim policzku, aż w końcu wyszeptała mi:
-Czyżbyś nie pamiętał wszystkich twoich propozycji? – powiedziała bardzo zmysłowym głosem. – Nie pamiętasz jak zapraszałeś mnie do siebie, żeby się zabawić? – byłem w szoku. Sam siebie zadziwiałem. Nie miałem pojęcia o takich sytuacjach.
-Co wtedy odpowiadałaś? – ponownie zadałem pytanie. Udawałem spokój. Nie chciałem wyjść na idiotę. Starałem się mówić podobnym tonem do jej tonacji głosu.
-Odpowiadałam ci, że musisz poczekać, kotku…

taki byle jaki i krótki, ale poczekajcie na dalsze części
będziecie jeszcze zadowoleni.;)
*
mam chociaż nadzieję, że Wam się podobało.
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next part.:) x
*
przepraszam za błędy.:3 



wtorek, 28 maja 2013

#109 Niall PART~1~

#109

Wspólne spędzanie czasu z przyjaciółmi było dla mnie czymś wyjątkowym i priorytetowym. Zazwyczaj zgromadzaliśmy się w salonie. Zwykłe, domowe miejsce, a jednak przy nich miało urok. Często oglądaliśmy filmy, jedliśmy, rozmawialiśmy o rachunkach ( nawet to było wtedy przyjemne), ale zazwyczaj tylko siadaliśmy i wymienialiśmy się poglądami na różne tematy. W ciągu tygodnia nie mieliśmy zbyt wiele okazji, aby porozmawiać. My z chłopakami zajmowaliśmy się przygotowaniami do trasy, a dziewczyny chodziły na uczelnie i do pracy, dlatego zawsze organizowaliśmy to w sobotę co zazwyczaj kończyło się kacem. Nigdy nie narzekaliśmy na taki przebieg wydarzeń do czasu, aż tylko dwójka domowników została singlami. Do tego jeden z nich, był szaleńczo zakochany w tym drugim, a raczej w TEJ drugiej.
*
-O czym będziemy dzisiaj rozmawiali? – nasze co tygodniowe zebranie rozpoczął Liam.
-Szczerze powiedziawszy to ja nie mam pomysłu. –odpowiedziała Perrie.
-Mam tak samo. – dodał Zayn muskając ustami policzek swojej dziewczyny. Można by powiedzieć, że w
pewnym stopniu zazdrościłem Malikowi, tego że może komuś okazywać swoją czułość. Też tego chciałem. Pragnąłem poczuć, że mam przy sobie kogoś komu będzie na mnie zależeć, kto któregoś dnia powie mi, że czuje się przy mnie bezpieczny. Szukałem tej jedynej dziewczyny od bardzo dawna. W końcu się trafiła. Pojawiła się przez przypadek, zbieg okoliczności. Gdyby Sandy nam jej nie przedstawił teraz zapewne dalej marnował bym dni i noce na rozmyślanie jak mogłaby wyglądać dziewczyna idealna. Teraz miałem ją na wyciągnięcie ręki. Mieszkała pod tym samym dachem. Mogłem już dawno wyznać jej co krąży po mojej głowie, jednak moja nieśmiałość i strach przed odtrąceniem paraliżowały mnie.
-To może rozmawiajmy o byle czym. – do moich uszu dobiegł jej melodyjny głos. Zachwycałem się nim przez dłuższą chwilę. – Mówmy to co przyjdzie nam do głowy. – rozglądała się po wszystkich zgromadzonych z uśmiechem na twarzy. Ja cały czas wlepiałem w nią swoje oczy. Zachowywałem się jak początkujący psychopata, który wybierał swoją ofiarę. Nie myślałem nad tym jak może to wyglądać z czyjejś perspektywy. Szczerze to nie obchodziło mnie to, bo przy niej całkowicie odpływałem. Ciągle w nią wpatrzony zauważyłem, że tym razem spojrzała na mnie. Jej uśmiech delikatnie się poszerzył, a ja poczułem wewnątrz zalewające mnie ciepło. – Harry zaczynasz! – krzyknęła odwracając ode mnie swój wzrok.
-No cóż. Co ja mogę wam powiedzieć. Może to, że korzystając z wolnego wybieram się z Maddie do Manchesteru. – powiedział z uśmiechem. Widać było, że był zakochany w swojej nowej dziewczynie. Nigdy jeszcze tak nie było, dlatego każdy cieszył się razem z nim.
-To wspaniale. – uradowała się [T.I]. – Życzę wam udanego wyjazdu.
-Dziękujemy. – odpowiedzieli wspólnie, po czym spojrzeli na siebie i złączyli usta w krótkim pocałunku. Znów spojrzałem na twarz mojej wybranki serca. Była zachwycona widokiem zakochanych. Chciała dla nich jak najlepiej.
-A wy co macie nam do powiedzenia? – zapytała po chwili skupiając się na Danielle i Liamie.

-No więc… - zaczęła Dan. – Wybieramy się do moich rodziców.
-Jest jakiś konkretny powód? – zapytała Eleanor. Oboje popatrzyli na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęli się. Peazer kiwnęła lekko głową, dając Liamowi do zrozumienia, że może mówić.
-Jest powód. Najcudowniejszy powód na świecie. – zachwycał się.
-Wyduś to z siebie Daddy! – krzyknąłem ze zniecierpliwienia.
-Chcemy poinformować moich rodziców o ślubie. –odrzekła po chwili Dan. Wszyscy się cieszyli, widać było po ich reakcji. Gratulacje i okrzyki szczęścia dało się wszędzie słyszeć. Nawet echo na korytarzu się tworzyło. – [T.I] mogłabyś ze mną na chwilę?
-Oczywiście. – Brunetka od razu wstała z fotela i ruszyła za Peazer. Idąc, zupełnie przez przypadek mnie szturchnęła. Przez taki zwykły przypadkowy gest poczułem się jak w niebie. Słowo daje. Nawet to znaczyło dla mnie wiele. – Przepraszam. – zwróciła się do mnie. Spojrzałem wtedy w jej oczy. Byłem jak zaklęty.
-Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się. Odwzajemniła moją mimikę i ruszyła dalej. Nie było ich przez kilka minut, a ja cały czas przetwarzałem w głowie jej obraz. Pocierałem dłonią o swój podbródek i cały czas uśmiechałem się. Nawet nie zauważyłem kiedy przysiadł się do mnie Malik.
-Kiedy jej powiesz? – popatrzyłem na niego zdziwiona. Nigdy nikomu nie mówiłem, że mi się podoba.
-Co?
-Nie udawaj głupiego. Widzę jak się zachowujesz w jej towarzystwie. – trącił mnie łokciem. – Stary, działaj szybciej, bo ktoś zwinie ci ją sprzed nosa. Dobrze ci radzę. – chciałem coś mu odpowiedzieć jednak nagle wszyscy usłyszeliśmy krzyk. Liam nas uspokoił mówiąc, że to tylko euforia [T.I]. Spojrzałem w kierunku wyjścia z salonu. Akurat wtedy wróciły do nas dziewczyny. Dwie Brunetki widocznie były szczęśliwe. ‘Moja’ nie odezwała się ani razu od przyjścia. Tylko tępo wpatrywała się w jakiś punkt z uśmiechem na twarzy.
-No, a wy co będziecie robić? El, Lou? – zapytałem, aby wszystko wróciło do normalności. Nie lubiłem kiedy panowała taka cisza.
-Pheobe i Daisy mają urodziny, dlatego złożymy im wizytę. – Tommo bardziej rozłożył się na kanapie.
-Perrie, Zayn? – dalej kontynuowałem.
-My zostajemy w domu. Pezz tylko na chwile wyskoczy, żeby podpisać płyty z dziewczynami. – wtedy spojrzałem na [T.I], która w dalszym ciągu była oszołomiona tym co powiedziała jej Danielle.
-A ty na co przeznaczysz swój czas [T.I]? – zapytałem ją jako ostatnią. Miałem cichą nadzieję, że posiedzi ze mną w domu i ponudzimy się razem. Lubiłem kiedy wszyscy wyjeżdżali. Wtedy ja i ona mogliśmy spędzić więcej czasu ze sobą.
-Ja zostaje. Ale muszę wybrać się po sukienkę do sklepu. – zamyśliła się chwilę. Już chciałem jej zaproponować, że wybiorę się z nią kiedy ona nagle dodała: - A, zapomniałabym. Idę jeszcze na spotkanie z Joshem. – wtedy całkowicie mnie zatkało, a w głowie nie przyjemnie się zakręciło. Spojrzałem na Malika.
Miał wyraz twarzy ‘a nie mówiłem?’, oczywiście spoglądał w moją stronę.
-Z naszym Joshem? – zapytał zaciekawiony Hazza.
-Tak. – tym bardziej byłem oszołomiony. Wstałem z miejsca i pomału kierowałem się w kierunku mojego pokoju.
-Ey, a ty gdzie idziesz? – Daddy jak zwykle musiał być ciekawski.
-Potrzeby fizjologiczne. – odparłem beznamiętnie, nawet się nie odwracając. Kłamałem. Nie miałem innej opcji.
-A w jakim celu to spotkanie? – usłyszałem kiedy byłem już na schodach. Przyspieszyłem kroku. Nie chciałem usłyszeć odpowiedzi. Chyba bałem się tego co miało do mnie dojść. Wszedłem do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz, bo nie chciałem, aby mi ktoś przeszkadzał. Położyłem się na wielkim, dwuosobowym łóżku, które zazwyczaj było dla mnie za wielkie. Przymknąłem powieki. Zacząłem intensywnie myśleć na temat tego wydarzenia, które miało miejsce chwilę wcześniej. Zastanawiałem się czy nie postąpiłem zbyt impulsywnie. Ona mogła to przecież odebrać w sposób, że mnie to nie interesuje. Interesowało mnie. I to bardzo. Jednak ta wiadomość sprawiała, że nie tylko stawałem się zazdrosny, ale także wściekły i z uczuciem bólu w sercu. Nie mogłem też pozwolić, aby przez moje głupie komentarze poczuła się urażona. Dlatego wyszedłem stamtąd. Obiecałem, że wrócę, jednak nie dałem rady. Przez tą chwilę kiedy przymrużyłem oczy stałem się senny. Zasnąłem...
hello! :D
jestem z nowym imaginem.
znów o Niallerku, ale jakoś tak spodobał mi się w tej roli,
nie mogę się doczekać, aż przeczytacie następne części.:3
*
piszcie jak Wam się podobała ta część.:)
10+ komentarzy = next part.:) 


sobota, 25 maja 2013

#108 Louis.

#108

Wspomnienia. To najlepsze czym mogliśmy być obdarowani. To najlepszy środek pocieszający i w pewnym stopniu odurzający. Wspaniale jest czasami usiąść w towarzystwie znajomej osoby i powspominać stare dobre czasy. Każdy człowiek pamięta takie wydarzenie, które z chęcią będzie opowiadał innym. Nie wierzę, że ktoś nie posiada wspomnień. Musiałby chyba nie wychodzić w ogóle z domu.
*
-A pamiętasz jak się poznaliśmy? – zaśmiałam się sama do siebie. – Głupie pytanie. Takiej ciapy jak ja chyba nigdy nie spotkałeś.

‘ Stałeś w kolejce po swoje zamówienie. Było upalnie, a ty chciałeś się ochłodzić. Zamówiłeś sobie orzeźwiającego shakea mango. Tylko taki miał tak bardzo intensywny pomarańczowy kolor. Obserwowałam cię od dłuższego czasu. Chciałam jakoś podejść. Zagadać do ciebie. Byłam bardzo śmiałą osobą, więc pierwsza rozmowa, z cholernie przystojnym mężczyzną takim, jak ty, nie była dla mnie problemem. Widząc, że stoisz już przy samej ladzie postanowiłam działaś. Odeszłam od swojego stolika. Zmierzałam w twoim kierunku bardzo pewnym krokiem. Na twarzy widniał szeroki i zadziorny uśmieszek. Chciałam wypaść jak najlepiej. Przez nie uwagę, która w tamtym momencie była skupiona całkowicie na tobie, wpadłam na chłopaka z tacką w ręku. Nic strasznego się nie stało. Tylko cola się rozlała. Ty wciąż nie patrzyłeś się na mnie. W ogóle nie interesowało cię co działo się dookoła. Przeprosiłam Szatyna i ruszyłam w dalszą drogę do ciebie. Pech tak chciał, że odwróciłeś się nie w tym momencie co trzeba było. Twoje zamówienie wylądowało na mojej ulubionej turkusowej bluzce, która po tym incydencie powędrowała do kosza.
Przekląłeś cicho pod nosem i wtedy spojrzałeś na mnie. Twoje usta samoistnie się otworzyły. Spoglądałeś na mnie jak na kogoś wyjątkowego. A pomyśleć, że byłam tylko zwykłą dziewczyną w shakeiem na koszulce. Uśmiechnąłeś się delikatnie i sięgnąłeś po chusteczki.
-Nic ci nie jest? – zapytałeś po chwili.
-Ze mną okey, gorzej z bluzką. – zaśmiałeś się co mnie także skłoniło do chichotu.’

-Ahh, to było piękne wydarzenie. Muszę ci powiedzieć, że nie żałowałam iż ta koszulka poszła do kosza. Byłeś moim pocieszeniem na wszystko. Działałeś lepiej niż moja ulubiona czekolada z nadzieniem karmelowym. – zaśmiałam się odrobinę głośniej niż zwykle. – O! A pamiętasz jak umówiliśmy się na pierwszą randkę? Próbowałeś mi wmówić, że pracujesz w cyrku i sprzedajesz dzieciom balony w kształtach
zwierząt. Popisywałeś się wtedy przede mną i przez twoją nieuwagę wpadłeś na kontener ze śmieciami. Z tobą było zabawnie. Zawsze. Podczas naszego ślubu, zaręczyny z resztą też były niczego sobie. Ale gdy rodziła się Molly… - znów wydałam z siebie chichot. – Przeszedłeś samego siebie.

‘Oglądaliśmy wspólnie film, który pożyczył nam mój lekarz i doradził obejrzeć. Były w nim przedstawione reakcje mężczyzn podczas gdy ich kobiety wydawały na świat ich potomstwo. Ty cały czas nabijałeś się z tych którzy mdleli lub zaczynali płakać. Miałeś wtedy bardzo poważny wyraz twarzy. Aż za poważny jak na ciebie.
-A ty będziesz przy mnie? – zapytałam z uśmiechem.
-Oczywiście, że będę przy porodzie naszego dziecka. Nie biorę pod uwagi innej opcji. Pokażę naszemu maluchowi jakiego ma dzielnego tatę. – pogłaskał mój bardzo mocno zaokrąglony brzuch i złożył na jego wierzchu pocałunek. W tym samym momencie poczułam silny ból. Czułam jak siedzisko pode mną robi się wilgotne. Wiedziałam już na sto procent co będzie następne. Z moich ust wydobył się krzyk. Bolało bardzo mocno kiedy Molly pchała się na świat w zaskakująco szybkim tempie. Ty też zacząłeś panikować. Widziałam to po twoim wyrazie twarzy. Bałeś się. Nie wiedziałeś co masz ze sobą zrobić. Jednak pokazałeś trochę silnego ducha i otrząsnąłeś się. Zabrałeś szybko, wcześniej przygotowaną torbę, zapakowałeś na do samochodu i ruszyłeś do szpitala.
*
-Jestem przy tobie kochanie. – mówiłeś do mnie tak jakbym cię nie widziała. Może i byłam pod wpływem silnego parcia, ale moje zmysły nie szwankowały. Lekarz zapytał ciebie czy będziesz przy porodzie. Z dumnie podniesioną głową odpowiedziałeś, że nie mógłbyś tego przegapić. Wjechaliśmy na porodówkę. Czułam, że dzieciątko już wychodzi, tak bardzo to bolało. Trzymałeś moją rękę cały czas.
-Proszę podać mi znieczulenie. Nie wytrzymam! – krzyknęłam, a pielęgniarka od razu zaczęła przygotowywać sprzęt. Podniosła do góry strzykawkę i wycisnęła z niej trochę tego płynu, który był w środku. Wtedy właśnie poczułam, że nikt nie trzyma mojej ręki. Spojrzałam zdezorientowana w bok. Ty ‘ dzielny, niczego się nie bojący i nieustraszony’ ojciec i mąż leżałeś na ziemi. Zemdlałeś z tych emocji. Zupełnie tak samo jak ci mężczyźni na filmie.’

-Jakie szczęście, że w innych sprawach mogłam na ciebie liczyć. Później było już tylko lepiej. Byłeś wzorowym tatusiem dla naszych córeczek i synka.

‘Wszyscy się gdzieś spieszyli. Ty do pracy, dzieci do szkoły. Ja czekałam na was wszystkich w kuchni ze śniadaniem. Jednak żadne z was nie chciało się tam pojawić. Pierwszy przy stole był George. Zajadał się swoimi ulubionymi płatkami. Potem zeszły się nasze dziewczynki. Molly usiadła pod oknem i dokańczała robić zadanie z matematyki, a Hope zajęła miejsce obok mnie. Wtedy dopiero ty się zjawiłeś. Wszedłeś do kuchni próbując zawiązać swój krawat. Nieudolnie ci to szło, więc zbliżyłam się i wykonałam to za ciebie. Uśmiechnąłeś się i złożyłeś czuły pocałunek na moich ustach. Podszedłeś do stołu. Poczochrałeś włosy Geo, ucałowałeś czubek głowy Hope i zasiadłeś pomiędzy naszymi córkami. Spojrzałeś w zeszyt należący do najstarszej naszej pociechy i z dezaprobatą pokręciłeś głową. Pokazałeś jej w którym miejscu popełniła błąd na co ona tylko klepnęła się w głowę i wypowiedziała ‘ dziękuje tatusiu’. Przyglądałam się całej tej sytuacji z szerokim uśmiechem i cieszyłam się, że mam taką wspaniałą rodzinę.’

-To był najcudowniejszy czas mojego życia, Lou. Byłeś jego częścią więc w większej mierze się do tego przyczyniłeś. Miałam cię przy sobie ponad 50 lat. To dużo. Patrząc na przykład na Nialla i Emily, czy Zayna i Perrie. Szkoda mi było, że nie mogli się cieszyć sobą tak długo jak nam było dane. Teraz jesteś tam gdzieś na górze. Czekasz na mnie. Mam przynajmniej taką nadzieję. – zaśmiałam się cierpko i na chwilę odwróciłam głowę w innym kierunku. Po moim policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Znów spojrzałam na marmurową płytę oznaczoną imieniem i nazwiskiem ‘ Louis Tomlinson’ – Tęsknie za tobą. Wszyscy tęsknimy. Nie uwierzysz, ale George założył zespół. Grają razem z kolegami w jakiś klubach. Ma wspaniały głos, po tobie go odziedziczył. Hope ma już drugiego męża. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale łącznie mamy już siedmioro wnuków. – ponownie zaśmiałam się. – Dziękuję ci, że byłeś przy mnie przez te wszystkie lata. Dziękuję, że mamy teraz taką wspaniałą i wielką rodzinę. Tylko ciebie wśród nas brakuje.
-Mamo! Chodź musimy się już zbierać! – zza moich pleców dobiegł głos naszego syna. Podniosłam się z ławeczki, na której siedziałam. Schyliłam się ostrożnie i odłożyłam na grób jedną łososiową różę z ogrodu przy naszym domu.

-Kocham cię, kochanie. Zobaczymy się wkrótce. ~ odeszła od jego grobu, żeby tej samej nocy móc spotkać się z nim w Niebie.
hey, hey!
oto jestem z imaginem z Lou! :D
mam nadzieję, że Wam się spodoba i że wybaczycie mi jeśli pojawią się w nim jakiekolwiek błędy czy nie zrozumiałe zdania ( pisałam o 2 nad ranem) :)
*
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next imagine :) 

niedziela, 12 maja 2013

#107 Niall PART~2~

#107

-Już cię lubię. – poklepał ją po ramieniu.
-Tak. Pierdol, pierdol. – popatrzyła na Lou z błagalnym spojrzeniem. - Mów do mnie jeszcze, bo mam dreszcze. – tym razem to ja się zaśmiałem czym zwróciłem na siebie uwagę wszystkich obecnych, jej też. Nie zareagowała.
-Mówiłem ci coś o przeklinaniu. – wtrącił się Charles.
-I tak cię lubię. – dobiegł mnie jeszcze głos Tommo. Zająłem miejsce naprzeciwko dziewczyny co pozwoliło mi na notoryczne spoglądanie w jej stronę. Ona, ani razu nie zwróciła na mnie uwagi. Mimo to nie czułem się ignorowany czy odrzucony. Jeszcze bardziej mnie to nakręcało. Kiedy wszyscy już zajęli swoje miejsca siwy człowiek zaczął nam tłumaczyć co i jak. Teledysk do Rock Me miał polegać na tym, że któryś z nas usilnie miał próbować poderwać [T.I].  Harry, Liam, Lou i Zayn mieli grać chłopaków, którzy już kiedyś mieli z nią
do czynienia, ja natomiast miałem być tym innym, z resztą jak zwykle, który zobaczył ją i podjął działania, aby zdobyć jej serce. Miałem chodzić za nią po planie i śpiewać jej, żeby zawirowała moim światem.  Z początku ten pomysł wydawał mi się poroniony, jednak potem zacząłem dochodzić do wniosku że jednak to może być coś niezwykłego. Coś na co od zawsze czekałem.
*
~tydzień później, plan zdjęciowy~
Dziewczyna w pewnym stopniu przekonała się do nas. Miała już trochę inne podejście do wszystkiego. Częściej i szczerzej się uśmiechała. Jej zwykły, naturalny uśmiech był nieskazitelnie piękny. Niepowtarzalny, niezapomniany i niezwykle pociągający. Wciągu tych siedmiu dni dostaliśmy do rąk dokładny scenariusz tego co mamy robić. Moje podniecenie wzrosło kiedy dowiedziałem się, że w klipie ma być pocałunek. Mój i jej. Cieszyłem się jak mały dzieciak. Ona z początku nie była zadowolona jednak później zaakceptowała ten fakt.
-Wszyscy na plan! Zaczynamy zdjęcia! – po studiu rozniósł się doniosły głos reżysera. Praca ruszyła pełną parą.
*
Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lying on the beach as the sun blew out,

Playing this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down

Dziewczyna wdzięcznie przchodziła po planie filmowym, który miał przedstawiać miasto po zmierzchuUśmiechała się do przechodniów. Witała ich swoim nastawieniem. Odwracając głowę w prawą stronę dostrzegła młodzieńca w lokach. Szedł równo z nią po przeciwnej stronie ulicy. Znała go. Łączyła ich wakacjyjna znajomość. Dla niej były to tylko relacje czysto przyjacielskie, więc gdy tylko chłopak przebiegł przez ulicę I odgrodził jej drogę ręką ona zwinnie przedostała się pod spodem.


I used to think that I was better alone,
Why did I ever
wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea,
The words you whispered I will always believe
.

Do Loczka podszedł chłopak ubrany w pasiatą koszulkę. Razem spoglądali w kierunku uciekającej dziewczyny. Wspólnie zastanawiali się co źle zrobili i dlaczego w ogóle dali jej odejść.

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
Trochę dalej w ogródku przytulnej kawiarenki siedział Blondyn i wzrokiem przeczesywał ulicę. W niewielkim tłumie dostrzegł uciekającą dziewczynę, która po chwili z ulgą zwolniła. Opuścił odrobinę w dół swoje okulary przeciwsłoneczne, aby mógł się lepiej jej przyjżeć. Ona poczuła na sobie jego przeszywający wzrok. Spojrzała na niego i z zadziornym uśmieszkiem ruszyła dalej. Chłopak był tak zachwycony nowo poznaną dziewczyną, że ruszył za nią. Idąc kilka kroków za nią obserwował jak obcy mu chłopak podchodzi do niej, przy okazji zaczepiając ją.


We were together summer ‘09,
Wanna roll back like pressing rewind,
You were mine and we never said goodbye

Dziewczyna odesłała go z kwitkiem, na co chłopak w koszuli zatrzymał się w miejscu. Blondyn podszedł do niego, a zaraz po nim dołączyli Loczek i Pasiasty. Niall spoglądał na nich gdy oni wspólnie narzekali na samych siebie .


I used to think that I was better alone
better alone
Why did I ever wanna let you go?
let you go
Under the moonlight as we stared at the sea
stared at the sea
The words you whispered I will always believe
*
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah

Blondyn nie chcąc tracić swojej szansy oderwał się od ich towarzystwa i dorównał jej kroku. Spojrzała na niego z łobuzerskim uśmieszkiem. Horan zaczął śpiewać jej, że chcę żeby go zaczarowała i była jego. Ona cały czas zgrywała niedostępną I co chwilę wymyślała dla niego nową przeszkodę. Zwinnie unikała kontaktu ich ciał, które Niall próbował wykonać.

R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah

Ciągle nie dawał mu szans. Wydawał się być obojętna.

I want you to R-O-C-K me again
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah

Stanęła oparta o ścianę. W poświacie latarni i dymu wyczekiwała jego dalszych starań. Podszedł do niej na
niebezpieczną odległość. Zagrodził drogę ucieczki. Uśmiechnął się do niej cały czas spoglądając jej prosto w oczy. Widział w nich wszystko co chciał zobaczyć. Nawet zgodę na jego wszystkie ruchy.

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care

Jeszcze bardziej zbliżył się do jej twarzy. Jego wzrok skoncentrowany był na jej ustach. Będąc już dostatecznie blisko spojrzał prosto w jej oczy. Nie chcąc dłużej czekać przmrużył powieki, łacząc przy tym ich wargi w gorącym pocałunku. Wiedząc, że już mu nie ucieknie zabrał jedną dłoni położył na jej rozgrzanym policzku. Kciukiem delikatnie pieścił jej skórę, a językiem dawał upragnione szczęście. Poczuł jak uśmiecha się przez pocałunek. To sprawiło, że i on się uśmiechnął.

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care

Oderwał się od niej i ponownie zatonął w jej tęczówkach. Na ich twarzach widniał szeroki uśmiech. Ona w dalszym ciągu pieścił kciukiem jej policzek. Tylko na moment przybliżył się do jej ucha, aby mógł przy nim wyszeptać:

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
*
~premiera teledysku~
Gdy ekran się przyciemnił wszyscy dookoła zaczęli bić brawo krzycząc przy tym jak to dobrą robotę wykonaliśmy. Zupełnie odruchowo spojrzałem na [T.I]. Była zadowolona. Widziałem to po jej oczach i minie. Sam także się uśmiechnąłem. Jej szczęście dawało mi szczęście. Czułem się za nią odpowiedzialny. Jedno jej spojrzenie wystarczyło, aby pomiędzy nami stworzyła się więź.
-Byliście wspaniali. – krzyknął Paul unosząc do góry kieliszek z szampanem. – Wielkie brawa dla [T.I] i Nialla. Ta scena była świetna. – dziewczyna od razu spojrzała w moją stronę. Uśmiechnąłem się do niej pogodnie na co ona zareagowała tym samym. Po chwili wyciągnąłem swój telefon z kieszeni. Włączyłem opcję pisania wiadomości i wstukałem kolejny rząd liter tworzący logiczną całość
Do [T.I] xx
Umówisz się ze mną?
Usłyszałem charakterystyczne pikanie telefonu. Jego właścicielka od razu podniosła urządzenie do góry i odczytała wiadomość. Przez chwile wpatrywała się w ekran zaskoczonym spojrzeniem. Jednak ułamek sekundy później z uśmiechem na ustach spojrzała na mnie. Patrzyłem prosto w jej oczy. Szukałem w nich odpowiedzi. Ona mnie wyprzedziła.
-Tak. – odpowiedziała bezdźwięcznie.
TADAM!
oto jest druga część.
jakbym nie zdążyła napisać tego z Lou to chcę Wam przypomnieć, że
widzimy się dopiero za tydzień.
LONDYN WZYWA *-*
*
mam nadzieję, że Wam się to spodobało.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next imagine
*
obejrzyjcie to.
mój nowy filmik.:) 




sobota, 11 maja 2013

#106 Niall PART~1~

#106

Wielka sala z kilkoma oknami i wielkim lustrem – to tam wszystkie zmierzały. Cały tabun młodych i podekscytowanych dziewczyn chciało wejść do wspomnianego pomieszczenia. Dlaczego? To tam miała odbyć się rozmowa klasyfikacyjna, a właściwie casting do teledysku. Jedna z dziewczyn miała wystąpić u boku jakiegoś zespołu. Jakie było moje zdanie na ten temat? Nie obchodziło mnie to czy się tam dostanę. Chciałam tylko, żeby podpisali mi papierek dla urzędu pracy świadczący o tym, że się starałam zdobyć pracę. Czekałam na głupi podpis dobre dwie godziny, a kolejka przede mną wciąż się dłużyła. Z wszystkich sił pragnęłam zakończyć już tą szopkę i wrócić do domu. Spojrzałam na następną blond włosom, plastikową ‘piękność’ . Przewróciłam oczami i jak gdyby nigdy nic wepchnęłam się do środka kiedy krzyknęli, że może wejść następna osoba.
-Ja tylko na chwilę! – krzyknęłam na swoje usprawiedliwcie. Zamknęłam za sobą mahoniowe drzwi. Spojrzałam przed siebie. Dostrzegłam biurko i siedzącego przy nim mężczyznę ubranego w garnitur i krawat. W porównaniu do niego wyglądałam jakbym wyszła tylko z domu w celu zrobienia zakupów. Nie przejmowałam się tym, zależało mi tylko na podpisie.
-Usiądź. – zarządził, po czym od razu wykonałam jego polecenie. Rozejrzałam się po wielkiej sali, a mój wzrok przykuło to ogromne lustro o którym lamentowały te wszystkie panienki w holu. Wydawało mi się być jakieś dziwne. Niby wyglądało normalnie, jednak coś było w nim niepokojącego. – A więc… - spojrzałam ponownie na siwego faceta.
-Nazywam się [T.I i T.N]. – rozsiadłam się wygodniej na krześle opierając się na łokciach.
-Świetnie. Miło cię poznać. Chciałbym się zapytać o…
-A nie, nie. Ja nie w tej sprawie.
-Jak to? – zapytał zdziwiony. Podsunęłam mu pomięty papierek pod nos i uśmiechnęłam się.
-Chciałabym tylko, żeby złożył pan tutaj podpis. I pan będzie miał mnie z głowy i ja będę miała spokój. No i oczywiście dostanę zasiłek dla bezrobotnych. To jak będzie? Idzie pan na ten układ? – wyszczerzyłam się bardziej do staruszka.
-Takie coś jest nie dopuszczalne. – uderzył pięściami o blat stołu.
-Wow. Zluzuj trochę ten krawat. – starałam się być jak najbardziej chamska, aby tylko pod żadnym pozorem nie raczył przyjąć mnie do tej roboty.
-Jest pani bezczelna.
-To dziwne. Niektórzy uważają, że to atut. – uśmiechnęłam się sztucznie.
-Słuchaj gówniaro, jesteś arogancka, pyskata i bezczelna. – podniósł znacznie ton głosu. Przeczuwałam, że już na sto procent podpisze ten świstek  i karze spadać stamtąd skąd przybyłam.
-Tak wiem. Każdy mi to mówi. Na pana miejscu bym tylko to podpisała i będzie z głowy.
-O nie, nie. – złagodniał i uśmiechnął się. Przeraziłam się. Wyglądał jak rasowy gwałciciel. – Potrzebujemy osób o takim charakterze. – moje oczy powiększyły się znacznie i zaczęłam żałować, że w ogóle tu przychodziłam.
-Czy pan chce coś przez to powiedzieć? – powiedziałam bardzo cicho.
-Chcę powiedzieć, że wystąpisz w teledysku. – zrezygnowana schowałam twarz  w dłonie.
-Ja pierdole. – powiedziałam do siebie można by powiedzieć, że łamiącym się tonem.
-Proszę cię bardzo o jedno. – spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem. – Ogranicz przeklinanie.  – opuścił salę, zostawiając mnie samą w obliczu lustra i samej siebie.
-Oczywiście szefie. – wstałam z miejsca. – Kurwa. – zbliżyłam się drzwi i ostatni raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. W rogu pod sufitem dostrzegłam kamerę. Wystawiłam do niej środkowy palec i uśmiechnęłam się sztucznie. – Pierdolcie się. – byłam zdenerwowana. Normalnie nie zachowywałam się w ten sposób.
*
Siedzieliśmy wspólnie z chłopakami w małym pokoiku, zaraz obok sali przesłuchań. Mieliśmy wgląd na
wszystko co się tam działo. Dzieliło nas bowiem lustro weneckie. Nie raz śmialiśmy się gdy jakaś z kandydatek podeszła do niego i poprawiała w bardzo dziwaczny sposób swój makijaż. Miny, które niektóre z nich robiły były przekomiczne. Praktycznie co chwile wybuchaliśmy gromkim śmiechem, którego one na szczęście nie miały szansy usłyszeć.
Kiedy nadeszła pora na następną osobę spodziewaliśmy się kolejnej pustej laleczki. Jakie wielkie było nasze zaskoczenie gdy do pomieszczenia obok weszła dziewczyna ubrana w zwykłe przetarte jeansy i  czarny t-shirt z logiem Ramones. Wywarła na mnie pozytywne wrażenie, pomimo swojego bezczelnego zachowania była też na swój sposób słodka. Za wszelką cenę próbowała zdobyć podpis na tym papierku, jednak nie była świadoma, że do teledysku do piosenki Rock Me będzie potrzebny ktoś taki jak ona. Uśmiechnąłem się gdy menadżer oznajmił, że [T.I] zdobyła tą rolę. Przeczuwałem coś.
*
-Poznajcie się. To jest właśnie [T.I]. – Charles zwrócił się najpierw do nas. Cały czas byłem wpatrzony w jej twarz na której malowało się niezadowolenie. Podniosła lekko do góry swoją dłoń i wypowiedziała ciche ‘cześć’. – [T.I] to są Zayn, Louis, Liam, Niall i Harry. Będziesz z nimi współpracować. -  spojrzała na mężczyznę posyłając mu złowrogie sygnały.
-Świetnie. – odparła ze słyszalnym sarkazmem. Każdy z chłopaków w jakiś sposób próbował się z nią przywitać jednak żadnemu nie uległa.
-Skoro już wszyscy się znacie przejdziemy do przedstawienia wam naszego scenariusza. Zatrudniliśmy świetnego reżysera i sam opracował fabułę teledysku.
-Fabuła teledysku, powiadasz. – mruknęła, czym wywołała śmiech u Louisa.
-Już cię lubię. – poklepał ją po ramieniu.
-Tak. Pierdol, pierdol. – popatrzyła na Lou z błagalnym spojrzeniem. - Mów do mnie jeszcze, bo mam dreszcze. – tym razem to ja się zaśmiałem czym zwróciłem na siebie uwagę wszystkich obecnych, jej też. Nie zareagowała.
-Mówiłem ci coś o przeklinaniu. – wtrącił się Charles.
-I tak cię lubię. – dobiegł mnie jeszcze głos Tommo...
hey, hey.
dodaje taki dość krótki, bo jestem już naprawdę zmęczona, a nie chciałam 
zostawić Was bez niczego.
mam do Was apel krótki:
sprężcie się z komentarzami, a jeszcze dzisiaj ( w późniejszych godzinach wieczornych)
dodam kolejną część, a jeśli zdążę to jutro ( w niedzielę) dodam imagin z Lou.
wszystko zależy od Was <3
bo przypominam, że przez cały następny tydzień mnie nie będzie.
powód: jadę do Londynu.
*
mam nadzieję, że to coś Wam się spodobało.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next part.:)
*
GO GO GO!
*
przepraszam za błędy.;*

 

wtorek, 7 maja 2013

#105 Harry.

chciałam zadedykować ten imagin @Loenkaaa <3
mam nadzieje, że Ci się spodoba <3
enjoy.♥ 

#105

-Zero zobowiązań. Zero zauroczeń. Zero miłości. Rozumiesz? Układ to układ. Musisz o niego dbać i nie naruszyć żadnych z zasad.
-A co jeśli… - przełknął ślinę. – Jeśli coś się wydarzy nie po naszej myśli?
-Żadne z nas nie może się zakochać. – odparła stanowczo.
-Nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie. Co jeśli? – dziewczyna spojrzała na niego z pode łba. Zmarszczyła delikatnie brwi. Wypuściła z płuc zbędne powietrze.
-Koniec z układem.
Na czym polegał ich układ? Tylko oni wiedzieli. Nikt poza ich dwójką nie domyślał się, a nawet nie miał prawa domyślać się o co chodziło pomiędzy nimi. Wśród ich znajomych zachowywali się jak zwykli znajomi. Byli przyjaciółmi, których połączył wspólny pakt. Oboje chcieli naprawić swoje złamane serca i zapomnieć w bardziej przyjemny sposób. Dwóch przyjaciół, seks – o to właśnie chodziło. Spotykali się wieczorami i całkowicie oddawali się sobie nie licząc na nic innego jak wspólne uniesienie. Za dnia udawali, że nie obchodzi ich swoja obecność. Takie przynajmniej sprawiali wrażenie. Czy jednak nie było to złudzenie?
*
Jak zwykle zaprosił ją do siebie. Było późno, ale im odpowiadała ta pora. Mieli jedno zadanie, które chcieli wykonać. Kilka tygodni wcześniej umawiali się na takie spotkania tylko wtedy kiedy jedno desperacko potrzebowało drugiego lub po prostu miało wielką ochotę. Z upływem czasu stało się to dla nich jak kokaina dla narkomana. Uzależnili się od siebie, swoich ciał i ich bliskiego kontaktu. Nie chcieli zaprzeczać, że tak nie było. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Ona, gdy tylko byli sami, gwałtownie zbliżała się do Harryego i przystępowała do zadanej misji. On potrafił zacząć działać jeszcze w obecności znajomych. Nie odpowiadało to [T.I]. Nie chciała, żeby ktoś coś zaczął insynuować na ich temat. Wiedziała, że na pewno nie zrozumieli by ich i sytuacji, w której się znajdowali. Każdy z nich bowiem miał swoją drugą połówkę od długich lat. Niektórzy byli już po ślubie inni natomiast bardzo blisko takiego wydarzenia. [T.I] też była w podobnej sytuacji. Miała narzeczonego. Stała już na ślubnym kobiercu pełna pozytywnej energii i optymizmu. Harry był wtedy świadkiem. Tak samo jak ego była dziewczyna i  jej była przyjaciółka. Pastor przystępował do ceremonii. Zapadły zwykłe, aczkolwiek ważne słowa.

‘Jeśli ktoś z obecnych ma coś przeciwko temu związkowi niech powie to teraz lub zamilknie na wieki’

[T.I] z uśmiechem na ustach spoglądała na swojego przyszłego męża. Była pewna, że wszystko się uda. Słowa Madzie zmieniły wszystko, a panna młoda zapewne nie zapomni ich do końca swojego życia.

-Przecież ty jej nie kochasz. Zawsze tak było. Dlaczego ty mi to robisz? – krzyczała jak opętana przez łzy. – Powiedz jej jak to bardzo miałeś ją w dupie, kiedy mówiłeś, że wychodzi na partyjkę pokera do Harryego, a kiedy łgałeś jak pies, bo leciałeś do mnie. To u mnie znajdowałeś ukojenie. To ze mną się kochałeś każdej nocy, licząc od urodzin dwudziestych urodzin Harryego. – wszyscy goście skupili wtedy swój wzrok na świadku Phila, który nie ukrywał swojego załamania i łez. Pani młoda także była na skraju wyczerpania nerwowego i psychicznego. Dowiedziała się, że przez trzy lata związku, noc w noc, jej chłopak ją zdradzał, z dziewczyną jego przyjaciela i z jej przyjaciółką. Dla tej dwójki był to ogromny cios. Ich światy się zawaliły. Oboje myśleli, ze coś znaczą dla kogoś. Mylili się. [T.I] poczuła się jak szmata, Styles jak śmieć. Nie odczuwali swojej wartości, dlatego zawarli ten pakt. Chcieli o tym zapomnieć i pokazać przed samym sobą, że jednak coś są warci. Jej w zupełności to wystarczało. Wolno wracała do normy. Jednak nie była w stanie nikomu na nowo zaufać. Bała się kolejnego poniżenia i załamania. To co miała w zupełności jej wystarczało. Miała dom, pracę, znajomych i Harryego – przyjaciela od seksu. Dla niektórych byłoby to wykorzystywanie jednego przez drugiego. Ona traktowała jak zwykłą codzienną czynność. Nieludzkie podejście, ale co ma powiedzieć osoba w jej sytuacji?
*
Usiadła na brzegu łóżka i powoli, w ciemnościach starała się zapiąć zamek od jej stanika. Poprawiając ramiączko poczuła zimny, ale przyjemny dotyk na jej plecach. Harry jednym pociągnięciem swoich palców
przejechał wzdłuż jej kręgosłupa. Po jej ciele przeszedł mimochodem ciepły dreszcz.
-Połóż się jeszcze. Przecież możesz zostać na noc. – mówił nadal gładząc ją po plecach. Jej kąciki ust delikatnie powędrowały do góry. Położyła się delikatnie na plecach. Przymknęła powieki. Poczuła, że Styles okrywa ją kołdrą. Wiedziała też, że jest tuż obok niej. Owszem, leżał blisko, nawet bardzo. Leżał podparty na prawym łokciu, a jednym z palców od swojej wolnej ręki okręcał kosmyk włosów [T.I]. – Mogę ci coś powiedzieć? – dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na przyjaciela. Z uśmiechem wtuliła się w jego tors.
-Przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko. – Hazza zbliżył się wolno do jej ucha. Czuła ciepły oddech na swojej skroni. Czuła się przyjemnie. Ponownie przymrużyła oczy.
-Chyba złamałem naszą umowę. – wyszeptał. Jak oparzona odsunęła się od niego. – Zakochałem się.
-Mówiłam ci, że nie możesz. – mówiła szybko ubierając na siebie swoje porozrzucane ubrania.
-Proszę cię. – chwycił ją za nadgarstek.
-Koniec z układem. Koniec z naszą znajomością. Koniec z nami.  – wyrwała się z uścisku. Zdołał ją dogonić. Ujął jej policzki w swoje silne dłonie. Szybko przysunął się do niej i złożył gorący pocałunek na jej wargach. Wkładał w niego wiele pasji i energii. Nie potrafiła się oprzeć i przez chwilę odwzajemniała pieszczotę. Uświadomiwszy sobie jednak co czyni odsunęła się i niczym strzała wyleciała z jego domu.
*
Dzwonił, pisał, przychodził do niej. Ona ignorowała go i jego wiadomości. Nie chciała spojrzeć w jego oczy. Wiedziała, że mógłby ją zauroczyć tak jak dziewczyny, które były przed [T.I]. Nie wiedziała, dlaczego tak reagowała. Nie miała pojęcia, że zaczyna dziać się coś niebezpiecznego, czego ona nie chciała, a  raczej jej podświadomość nie chciała.
Po tygodniach prób chłopak dał sobie spokój. Przestał ją nachodzić, a ona co raz bardziej żałowała swojej decyzji.
*
-Pani [T.N]?
-Przy telefonie. O co chodzi?
-Aspirant Hale z komendy w Londynie.Musi pani koniecznie się stawić na Tower Bridge.
-Ale, dlaczego? Coś się stało?
-Chodzi o pana Stylesa. – jej serce zabiło mocniej. Nie miała pojęcia co mogło się stać, jednak gdy tylko policjant wypowiedział jego nazwisko ona bez wahania ruszyła we wskazane miejsce, zapominając o wszystkich barierach.
 *
 ‘Tak bardzo cię kocham i przepraszam. Nie miałem pojęcia, że zadziałasz tak na mnie. Przepraszam, że wszystko spieprzyłem, ale nie żałuję niczego. Obiecywałem ci być prawdomówny, dotrzymałem obietnicy. Teraz ty dotrzymaj mojej i pozostań tam dla mnie na zawsze. Kocham Cię, Harry’

*
Krzyczała, dławiąc się swoimi łzami. Po raz kolejny poczuła się, ze jej świat się zawalił. Wiedziała, że po części to jej wina. Miała tego ogromną świadomość. Nienawidziła siebie. Szczególnie w tamtej chwili kiedy klęczała nad zwłokami swojego kochanka – przyjaciela.
-Jak mogłeś?! – wtuliła się w jego mokrą koszulkę. – Jak?! – dusiła się swoimi łzami. Nie potrafiła ich opanować. Poczuła delikatne szarpnięcia za jej ramię. Nie ruszała się, tylko sztywno trzymała się zimnego ciała Stylesa. Szarpiący nie dawał za wygraną, więc już po chwili dziewczyna znalazła się w objęciach Louisa, który niewiadomo skąd się tam nagle wziął. Próbował ją uspokoić, ale też w delikatny sposób dawał jej do zrozumienia, że on nie żyje. Po raz kolejny upadła na kolana. Przytuliła się do nieżywego chłopaka. Ujęła jego blade policzki w swoje odmarznięte dłonie. Zaczęła składać pocałunki na jego zimnych ustach. Wiedziała, że to nie przywróci go do życia, ale chciała to zrobić. Straciła kogoś na kim jej zależało. Straciła najważniejszą osobę w swoim życiu. Straciła przyjaciela, pocieszyciela, kochanka i chłopaka, w którym pomimo wszystko zakochała się.
-Kocham cię. – wyszeptała wpatrując się jak sanitariusze pakują go w czarny worek. Łzy ponownie zaczęły spływać jej po policzku. – Zawsze kochałam…
PRZEEEEPRASZAM!
WIEM. nie dodawałam nic przez cały tydzień, ale nie miałam do tego głowy.
była majówka. odprawiałam urodziny, a później źle się czułam.
PRZEPRASZAM.
*
w tym tygodniu postaram się dodać jeszcze imagin z Lou i Niallem. (:
w przyszłym tygodniu w ogóle nie będzie mnie w Polsce.
jade na wycieczkę szkolną do Londynu *-*
więc będę zmuszona zostawić Was na tydzień. :( 
*
w każdym razie.
mam nadzieję, że ten imagin Wam się spodobał.
piszcie swoje opinie poniżej.
10+ komentarzy = next imagine.:) 
*
dziękuję Wam za życzenia urodzinowe i chciałam poinformować Was
że zmieniłam swój nick na twitterze. 
nie jestem już @JanetaCrew, tylko @luvmynialler_ 
jest to już uwzględnione powyżej.:)