Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 kwietnia 2013

#104 Niall.

#104

Otworzone z impetem drzwi niemal od razu odbiły się od stojącej obok ściany. Do środka wpadły dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Młodzi, pełni życia, zakochani. Ich usta połączone były w namiętnym pocałunku. Pragnęli siebie nawzajem. Czuli silną potrzebę bliskiego kontaktu ich ciał. Chcieli być jak najbliżej siebie, czuć swoją obecność. Chłopak kopnął drzwi, aby te zamknęły się. Zaraz potem upuścił pęk kluczy na ziemię i przyparł dziewczynę do ściany. Jednym szybkim ruchem ściągnął z niej jej jeansową kurtkę, która po chwili poniewierała się po ziemi. Jego dłoń powędrowała pod bluzkę, a usta pieściły szyję dziewczyny. Zdawało się jej, że dotyk warg chłopaka na jej delikatnej skórze wypala rany. Był tak gorący i przyjemnie palący. Nie mogła mu się oprzeć.
-Pragnę cię. – powiedział cały czas składając pocałunki na jej skórze. Odpowiedziała mu tylko cichym pomrukiem. Zatopiła swoje dłonie w puszystych, blond włosach chłopaka. Przycisnęła go bliżej do szyi. Chciała wynieść z tego jak najwięcej przyjemności. W głowie miała mentlik, ale stęsknione serce podpowiadało, że musi to zrobić. Nie było innego wyjścia, chciała poczuć go w sobie. Jej pragnieniem było też sprawienie jemu przyjemności. Przez krótką chwilę intensywnie myślała nad tym, czym może wprowadzić go w stan ekstazy. Nie potrafiła się skoncentrować. To on i jego ruchy nie potrafiły dziewczynie racjonalnie myśleć. Bez namysłu zjechała swoją prawą dłonią na wysokość jego pasa. Odpięła guzik w jego spodniach i wsunęła rękę pod jeansowy materiał. W delikatny sposób zaczęła maskować męskość chłopaka. Z jego ust wydobyło się jęknięcie. Od razu zapragnął więcej. Chwycił swoją kochankę za
pośladki. Pozwolił jej nogą opleść się dookoła jego bioder. Z pocałunkami powrócił do jej ust. Próbował wydrzeć z nich jak najwięcej namiętności. Ona wyczuwała pasje i pożądanie, które władały ciałem Blondyna. Miała tą świadomość, że dzieje się to wszystko przez jej osobę. Było to czymś w formie zachęty dla niej. Nie przestawała. Chłopak, mocno trzymając dziewczynę, zaczął zmierzać po schodach w kierunku sypialni. Ani na moment nie oderwali od siebie swoich ust. Nie byli w stanie. One idealnie do siebie pasowały. Były pełne zmysłowości. Poza tym władała nimi silna magia. Miłość. To właśnie było to uczucie, które wzięło nad nimi górę. Wyznali ją sobie tego samego dnia. Zaczęło się od niewinnego przyjacielskiego spotkania, skończyło się w jego mieszkaniu, a właściwie w sypialni. Nie potrzebowali swojego pozwolenia, rozumieli się bez słów. Nie znali granic, byli zakochani. Wszystko szło na ich korzyść. Wszystko im sprzyjało. Byli szczęśliwi. Rozkoszowali się sobą. Czekali na siebie długi okres czasu. Nareszcie los zachęcił ich do wyznania sobie prawdy.
Blondyn delikatnie położył Brunetkę na miękkim podłożu. Dosłownie na kilka chwil oderwał się od niej, aby w tym samym czasie pozbyć się zbędnej koszulki. Ich usta ponownie się spotkały. Dziewczyna uśmiechnęłam się przez pocałunek. Czuła niewyobrażalną radość, a jeszcze większe pragnienie. On odczuwał zupełnie to samo. Właśnie dlatego zabrał się za pozbywanie się ubrań z ciała jego kochanki. Bezproblemowo ściągnął z niej materiał jej koszulki z logiem jej ulubionego zespołu ‘Ramones’ i zaraz potem zaczął majstrować przy zapięciu od stanika. Taka zwykła i prosta czynność przysporzyła chłopakowi najwięcej kłopotu. Ona wyczuła, że tak będzie. Podniosła się do góry, odpychając tym samym Blondyna w tył. Rozpięła skomplikowane zapięcie. Zdała się na wyobraźnię chłopaka, który na widok jej piersi oblizał i przygryzł dolną wargę. Czuł jak w jego bokserkach zaczyna dziać się coś niecodziennego. Nie potrafił tego opanować to było silniejsze od niego. Zbliżył się do niej, pochylił się nad jej nagą klatką piersiową. Zaczął składać delikatne muśnięcia na ustach i podbródku dziewczyny, pomału zjeżdżając do jej szyi i dekoltu. Po chwili pieścił wargami twardniejące brodawki kobiety. Ona tylko co chwilę wydawała z siebie cichy jęk dając mu do zrozumienia, że podoba jej się to co robi. Nie odrywając ust od piersi swojej partnerki swoją
dłonią zawędrował o wiele niżej. Z łatwością rozpiął rozporek jej krótkich spodenek. W szybkim tempie znalazły się one na ziemi podobnie jak reszta ubrań pary. Brunetka leżała już w całej okazałości przed Blondynem, który zachłannie wpatrywał się w jej idealne kształty. Bez wahania złączył ich usta w przyjemnie długim pocałunku. Jedna z jego dwóch rąk wciąż krążyła dookoła jej kobiecości od czasu do czasu delikatnie muskając jej powierzchnię. Nie chcąc dłużej zwlekać wsadził do środka swój palec wskazujący. Do kompletu dołączył jeszcze jeden. Chłopak bawiąc się w niej torował też sobie drogę dla jego przyjaciela. Ona już wtedy czuła się jak w niebie. Miała świadomość tego, że może przez to nie dotrwać u jego boku do końca. Próbowała dać mu jasno do zrozumienia, że potrzebuje go w sobie. Na chłopaka nie działały żadne sygnały, widząc to [T.I] przejechała dłonią wzdłuż jego sprzętu. Pod wpływem jej dotyku, stwardniał jeszcze bardziej. Ostatecznie Blondyn załapał o co chodzi jego partnerce i ówcześnie nakierowując odpowiednio swojego przyjaciela wszedł w nią delikatnie. Wykonywał proste, nieskomplikowane ruchy. Czasami drażnił się z dziewczyną i na kilka sekund opuszczał jej ciało. Chciał ją po prostu podniecić. Udawało mu się to, gdyż ona w takich momentach przyciągała go tak blisko siebie, że Niall nie był w stanie zbytnio się oddalić. Jego pchnięcia stawały się co raz szybsze. Widocznie poczuł, że może długo nie pociągnąć. Ostatecznie opadł zmęczony na łóżko. Dziewczyna nie odczuwała jeszcze satysfakcji. Podniosła się i usiadła na nim okrakiem. Nabiła się na jego przyjaciela i podpierając się dłońmi o jego klatkę piersiową próbowała wyznaczyć odpowiednie tempo. Blondyn ułatwił jej zadanie. Chwycił w dłonie jej biodra i sam kontrolował szybkość jej ruchów. Ciało dziewczyny swobodnie unosiło się i opadało. Miała tą cudowną świadomość, że zaraz dojdzie, jednak dalej się nie poddawała. Chłopak po krótkim odpoczynku znów obrócił ich dwójkę tak, że to on był na górze. Znowu wykonywał szybkie ruchy. Robił to, aż do czasu gdy jego męskość eksplodowała ciepłym płynem, który cały zalał ją od wewnątrz. Chwilę próbował złapać oddech. Przymrużył oczy i powoli wyszedł z niej. Położył się tuż zaraz obok dziewczyny. Okrył ich ciała kołdrą i pozwolił dziewczynie wtulić się w jego nagą klatkę piersiową. Kilka razy złożył czuły pocałunek na czubku jej głowy, co chwilę szeptał jej że dziękuje. Uważał tą noc za najlepszą jaką w życiu przeżył. Niczego nie żałował, a wręcz był szczęśliwy i zadowolony.
-Jesteś wspaniała. – wyszeptał wprost do jej ucha. – Nie chodzi mi tu tylko o łóżko. Mówię tu o wszystkim. O twoim zachowaniu, charakterze. W każdym calu jesteś idealna. – powiedział składając pocałunek na jej czole. – Kocham cię najmocniej w świecie i gdyby ciebie zabrakło nie wybaczyłbym sobie tego. Nie opuszczaj mnie nigdy. Proszę, nie opuszczaj. Bądź już zawsze przy mnie, bądź moja. – odrzekł nie mając tej świadomości, że ona go już nie słyszy. Smacznie spała w jego objęciach, nieświadoma tego co właśnie powiedział i o co poprosił.
*trzy miesiące później*
Załamana opuściła budynek szpitala. Nie miała pojęcia co ma zrobić w takiej sytuacji. Wiedziała, że to wszystko może zniszczyć. Jego karierę, sławę. Wszystko mogła doprowadzić do ruiny tą informacją. Nie chciała, żeby zawiódł ponad dziesięć milionów fanów na cały świecie. Z bezsilności podjęła jedną, jedyną racjonalną decyzję. Postanowiła zniknąć. Usunąć siebie z jego życia. Pozwolić mu zacząć wszystko od początku, z kimś innym. Kochała go. Bardzo go kochała, dlatego trudną decyzją było dla niej opuszczenie swojego ukochanego. Nie chciała widzieć jego twarzy przed wyjazdem. Wiedziała, że próbował by ją powstrzymać. Nie chciała widzieć jak go rani. Korzystając z nieobecności Nialla w ich domu szybko ruszyła, żeby się spakować. Zabrała wszystkie swoje rzeczy. Wyciągnęła z ramki jej ulubione zdjęcie przedstawiające właśnie [T.I] i Nialla. Schowała je do swojej torebki. Zeszła na dół ciągnąc za sobą dwie wielkie walizki pełne ubrań i poniekąd wspomnień. Zabrała jedną jego koszulkę i spryskała ją ulubionymi perfumami chłopaka. Chciała mieć jakąś cząstkę Horana przy sobie.
Na drobnej kartce papieru zapisała dla niego wiadomość. Była krótka i zwięzła. Nie chciała dopuścić do tego, żeby zaczęła płakać. Musiała być silna dla niej samej i dla dziecka.
‘Nie obwiniaj się. To wszystko moja wina. Proszę, nie szukaj mnie. Klucz zostawiam pod wycieraczką. Kocham Cię, [T.I]’ ~ zgięła kartkę papieru i zapieczętowała jego imieniem. Postawiła arkusz papieru na stole i ostatni raz rozejrzała  się po pomieszczeniu. Opuściła dom i odłożyła drobne kawałki metalu pod tworzywem służącym do wycierania doń brudnych butów. Przejechała dłonią po framudze białych drzwi. Delikatnie uśmiechnęła się przypominając sobie ile pięknych chwil razem przeżyli. Ruszyła schodami w dół. Kierowca taksówki przejął od [T.I] walizki i ulokował je w bagażniku. Usiadł na swoje miejsce za kierownicą i spojrzał na przygnębioną kobietę.
-Gdzie jedziemy? – zapytał po chwili.
-Na lotnisko. – nie miała świadomości co robi. Już w tamtej chwili złamała serce Blondyna, które tak bardzo
ją kochało. To było pewne, bowiem Niall tego samego dnia miał w planie zaprosić swoją dziewczynę do przytulnej restauracji gdzie miał zamiar szeptać jej ciepłe słówka, aż w końcu poprosić ją o rękę…
*trzy lata później*
Córka [T.I] i Nialla urodziła się pierwszego marca, podobnie jak dobry przyjaciel i idol Horana – Justin Bieber. Gdyby Blondyn dowiedział się o tym na pewno ucieszyłby się. Niewykluczone, że poprosiłby swojego przyjaciela, aby został chrzestnym dla małej Charlotte. Dziewczynka łudząco była podobna do niego. Miała niebieskie oczka i brązowe, lekko podkręcane włoski. Niall w dzieciństwie też był brunetem, nawet teraz można było dostrzec odrosty w jego naturalnym kolorze. [T.I] potrafiła stwierdzić, że odcień włosów chłopaka i małej dziewczynki był prawie identyczny. Mogła też śmiało powiedzieć, że ich córka miała naprawdę śliczną twarzyczkę. Jej odrobinę pulchniutkie policzki dodawały tylko uroku smukłej twarzy Lottie. Można by powiedzieć, że Brunetka miała przy sobie kopię ukochanego różniącą się tylko płcią i jak na razie wzrostem.
Po tych trzech latach, [T.I] postanowiła z powrotem wprowadzić się do Londynu. Chciała zapewnić sobie dobrą pracę, a także odpowiednie wykształcenie dla jej pociechy.  Nie kierowała się tym, że chciała do niego wrócić. W ogóle nie brała pod uwagę takiej opcji. Była przekonana, że już dawno ułożył sobie życie z jakąś pięknością z telewizji. Mimo to nadal obchodził ją jego los. Będąc w kontakcie z Danielle i Liamem co jakiś czas dowiadywała się co się działo z jej ukochanym. Niefortunnie kilka tygodni, a może miesięcy wcześniej wszystko się urwało. Ani Peazer, ani Payne nie kontaktowali się z [T.I]. Nie miała więc pojęcia co dzieje się u nich w życiu. Chciała to nadrobić. Chociaż naprawić kontakt z dwójką tych osób.
*
Miesiąc później dziewczyna wraz ze swoją córką spacerowały ulicami Londynu. Mała Lottie z uśmiechem na twarzy i ulubioną maskotką w rączce szła obok swojej mamy, która z podziwem obserwowała zmiany, które zaszły podczas jej nieobecności w stolicy Anglii. Nogi zaniosły je pod drzwi przyjaciółki Brunetki. Pomogła Charlotte wejść po dość wysokich schodkach i po chwili już obie stanęły pod drzwiami domu Danielle. Mała zapukała swoimi drobnymi rączkami w drzwi i szeroko uśmiechnęła się dumna ze swojego czynu. Dla pewności [T.I] jeszcze raz zapukała do drzwi. Usłyszała w środku odgłos deptania po panelach. Uśmiechnęła się delikatnie i przygotowała się na stanięcie twarzą w twarz z Peazer po długich trzech latach. Dziewczyna o pięknych, brązowych lokach otworzyła drzwi do mieszkania. Przez dłuższą chwilę nie potrafiła zrozumieć co się dzieje. Jednak po pewnym czasie otrząsnęła się i mocno przytuliła do siebie chudą Brunetkę. Zaprosiła obie do środka. Wizyta u Danielle nie należała do tych długich. Po niecałych piętnastu
minutach rozmowy [T.I] w pośpiechu wybiegła z mieszkania przyjaciółki i pognała do miejskiego szpitala, gdzie po wypadku samochodowym, w śpiączce leżał jej ukochany żarłoczny Blondyn.
*
Codziennie przesiadywała przy jego łóżku. Przez prawie całą dobę czuwała zaraz obok chłopaka i trzymała jego dłoń. Dużo też do niego mówiła, to podobno pomagało. Opowiadała mu różne historie, wspominała chwile w których byli razem, ale on nie dawał jej ani jednego znaku. Działo się tak przez prawie cały następny miesiąc. Kiedy już dziewczyna straciła nadzieję na jego powrót stał się cud. Podczas gdy [T.I] usnęła obok niego on obudził się ze śpiączki.  Niepewnie otworzył swoje powieki pozwalając źrenicą przyzwyczaić się do ilości światła. Spojrzał w swoją prawą stronę i dostrzegł śpiącą czwórkę jego największych przyjaciół. Odwracając głowę w przeciwną stronę nie mógł się nadziwić. To właśnie tam zobaczył dziewczynę jego marzeń, która odeszła od niego trzy lata wstecz. Nie potrafił w to uwierzyć, że po tak długim czasie nareszcie mógł chwycić jej dłoń. Nie powstrzymał swojego pragnienia i trochę za mocno ścisną jej rękę. Dziewczyna momentalnie ocknęła się. Spojrzała na niego. Od tak bardzo dawna mogła nareszcie zatonąć w jego oczach. Na twarz Irlandczyka wkradł się delikatny uśmiech, [T.I] w ogóle nie była w stanie ocenić co się dzieje. Myślała, że jej się to śni. Że to piękny sen z którego zaraz się obudzi.
Wpatrywała się w jego oczy podobnie jak on w jej. Nie potrafili oderwać od siebie wzroku. Tak jakby rozmawiali poprzez oczy. Ich chwilę przerwało trzaśnięcie drzwiami. Do pokoju wbiegła roześmiana Lottie
wraz z Danielle. Podbiegła do dziewczyny i mocno wtuliła się w ramiona matki.
-Gdzie byłaś mamusiu? – zapytała cieniutkim głosikiem.
-Byłam cały czas tutaj, kochanie. Idź jeszcze na chwilkę z ciocią i z wujkami. Mamusia musi porozmawiać.
-Do widzenia plosze pana. – zwróciła się z uśmiechem do Nialla, który ze zdziwieniem i zaskoczeniem przyglądał się całej zaistniałej sytuacji. Gdy wszyscy wyszli jeszcze przez długą chwilę panowała cisza. Zamącił ją dopiero melodyjny głos z irlandzkim akcentem.
-A więc to twoja córka. – odparł zawiedziony. – Ma bardzo ładną twarz. Wiem po kim odziedziczyła urodę. Twój mąż jest szczęściarzem mając u boku dwie wspaniałe kobiety. – odparł, spuszczając przy tym głowę.
-Nie mam męża. Nigdy nie miałam. – odparła ze spokojem w głosie.
-Jak to?
-Od trzech lat nie byłam w żadnym związku. – odparła niepewnie spoglądając w jego oczy. Chłopak nie odzywał się. Analizował to co właśnie usłyszał. Musiał ułożyć sobie w głowie, bo ta informacja nie docierała do niego. W końcu zrozumiała. Jego źrenice powiększyły się. Nie potrafił uwierzyć. Musiał się upewnić.
-Co to oznacza? – przełknął ślinę, która tylko zawadzała. Dziewczynie nie dane było odpowiedzieć na jego pytanie. Do sali chorych wszedł lekarz, który zajmował się leczeniem Nialla. Poprosił [T.I] o opuszczenie pomieszczenia w celu przepadania pacjenta.  W żaden sposób nie protestując Brunetka wyszła na korytarz. Podeszła do automatu z kawą. Kupiła jedną i po chwili powoli starała się upijać po łyku. Napój miał pomóc pobudzić ją, ożywić. Wiedziała, że potrzebuje energii. I to w bardzo wielkiej dawce.
*dwa tygodnie później*
Weszli razem do jego domu. Ona niosła kilka jego rzeczy, a on starał w wolny sposób przemieszczać się o
kulach do przodu. Nie był przyzwyczajony do takiego trybu przemieszczania się, jednak to był warunek, żeby mógł opuścić szpitalne mury. Umówili się z przyjaciółmi, że przyjdą odwiedzić Blondyna za godzinę od momentu wypisania go ze szpitala. Chłopak cieszył się, że tak bardzo się nim przejmują. W szczególności zadowalała go świadomość, że ona jest przy nim, że dba o niego.
Zmęczony usiadł na kanapie i napajał się domowym powietrzem. Odstawił kule gdzieś na bok i oparł głowę o zagłówek tylko na chwilę przymykając powieki.
-Chcesz się czegoś napić? – usłyszał melodyjny głos dziewczyny. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził jej głos. Delikatnie uśmiechnął się i pokiwał przecząco głową. – To może czegoś potrzebujesz?
-Jest takie coś…
-Co to takiego? – zapytała z chęcią pomocy.
-Chodź tu do mnie. – powiedział poklepując miejsce obok siebie. [T.I] podeszła bliżej i zajęła miejsce po jego lewej stronie. Odwróciła głowę w stronę Nialla. Poczuła jego oddech na swoich policzkach. Był bardzo blisko niej. -Ty jesteś tym czego potrzebuję. – odpowiedział zaczesując jedno pasmo jej włosów za ucho. Brunetka jedynie delikatnie się uśmiechnęła. Nie miała pojęcia co ma mu odpowiedzieć. Wiedziała już na sto procent, że wybaczył jej odejście. Zapomniał o tych trzech latach rozłąki. – Wrócisz do mnie? – po raz kolejny miała pustkę w głowie. Chciała tego bardzo. To była jedyna rzecz, której pragnęła przez ostatnie kilka lat. Tęskniła za jego uściskami, pocałunkami i za samą obecnością chłopaka. W odpowiedzi jej usta przybliżyły się do warg Nialla. Złożyła czuły pocałunek na nich. Horan odwzajemnił pocałunek i otoczył dziewczynę jednym ze swoich ramion. Gdy tylko oderwali się od siebie [T.I] bez namysłu wtuliła się w jego tors. – Tęskniłem za tobą. – wyszeptał jej do ucha.
-Ja też tęskniłam. – jej głos przytłumiony został przez koszulkę chłopaka.
-Proszę, nie odchodź już ode mnie. To za bardzo boli.
-Obiecuję ci, że zostanę do końca życia. Razem wychowamy Charlotte. Wspólnie będziemy cieszyć się naszymi wnukami. – podniosła głowę do góry tak, aby mogła spojrzeć w jego niebieskie tęczówki. – Razem się zestarzejemy.
-Dajesz słowo? – [T.I] ponownie złączyła ich usta w pocałunku. Tym razem trwało to znacznie dłużej niż wcześniej. Rozkoszowali się sobą. Cieszyli się swoją obecnością. – Kocham cię.
-Ja też cię kocham.
tak jak Wam wcześniej mówiłam, dzisiaj imagin z Niallem.
to taki prezent dla mnie od siebie. xd
wiem że dziwnie brzmi, ale po prostu tak celebruje swoje urodziny.
piszę zboczone imaginy z Niallem.:3
*
mam nadzieję, że Wam się spodobał.
jest dość długi, więc myślę, że powinniście być zadowoleni.:)
10+ komentarzy = next imagine.;)
*
zachęcam Was do przeczytania mojego twitlongera.:) 

piątek, 26 kwietnia 2013

#103 Liam.

chciałabym zadedykować ten imagin @NataliaCecak <3
mam nadzieję, że Ci się spodoba <3
enjoy.♥

#103

Nowy piękny, słoneczny dzień w Londynie. Kolejna doba, która miała być poświęcona poszukiwaniom. Razem z Liamem szukaliśmy idealnych mebli do naszego nowego mieszkania. Wspólnie ustaliliśmy, że nasze ‘gniazdko’ będzie urządzone w miłym i rodzinnym klimacie. Nie chcieliśmy nowoczesnych mebli. Miały być one proste, skromne. Po prostu zwykłe, bez żadnych wymyślanych kolorów czy wygrawerowanych wzorów. Cieszyłam się, że pomiędzy nami nie było żadnych nieporozumień w tej sprawie. Jednomyślność w związku to coś cudownego, prawda?
Nie jedna para pozazdrościła by nam podejścia do niektórych tematów. Wszystko staraliśmy się brać na luzie. Prostsza była spokojna rozmowa niż kłótnia. To zawsze źle wpływa na związek, a oboje chcieliśmy
tego uniknąć.
*
Z radością ciągnęłam mojego ukochanego do wielkiego centrum meblowego. Byłam w wyjątkowo dobrym nastroju. Humor dopisywał także Liamowi, więc gdy tylko ja przyspieszałam kroku on cicho podśmiewał się. Wiedział jakie to ważne dla mnie. Czasami zbyt bardzo byłam tym przejęta i z opinii Paynea wyglądało to komicznie.
-Kochanie, zwolnij trochę. – znów usłyszałam jego melodyjny śmiech.
-O nie, nie. – powiedziałam nawet na niego nie spoglądając. – Chcę jak najszybciej wybrać nasze nowe łóżko, zamówić je i wylegiwać się na nim razem z tobą.
-No dobrze, przekonałaś mnie. – tym razem ja się zaśmiałam. Chłopak dorównał mi kroku i razem w jednakowym tempie zmierzaliśmy do wejścia.
*
-[T.I], chodź tutaj! To jest świetne! – spojrzałam od niechcenia na Liama, który leżał na wielkim mahoniowym łóżku. Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą i  szłam dalej. Nie potrafiłam znaleźć tego ‘wyjątkowego’ legowiska. Nic nie przypadło mi do gustu. Payne cały czas latał podekscytowany od jednego do drugiego i zachwycał się jego wyglądem. Z każdym następnym traciłam nadzieję, że znajdę coś dla siebie. Jedno było zbyt małe, drugie w zbyt jasnym kolorze, a trzecie zaś miało ostre kanty, które w przyszłości mogłyby wyrządzić krzywdę naszym dzieciom. Myślałam ekonomicznie i zapobiegawczo. Nie chciałam przepłacić, ani też kupić tandety. Wydawałoby to się śmieszne, ale kupno łóżka to naprawdę poważna sprawa.
Byłam zmęczona. Chodziliśmy już czwartą godzinę, a na liście potencjalnych zakupów nie było ani jednej wypisanej pozycji. Usiadłam zawiedziona na jednym z foteli na wystawie. Podparłam głowę o jedną z dłoni, a drugą przetarłam skronie. Nie potrafiłam się skupić na tym co robiłam. Było mi duszno, a na dodatek czuła zawirowania w brzuchu. Nie było to przyjemne.
-Poddaje się. – powiedziałam zrezygnowana.
-Oj [T.I]. Nie mów tak. Chodź. Mamy jeszcze jedno piętro do obejrzenia. Może tam znajdziesz coś dla siebie. – na miejscu mojego chłopaka już dawno bym się zdenerwowała na mnie. Byłam największą marudą jaką ktoś kiedykolwiek poznał. Sama stwierdziłam, że byłam nie do wytrzymania owego dnia. Liam zupełnie inaczej podchodził do sprawy. Był spokojny i zrelaksowany. Nie wiedziałam jak można było nie wyrazić w
tamtym momencie, ani jednego objawu złości. To było niedorzeczne, a jednak. Payne od zawsze był typem cierpliwego faceta, co było moim kompletnym przeciwieństwem. Trafiłam na skarb. – Chodź, chodź i nie marudź. – uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Złożył czuły pocałunek na moich wargach i spojrzał w
moje oczy.
-Jesteś przekonywujący. – splotłam nasze place w jedność i z wymuszonym uśmiechem ruszyłam dalej.
*
-O mój Boże! To jest idealne! – niemalże krzyknęłam kiedy zobaczyłam zwykłe dębowe łóżko z dość skromnym wzorkiem i pięknymi wykończeniami.  Podeszłam bliżej i położyłam się na nim. Przymknęłam oczy i rozłożyłam ręce tak jak ptaki rozkładają skrzydła. Wyobraziłam sobie jak stoi w naszej sypialni. Pasowało jak dwa puzzle. Ono musiało się tam znaleźć. – Weźmy je!
-Nie uważasz, że to co ci wcześniej pokazywałem było lepsze? Miało trochę ciemniejszy kolor, ale miało swój urok. Wziąłbym tamto.
-Ale tamto mi się nie podobało. Nie rozumiesz, że to będzie najlepszym rozwiązaniem? Proszę cię.
-Nie zapłacę za nie. – powiedział odwracając się do mnie tyłem.
-Razem zapłacimy.
-Nie dam, ani grosza. Chyba, że zdecydujesz się na tamto. – odrzekł pewnym tonem i kopnął nogi kawałek jakiegoś plastiku.
-To kup sobie je i śpij na nim sam. – wyminęłam go i zdenerwowana ruszyłam w stronę wyjścia. Pamiętałam jak jeszcze kilka dni przed tym wydarzeniem rozmawialiśmy o jednomyślności, a teraz on sam wszystko postanowił urządzić i wybrać. Moje zdanie się nie liczyło. Nie miałam ochoty go słuchać, dlatego opuściłam sklep. Oczywiście słyszałam głos Liama mówiący ‘ oj [T.I] daj spokój’. Nie byłam spokojna i tak jakby nie miałam zamiaru taka być. Nie po tej szopce, którą mi urządził.
*
Następnego dnia po naszej tak naprawdę pierwszej kłótni wstałam dość wcześnie. Ubrałam się wyszłam do sklepu. Lodówka świeciła pustkami, a trzeba było coś jeść. Przed wyjściem zrobiłam króciutką listę i zabierając wcześniej portfel wyszłam z domu na ponad dwie godziny. Nie zostawiłam Paynowi nawet wiadomości.
~ Niech się martwi. – pomyślałam i ze złośliwym uśmiechem szłam dalej.
*
Taszcząc dwie trzy dość wielkie reklamówki z jedzeniem przybyłam pod próg naszego mieszkania. Drzwi z reguły były otworzone. Tym razem było tak samo. Z braku wolnych rąk wspomogłam się łokciem i nogą. Weszłam do mieszkania i tylko rozejrzałam się po nim. Minęłam próg kuchni i położyłam wszystko na blat. Pozwoliłam dłonią trochę odpocząć, a następnie nalałam do szklanki wody. Nie było jednak dane napić się choćby łyka, bo to pomieszczenia wpadł uśmiechnięty Liam i szybkim  krokiem zbliżył się do mnie.
-Nadal jesteś zła? – odpowiedziałam mu ciszą. Miał to być jednoznaczny znak, że jestem. – No to chodź. Coś ci pokażę. – pociągnął mnie za rękę. Szedł w kierunku naszej sypialni. Drzwi do niej były zamknięte przez co w holu panował półmrok. Payne nacisnął na klamkę i pchnął drzwiami w przód. Puścił mnie jako pierwszą. Widziałam jego uśmiech kiedy go wymijałam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam o co chodzi. Wchodząc głębiej do pokoju doznałam szoku. Otworzyłam szerzej oczy, a uśmiech sam pchał się na moją twarz. Zobaczyłam przed sobą te samo łóżko, o które wczoraj się pokłóciliśmy i które tak bardzo mi się spodobało. Przysiadłam na krańcu materaca i pogładziłam dłonią materiał pościeli ubrany na kołdrze. – Podoba ci się?  - uniosłam wzrok ku górze. Był zadowolony. W jego oczach widziałam iskierki szczęścia. Szybko wstałam i przytuliłam się do chłopaka. Ucałowałam jego wargi. Zrobił mi największą i najpiękniejszą niespodziankę pod słońcem. Nie mogłam się go nachwalić. Co tu dużo mówić, miała cudownego chłopaka.
-I to jak. – ponownie pocałowałam jego usta. – Dziękuję.
-Dla ciebie wszystko księżniczko. – uśmiechnął się promienie i przejechał dłonią po moim policzku.
no to pojawiam się z nowym imaginem!
w niedzielę spodziewajcie się Niallera.:D
może nie pamiętacie, ale będzie on znów dlatego, że mam urodziny i mam pomysł co do niego.:3
*
mam nadzieję, że spodobał Wam się ten imagin.
piszcie swoje opinie w komentarzach.:)
10+ komentarzy = next imagine.:)
*
zauważyłam, że z każdym następnym imaginem spada ilość komentarzy. 
jeszcze niecałe dwa tygodnie temu do imaginu z Niallem i Harrym było po 20 komentarzy, 
teraz ledwo co 10 dociągacie.
trochę mi przykro z tego powodu.:(
jeżeli nie podobają moje imaginy to przepraszam.:<


wtorek, 23 kwietnia 2013

#102 Zayn.

#102


Oglądanie horrorów z najlepszym przyjacielem to coś czego tak naprawdę każdy chce. W razie strachu można się do niego przytulić, czuć się bezpiecznie. Bijące od niego ciepło zawsze uspokoi skołatane nerwy. Odpręży, podniesie na duchu. Oglądanie ich samemu to zupełnie inna bajka. Człowiek potem boi się wystawić nos za futrynę. Nie chce opuścić ciepłego miejsca pod kocem, czy kołdrą, a co dopiero pójść spać. Po takim samotnym seansie ma się wrażenie iż ktoś lub coś cały czas nas obserwuje w ukryciu. Nęka nas i wykorzystuje psychicznie. Rujnuje doszczętnie nasze nerwy, aż w końcu bezbronny osobnik zmuszony jest na terapię u lekarza specjalisty.
Poza tym od tego mamy przyjaciół. Są po to, aby odciążyć nas od wszystkich przykrych formalności wymienionych wcześniej. Z naszym towarzyszem możemy ponabijać się z wątku czy puenty sprawiając tym samym, że z pozoru straszny film staje się komedią. Częste głupie komentarze i chichoty dodają uroku wspólnym chwilom spędzonym przed telewizorem. Człowiek oglądający samotnie horror musi być albo bardzo samotny, zdesperowany albo lubiący adrenalinę. Mi na szczęście nic z tych rzeczy nie groziło. Miałam przy swoim boku wiernego kompana, który trwał ze mną od piaskownicy. Miał czarne włosy i sprawiającą wrażenie opalonej, ciemną karnację skóry. Jego brązowe tęczówki uwydatniały piękno jego smukłej twarzy. Był idealny pod każdym względem. Miał idealne ciało, piękną twarz i cudowną osobowość. Czego więcej można było chcieć? Ideału przecież nie trzeba poprawiać. Zayn zawsze potrafił sprawić, że uśmiechałam się. Ogrzewał kiedy było zimno, pocieszał gdy była taka potrzeba. Był przyjacielem, którego nie jedna by mi pozazdrościła. Nie miałam pojęcia czym zasłużyłam sobie na taki dar, ale każdego dnia dziękowałam Bogu, że zesłał na mnie tego chłopaka.
*
-Co oglądamy? Zdecydowałeś się już? – pytałam, leżąc znudzona na kanapie w jego salonie.
-Co powiesz na ‘Ludzką stonogę’? – zaproponował przy tym śmiesznie poruszając przy tym brwiami.
-Chcesz, żebym puściła ci pawia na nowym dywanie? Ten film jest ohydny, a nie straszny. - Zayn odłożył pudełko z płytą na miejsce i ponownie wdał się w poszukiwania interesującego filmu.
-To może ‘Ring’?
-Nudy. – powiedziałam przeciągając drugą literę wyrazu.
-‘Paranormal Activity’?
-Klasyka.
-‘Sierociniec’? – spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Przyjmuję wyzwanie. – chłopak zaśmiał się i niemal od razu włożył płytę do napędu DVD. Mulat usadowił
się zaraz obok i otoczył mnie ramieniem. Wiedział doskonale, że będę się tak lepiej czuła i mniej bała. Ujęłam w dłonie miskę z popcornem i umieściłam ją na swoich kolanach. Od czasu do czasu podawałam Malikowi do ust garść prażonej kukurydzy, z czego większość lądowała na podłodze. Prawie jak za każdym razem śmialiśmy się i komentowaliśmy każdą możliwą scenkę. Film, który wszyscy uważali za straszny wydawał się nam być neutralny. Na poziomie zwykłego dramatu obyczajowego.
-Włącz pauzę. Muszę iść do łazienki. – poinformował chłopak, po czym ja od razu wykonałam polecenie i czekałam aż wróci. Minęło kilka minut, a jego wciąż nie było. Gdybym wcześniej nie słyszała dźwięku spuszczania wody ze spłuczki nic bym nawet o tym nie pomyślała. Wtedy już zaczynałam się martwić i trochę obawiać. Miałam wrażenie, że ktoś stawia kroki po domu. Dla pewności rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Nagle coś uderzyło w szybę, a ja jak oparzona spojrzałam w tamtym kierunku. Moje mięśnie zaczął chwytać co raz większy skurcz, serce wybijało bardziej nie regularne rytmy, a poziom adrenaliny niebanalnie podskoczył. Pomału zaczęłam żałować, że znalazłam się w tym domu, strach paraliżował mnie od środka. Usłyszałam ponowne uderzenie, tym razem inną szybę. Odruchowo odwróciłam się w tył i w tamtym momencie wyskoczył z ukrycia Zayn. Zaczęłam krzyczeć i z przerażenia zasłoniłam oczy dłońmi. Mulat zareagował głośnym śmiechem, a ja nie potrafiłam opanować swoich emocji i bez żadnych zahamowań rozpłakałam się. Chłopak zauważył krople wody na moich policzkach i uspokoił swój napad śmiechu. Zbliżył się do mnie i objął mnie ramieniem. Sparaliżowana, stała chwile otoczona jego ramionami.  Malik zaczął pocierać dłonią o moje ramię próbując dodać mi tym otuchy. Nie wychodziło mu.
-Ey [T.I], przepraszam. – powiedział nagle. Odsunęłam się od niego i z pogardą popatrzyłam na jego twarz wyrażającą w tamtym momencie troskę i przejęcie.
-Zostaw mnie najlepiej. Idę spać. – odwróciłam się do niego tyłem i ówcześnie zapalając światło na schodach weszłam po nich na górę do pokoju mojego przyjaciela.
-Na pewno chcesz sama spać? – krzyknął wychylając się z salonu.
-Nie mam innej opcji.
-Możesz spać ze mną. – uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Nigdy w życiu! Nie po tym co zrobiłeś!
-Jakby coś wiesz gdzie mnie szukać. – zaśmiał się i ruszył w kierunku pokoju gościnnego gdzie planował spać. Miał tupet. Najpierw mnie wystraszył, a potem jeszcze śmiał się z mojej osoby.
~Dupek. – pomyłam, zamykając oczy i przymierzając się do snu.
*
Długi czas nie mogłam zasnąć. Myślałam nad tym co wydarzyło się kilka godzin temu. Moje przestraszone serce nadal wyrównywało swoją pracę. Niespokojnie kołatało. Nie potrafiło dojść do siebie. Przekręciłam się z boku na plecy i założyłam rękę na rękę. Bez celu wpatrywałam się w biały sufit. Można by powiedzieć, że czekałam aż znuży mnie sen. Nagle cały pokój rozświetliło bardzo jasne światło. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam za okno. Z początku myślałam, że to tylko światło reflektora samochodu, więc ponownie ułożyłam ciało na materacu. Przymknęłam oczy, aby pomóc jakoś organizmowi zapaść w stan snu. Uderzenie grzmotu zmusiło mnie do otworzenia oczu.
-O nie, nie, nie. Tylko nie to. – powiedziałam sama do siebie przeczuwając co zaraz nastąpi. Na dworze rozpętywała się burza, której tak panicznie się bałam. To był mój największy uraz z dzieciństwa. Kiedyś zostałam sama w domu gdy zbliżała się ulewa i pioruny. Jeden z nich uderzył w niczym niechroniony dach i wzniecił tym pożar. To było najgorsze przeżycie w całym moim życiu, które odcisnęło ślad na moim udzie, gdzie znajdywała się blizna po oparzeniu. Grzmot ponownie dał o sobie znać, a ja wyskoczyłam z łóżka. Bez zastanowienia pognałam do pokoju gościnnego. Bez pytania weszłam pod kołdrę i zaczęłam szturchać śpiącego chłopaka. W moich oczach zbierały się łzy, a świadomość iż burza jest co raz to bliżej dolewała ich więcej do moich oczu. W końcu zaspany chłopak uchylił delikatnie oczy.
-Co jest? – zapytał zaspanym głosem. – Co tutaj robisz? – ponownie zadał pytanie, ale tym razem z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Boje się Zayn. – Mulat szerzej otworzył swoje oczy i dostrzegł, że moje są zeszklone. Bez chwili wahania przysunął mnie do siebie i pozwolił wtulić w swój nagi tors. Zaczął głaskać mnie po głowie i szeptać, że wszystko będzie okey. Żywioł szalał na zewnątrz co chwilę dając o sobie znać. – To zaraz minie.
-Ja nie chcę, żeby to się znowu wydarzyło. Boje się rozumiesz? O mnie, o ciebie. Ja nie chce … - Zayn uspokoił moją panikę zamykając moje usta delikatnym pocałunkiem. Nie protestowałam. Jego usta były miękkie i idealnie współgrały z moimi. Na chwilę daliśmy się ponieść emocjom. Odrywając się od siebie chłopak spojrzał w moje oczy.
-Zobaczysz, nic się złego nie wydarzy. Jestem przy tobie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Obiecuję. – Malik ucałował czubek mojej głowy i powrócił do gładzenia jej swoją dłonią. – Zamknij teraz oczy i spróbuj zasnąć. Będę cały czas przy tobie. Nie opuszczę cię nawet na moment. – posłuchałam go i pozwoliłam opaść swoim powieką. Zayn bardziej przycisnął mnie do niego. – A kiedy rano się obudzisz już będzie po wszystkim. Nadal będę przy tobie. Nie zostawię się. Nigdy tego nie zrobię. Nigdy…  - wyszeptał wprowadzając mnie tym samym w krainy spokojnego snu.
hello guys! :D
oto jestem tutaj z nowym imaginem o Zaynie.:)
mam nadzieję, że takie coś Was satysfakcjonuje.:D
powiem tyle, że następny będzie z Liama lub z Lou i jeżeli się pospieszycie pojawi się w czwartek.
wszystko zależy od Was.:)
więc
piszcie jak Wam się podobało.
10+ komentarzy = next imagine. :)
*
zachęcam was do przeczytania mojego kolejnego twitlongera.
jest to po części moja historia i pewna obietnica.
proszę tylko o przeczytanie.
to nic wielkiego, prawda? 
*
TRZECIOKLASIŚCI, ŻYCZĘ WAM POWODZENIA NA TESTACH! 
TRZYMAM ZA WAS KCIUKI! <3

środa, 17 kwietnia 2013

#101 Niall PART~2~

#101

Dałem klapę. Żałowałem wtedy, że jestem sławny. Było mi przykro, bo przyczyniłem się do zniszczenia ślubu Denise i Grega.
*
Rozglądałem się po małej salce w której tańczyli weselnicy. Na twarzy widniał sztuczny uśmiech. Nie potrafiłem się normalnie uśmiechnąć. Zbyt bardzo przytłaczała mnie myśl o tym, że jestem niszczycielem
czyjegoś szczęścia. Przypominając sobie wyraz twarzy mojego brata towarzyszący mu kiedy zatrzymałem się przy grupce fanów w moich oczach zbierały się łzy. Wtedy natychmiastowo podnosiłem do ust kieliszek i upijałem łyk szampana. Bardzo mało brakowało, żebym nie rozpłakał się. Potrzebowałem towarzystwa, aby spróbować zapomnieć o nie miłym wspomnieniu. Ponownie rozejrzałem się po sali. Szukałem kogoś z mojego pokolenia. Nie wystarczyłaby mi do rozmowy moja babcia, która i tak świetnie bawiła się tańcząc z
ojcem Denise. Greg zajęty był wolnym kołysaniem się ze swoją żoną. Moje oczy namierzały już wtedy tylko jednej i ostatniej osoby, mianowicie [T.I]. Uważnie przeczesywałem wzrokiem tłum, ale nigdzie nie mogłem znaleźć dziewczyny. Po pewnym czasie dostrzegłem ją tańczącą z moim tatą. Co chwilę śmiała się. Wyglądała uroczo wybuchając śmiechem. Kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze na myśl, że tak dobrze dogaduje się z moją rodziną. Mogło się to przecież kiedyś przydać. Z zamyślenia na temat przyszłości wytrąciło mnie ciche pukanie w szkło. Odwróciłem głowę w kierunku okna i dostrzegłem grupkę nastoletnich dziewczyn. Uśmiechały się. Jedna nawet zemdlała.
~Fanki. – pomyślałem. Przez grubą płytę szkła mogłem usłyszeć jak mnie wołają i krzyczą jak to bardzo mnie kochają. Wtedy nie potrafiłem już wytrzymać. Odstawiłem kieliszek na najbliższym stoliku i szybkim krokiem ruszyłem w stronę holu. Za cel obrałem toaletę. W mgnieniu oka znalazłem się tam i przekręciłem klucz w zamku. Usiadłem na klapie od ubikacji. Schowałem twarz w dłonie. Dałem upust emocjom. Kłębiłem je w sobie cały wieczór. Nie mogłem dłużej udawać. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach, jedna po drugiej. Były w tamtym momencie jak potok, który ciągle cały czas płynął w szybkim tempie. Przez cały ten czas nie sprawdzałem ile czasu tam przesiedziałem. Całkowicie straciłem rachubę czasu. Mijały minuty, a ja dalej siedziałem sam, blokując łazienkę i użalając się nad sobą. W końcu jednak usłyszałem ciche pukanie. Błyskawicznie podszedłem do lustra i otarłem twarz ze słonych kropel. Pukanie znów rozległo się po pomieszczeniu, tym razem połączone było z cichym szeptem.
-Niall, jesteś tam? – dziewczęcy głos przedarł się przez drewniane drzwi i trafił do moich uszu. Wziąłem głęboki oddech i przekręciłem klucz. Po chwili drzwi otworzyły się. Do pomieszczenia weszła [T.I] z szerokim uśmiechem na twarzy. Dobrze się bawiła i niczym nie przejmowała. – Dlaczego tutaj siedzisz? Chodź potańczyć. Twoja mam pytała o ciebie.
-Możesz zamknąć? – zapytałem grzecznie wskazując na drewniany prostokąt. Dziewczyna przystała na moją prośbę i już po chwili w pomieszczeniu było o wiele ciszej niż wcześniej.
-Coś się stało? – zadała pytanie z nutką troski w głosie. Znów zająłem miejsce na klapie od toalety. Przyklęknęła przede mną, a spojrzałem jej prosto w oczy. Być może mogła dostrzec, że kumuluje się we mnie ból i znienawidzenie do własnej osoby. – Płakałeś? O co chodzi? – pytała już widocznie zmartwiona. Po moim policzku znów zaczęły spływać łzy. [T.I] otarła je wierzchem swojej dłoni, przysparzając mnie tym samym o ciepły impuls w ciele. – Ey no. Nie płacz mi tutaj teraz.

-Oni mnie znienawidzą. – wyszeptałem cicho.
-Kto cię znienawidzi?
-Wszyscy. – odparłem podnosząc się na równe nogi. Zacząłem krążyć po pomieszczeniu, jak sęp oczekujący swojej zdobyczy. – Greg, Denise, moja rodzina, nowa rodzina mojego brata… Ty. – odwróciłem wzrok od niej.
-Co ty opowiadasz? Dlaczego mielibyśmy cię znienawidzić?
-Zepsułem najważniejszy dzień w życiu mojego brata. Przez sławę. Przez to kim jestem. – schowałem twarz w dłonie, bo czułem nadchodzącą nową falę łez. Poczułem jak drobne i ciepłe ramiona otaczają moja sylwetkę. Wtuliłem się bezradny w ciało [T.I]. Nie miałem sił udawać, że jest dobrze.
-Nie mów tak. – mówiła, zaczynając głaskać mnie po głowie. – Niczego nie zepsułeś. Nie możesz się obwiniać. To nie ty ich tu sprowadziłeś.
-Ale moja osoba ich zwabiła. – wypowiedziałem głosem tłumionym przez ramiona dziewczyny.
-Nie myśl tak o tym. Greg, ani Denise nie są źli. Wszyscy przewidywali, że tak to się może potoczyć, ale nikt nie ma o to pretensji. – powiedziała i ujęła moją dłoń. – A teraz chodź. Idziemy się napić. – uśmiechnęła się do mnie i zaczęła ciągnąć w kierunku wyjścia.
*
Minęło kolejne kilkadziesiąt minut wesela. Żaden z gości nie tracił sił. Każdy tańczył lub pił. Ja wraz z [T.I] siedzieliśmy przy stole z już prawie pustą butelką szampana, opowiadając sobie ciekawe historie na temat naszych rodzin. Wiele sytuacji doprowadzało mnie do śmiechu. Tak samo jak ją. Dzięki niej w pewnym stopniu udało mi się zapomnieć o poczuciu winy. Nie czułem już takiego ciężaru na barkach. W pewnym momencie podeszła do nas mała dziewczynka w biało-różowej sukience i w warkoczykach na drobnej główce. Szturchnęła nas w ramiona, a my od razu zbliżyliśmy się do niej, aby usłyszeć co ma nam do powiedzenia.
-Zatańczysz ze mną? – zapytała nieśmiało. [T.I] uśmiechnęła się zachęcająco do mnie, a ja już po chwili prowadziłem młodą damę na parkiet. Dziewczynka prowadziła mnie w swoim tańcu i cały czas się uśmiechając mocno ściskała moją dłoń. W pewnym momencie przejąłem kontrolę nad naszym tańcem i podniosłem ją na ręce. Tym razem to ja wyznaczyłem swoje kroki, a mała jedynie głośno się śmiała. Od czasu do czasu spoglądałem w stronę [T.I]. Ona z zachwytem w oczach przyglądała się nam. Uśmiechnąłem się do niej co spowodowało odwzajemnienie przez nią mojej mimiki.
-Wybaczyłabyś mi gdybym poprosił tamtą dziewczynę do tańca? – zapytałem odstawiając moją partnerkę na podłogę.
-Nie. – zaśmiała się.
-Ale wiedz, że takiej tancerki jak ty to nigdy nie znajdę. – dziewczynka jedynie zarumieniła się delikatnie i pognała z uśmiechem w stronę grupki bawiących się dzieci. Wyprostowałem się i odwróciłem w stronę mojego stolika. Wolno zacząłem zmniejszać dystans pomiędzy mną, a [T.I]. Cały czas w nią wpatrzony nie zauważyłem jak mój o wiele młodszy kuzyn wyprzedził mnie. Podszedł do niej i zaproponował taniec. Dziewczyna nie chcąc odmawiać trzynastolatkowi ruszyła w kierunku parkietu. Mark objął ją w talii, tak jak
robi się podczas zwykłego tańca i zaczął kołysać ich dwójką. Z kpiącym wyrazem twarzy przyglądałem się jak młody nieudolnie próbował poderwać dziewczynę. W pewnym momencie zobaczyłem jak dłonie kuzyna zjeżdżają na pośladki [T.I]. Otworzyłem szerzej oczy, bo nie przypuszczałem, że taki smarkacz ma na tyle odwagi, żeby to zrobić. Ona natychmiastowo umieściła dłonie chłopca na odpowiednim miejscu. Pokręciłem głową z dezaprobatą i ruszyłem w ich kierunku, aby uwolnić ją z rąk ‘oprawcy’
-Odbijamy. – powiedziałem na co odwróciła się moim kierunku. Wysłała mi dziękujące spojrzenie.
-No weź, stary. Prawie była moja. – Mark puścił dziewczynę i oddalił się od nas.
-Nie wątpię. – krzyknąłem za nim. – Mogę panią prosić?
-Z przyjemnością. – uraczyła mnie swoim pięknym uśmiechem. Tym razem to ja umieściłem dłonie na jej talii. Prowadziłem ją w tańcu tak jak należało. Bez deptania, bez zbędnych skomplikowanych ruchów. Owinęła swoje dłonie dookoła mojej szyi i uśmiechnęła się szerzej. - Oh, jak to miło tańczyć z kimś swoich rozmiarów. – zaśmiałem się. Miała rację. Przy mnie przynajmniej nie nabawiłaby się skoliozy. – Poza tym chciałam ci podziękować. – powiedziała nagle.
-Za co? – zapytałem zdziwiony.
-Gdyby nie ty musiałabym tańczyć z małym terrorystą-zboczeńcem. – pomachała w pewnym momencie. Odwróciłem na chwile głowę i dostrzegłem, że gest kierowany był właśnie do Marka, który z naburmuszoną miną stał i wpatrywał się w nas. – Jak mogę ci się odwdzięczyć?
-Umów się ze mną. – odparłem spoglądając w jej oczy. – Na kawę, jak na razie. 
-Kuszące. – zaśmiała się. – Kiedy miałoby to nastąpić?
-Jutro po południu.
-Dasz radę wstać?
-Dla ciebie się postaram. – odparłem pewnie i zostałem nagrodzony za to buziakiem w policzek.

oto i jestem tutaj o 00:52 AM z nową i ostatnią częścią imaginu z Niallerem! :)
chce Wam powiedzieć, że imagin z naszym Blondynkiem na 100% pojawi się
w niedzielę 28 kwietnia,
są to moje urodziny więc pozwolę sobie zaszaleć.:3
może się zdarzyć tak, że po drodze też będzie jeszcze jeden, ale wtedy będzie Nialler na bank.:) 
*
mam nadzieję, że podobała Wam się ta część.
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next imagine ( najprawdopodobniej będzie on z Zaynem) :)  xx
love ya. xx


sobota, 13 kwietnia 2013

#100 Niall PART~1~

#100!

Ślub. Najważniejsze wydarzenie w życiu każdego człowieka. Zawsze mają być to niezapomniane chwile, spędzone z ukochaną lub ukochanym. Ma to być coś niezwykłego, niepowtarzalnego i niecodziennego. To jeden dzień w życiu. Najważniejszy dla każdego. Powinien być przepełniony uczuciem, miłością, czułością. Wszystko musi odbyć się bez komplikacji. Ma być idealnie. Greg od dłuższego czasu bardzo przeżywał swoje małżeństwo z Denise. Traktował ją jak swoją królową. Nie chciał niczego spieprzyć. Już od początku chciał być przykładnym mężem. Pragnął pokazać swojej ukochanej, że jest on wart tej gry. Mój brat niecały miesiąc przed ślubem przyjechał do mojego domu w Londynie. Poprosił mnie, abym został jego świadkiem. Ze łzami w oczach zgodziłem się. Zawsze chciałem świadkować komuś na ślubie. Pełnienie tej funkcji dla Grega to był dla mnie zaszczyt. Przez cały ten czas chodziłem z dumnie podniesioną głową. Wiedziałem, że zaraz po panu młodym będę pełnił najważniejszą męska fuchę tego wieczoru. Chłopaki naśmiewali się ze mnie, żeby nie rozsadziło mnie przypadkiem. Mówili też, żebym uważał bo zamienię się w pawia. Patrzyłem wtedy na nich pogardliwie. Nie wiedzieli co to znaczy. Dla każdego Irlandczyka było to coś wielkiego i
niezwykłego. To wielkie wyzwanie, ale miałem pewność że mu sprostam. W dzień w którym dowiedziałem się o uroczystości kupiłem garnitur i odpowiednie buty. W wyborze pomogła mi dziewczyna Daddyego. Znała się ona znakomicie na takich rzeczach, bo nie jednokrotnie wyprawiała Liama na różne gale i bankiety. Wiedziała więc co robi. Dwa dni przed weselem wsiadłem w samolot i przyleciałem prosto do mojego rodzinnego Mullingaru. Czułem się wspaniale mogąc znów poczuć to dobrze znane mi irlandzkie powietrze. Uśmiech prawie w ogóle nie schodził mi z twarzy. Królował on. Nie potrafiłem zrzucać go z piedestału. Przekraczając próg domu zostałem przywitany uściskami mojej mamy. Po chwili jej czułości powitałem mojego ojca i brata, a zaraz potem jego ciężarną narzeczoną. Wyglądała cudownie. Ciąża jej służyła. Miałem ochotę krzyczeć z radości. Wszystko układało się znakomicie. Sama świadomość, że jestem w swojej ojczyźnie napawała mnie euforią. Do zestawu dochodziła rodzina w komplecie. Świat mógł się dla mnie zatrzymać. Nie istnieć. Miałem wszystko co mogłem sobie wymarzyć. Domowe jedzenie, rodzinne ciepło i spokój. Niestety do czasu.
*
-Denise, przepraszam, że ci przeszkadzam, ale czy mogłabyś… - mówiłem wchodząc do pokoju Grega i Denise. – No, no, no. Szwagierko, twoja sukienka jest powalająca. Jeszcze ty do kompletu. – uśmiechnąłem się do kobiety. Wyglądała naprawdę niesamowicie. Jej półdługie blond włosy spięte były w luźny kok. Na głowie już spoczywał biały welon, który mój brat miał za zadanie odsłonić.
-W czym mogę ci pomóc? – zapytała  z uśmiechem na twarzy. Otrząsnąłem się i przypomniałem sobie po co w ogóle przyszedłem do ich pokoju.
-Pomogłabyś mi zawiązać ten krawat? Rodzice gdzieś zniknęli, a Grega wole nawet nie pytać.
-Ty się nie ruszaj!  - usłyszałem nagle obcy mi kobiecy głos. Odwróciłem głową w stronę łazienki i dostrzegłem w nich dziewczynę. Piękną dziewczynę. Ubrana była w rubinową sukienkę, która pasował
akurat pod kolor mojego krawatu.  – Masz się oszczędzać Denise. Ja to zrobię. – podeszła do mnie i przystąpiła do wiązania węzła z materiału. Patrzyłem to na jej skupioną twarz, to na jej ręce, które płynnie wykonywały swoją powinność. – Nie za mocno? – usłyszałem nagle z jej ust. Byłem zbyt oszołomiony, żeby odpowiedzieć. W ramach odpowiedzi tylko pokiwałem głową, że nie. Po chwili mój krawat był już idealnie ułożony. Cały czas patrząc na twarz dziewczyny dostrzegłem nieznaczny uśmiech. Wtedy po raz pierwszy spojrzała w moje oczy. Bez bicia mogę przysiąc, że utonąłem. Tak o! Bez żadnego problemu zatopiłem się w jej zielonych tęczówkach. Nieznajoma odsunęła się ode mnie i odwróciła się w stronę pani młodej. – Myślisz, że dobrze zawiązane?
-Na pewno. Potrafisz zdziałać cuda z tym ustrojstwem. – Blondynka zaśmiała się, a ja cały czas stałem jak zaklęty i wpatrywałem się w dziewczynę. – A tak swoją drogą, Niall. – zwróciła się do mnie, więc od razu przeniosłem na nią swoje spojrzenie. –To jest [T.I], moja przyjaciółka i świadek. [T.I] to jest Niall, brat Grega. – dziewczyna o której było mowa odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja niemal od razu ją uścisnąłem.
-Miło cię poznać. Greg nie mógł się ciebie nachwalić. – odparła nagle.
-Mi również jest miło. I uważam, że jak zwykle mój kochany braciszek trochę podkoloryzował swoje opowieści.  – zamyśliłem się chwilę. – Ale o tobie nic mi nie wspomniał. Jak mogliście do tego dopuścić, szwagierko?
-Tak rzadko do nas dzwoniłeś, że nie było kiedy. – odparła nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-Bardzo śmieszne. – zakpiłem.
-Wszyscy gotowi? Trzeba już jechać!  - usłyszeliśmy nagle krzyki z dołu. Jak na komendę wszyscy ruszyli na dół. Zgarnąłem jeszcze z wieszaka moją marynarkę i poszedłem w stronę schodów. Schodząc powoli dostrzegłem, pomagającą mojej mamie, [T.I]. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Jej uroda oczarowała mnie. Dodatkowo pewność siebie dziewczyny zaimponowała mi. Nasze spotkanie to była pierwsza i ostatnia miła chwila tamtego dnia. Wszystko potem zaczęło się psuć. Spokój został zakłócony.
*
Miałem ogromną trudność, aby przedrzeć się przez wąską uliczkę prowadzącą do kościoła. Mój samochód był szeroki, a drugim powodem był ogromny tłok otaczający nas z każdej strony. Fani. Wszędzie widziałem nastolatki ubrane w bluzy z twarzami chłopaków i moją. Przez chwilę poczułem zawód. Potem czułem już tylko poczucie winy. Spojrzałem niepewnie na twarz mojego brata. Nie miałem pojęcia jak on mógł zachowywać spokój w takich chwilach. Podziwiałem go za to. Ja nie mógłbym tak siedzieć i patrzeć jak ktoś w pewien sposób niszczy najważniejszy dzień  w moim życiu. Po kilku chwilach udało nam się zajechać pod budynek kościoła. Czekał tam już na nas przygotowany Paul. Przywitałem się z nim i wspólnie wdaliśmy się w dalsze zmagania z tłumem. Zrezygnowany zatrzymałem się przy grupce rozwrzeszczanych dziewczyn i złożyłem autografy na kilku kartkach papieru, licząc na to, że to rozproszy je i wrócą do domu. Głupi. One chciały więcej. Zatrzymywały mnie do zrobienia wspólnego zdjęcia. Nie miałem serca im odmówić, pomimo iż wiedziałem, że w ten sposób niszczę też wesele Grega. Smutek ogarnął mnie całego. Co chwilę widziałem zawiedzione twarze mojej rodziny. Dałem klapę. Żałowałem wtedy, że jestem sławny. Było mi przykro, bo przyczyniłem się do zniszczenia ślubu Denise i Grega...
woo-hoo!
to mój 100 imagin! :D
ale hardcore.:3
cieszę się jak głupia.:)
*
wgl to wracając do imaginu to jest tak jak obiecywałam.
imagin z Niallerem.
planowałam jedną część, a wynikły dwie.:3 
ups...:D
mam nadzieję, że mi wybaczycie.;)
*
piszcie jak Wam się podobała ta część.:)
piszcie swoje opinie poniżej.:)
10+ komentarzy = next part.:)
*
przepraszam za błędy.:3
love ya. xx



czwartek, 11 kwietnia 2013

#99 Louis.

imagin zadedykowany jest @look_after_youu <3
mam nadzieję, że Ci się spodoba <3
enjoy.♥

#99

Sterta pootwieranych zeszytów, książek. Porozrzucane po całym pomieszczeniu kartki i przybory wyciągnięte z piórnika. Różnorakie linijki, cyrkle, nożyczki, gumki do gumowania i ołówki – właśnie taki zafundowałam sobie widok. W pokoju panował ogromny bałagan, a nerwowa aura utrzymywała się od kilku dni. Powodem tego zmieszania były moje egzaminu, które nie miłosiernie szybko zbliżały się. Studia to nie jakaś zabawa, to poważna instytucja, w którą sam, dobrowolnie się wplątujesz. Czasami żałowałam, że podjęłam się medycyny. Musiałam znać nazwy wszystkich kości, kosteczek. Narządy, ich funkcje – to według mojego wykładowcy miało być w małym palcu, każdego potencjalnego lekarza. Męczyłam się z materiałem od kilkunastu godzin. W między czasie wypiłam hektolitry kawy i nic poza tym. Musiałam to umieć, bez względu na konsekwencje które mogłyby mieć miejsce później. Nie pozwałam nikomu przekraczać progu mojej sypialni. Ani Carly, ani chłopakom. Nikomu! Nikt nie wiedział co dzieje się ze mną przez te wszystkie dni. Wiedzieli tylko, że się uczę. Według mnie ta informacja była dla nich wystarczająca. Musieli się nią zadowolić.
W pewnym momencie zakuwania poczułam dotyk na mojej talii. Ciepły oddech był wyczuwalny na mojej szyi. Pomimo iż było to przyjemne nie mogłam ulec. Odwróciłam na chwilę głowę do tyłu. Moim oczom ukazał się Lou. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyraźnie było widać, że jest w dobrym nastroju.
-Nie mam czasu, Lou. – odparłam beznamiętnie odwracając głowę z powrotem w stronę książek.
-Zwolnij trochę, bo ci od tej wiedzy z głowy dym leci. – ponownie spojrzałam na niego. Nie chciałam powiedzieć mu czegoś nie miłego, dlatego w ogóle nie odzywałam się. – No już kochanie. – zaczął składać pocałunki na tylnej części mojej szyi. – Nie bądź taka spięta. – przymrużyłam na chwilę oczy. Potrzebowałam tego. Niewątpliwie potrzebowałam chwilę odpocząć. Pozwoliłam chłopakowi na drobną pieszczotę. W końcu spojrzałam na jego twarz, przerywając tym samym jego poczynania. Uśmiechnęłam się. Mogłam przez chwilę odetchnąć. – Wiesz co? Mam pomysł.
-Już się boję. – zaśmiałam się.
-Chodźmy na spacer. Jest ciepło, jest też ciemno. W parku na pewno nie będzie już nikogo. W końcu kto normalny chodzi po parku po północy. – zaśmiał się, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-Już jest po północy?! – zapytałam niedowierzająco.  Louis pokiwał twierdząco głową. Byłam w szoku. Od dawna czas mi tak szybko nie mijał. To było aż przerażające.
-Wszyscy już śpią. Liam z Danielle, Zayn z Pezz, a Harry sam.
-A Niall?
-Horan poszedł do Nando’s. Stwierdził przed chwilą, że nie wytrzyma do rana bez jedzenia, a u nas lodówka wieje pustkami.
-Przepraszam. Trochę was zaniedbałam przez ten czas. – opuściłam głowę w dół. W tym domu ja byłam odpowiedzialna za zakupy, więc całą winę ponosiłam moja osoba.
-Daj spokój. Jakoś daliśmy radę. – Tommo uśmiechnął się i ucałował kącik moich ust, ówcześnie podnosząc moją głowę do góry. – Chodźmy na ten spacer. – poszerzył swój uśmiech i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
*
Spacerowaliśmy trzymając się za ręce. Wieczór był ciepły. Było całkiem przyjemnie. Rozmawialiśmy swobodnie. Śmialiśmy się. W ogóle nie przejmowałam się nadchodzącymi testami. Louis pomógł mi na kilka chwil zapomnieć o nich i skupił moją uwagę na sobie. Co chwilę chłopak zatrzymywał się, aby obdarzyć mnie pocałunkiem lub żeby po prostu przytulić mnie do siebie. Był cudownym chłopakiem, którego każda dziewczyna mogła mi pozazdrościć. Troszczył się o mnie, dbał. Marzenie, nie chłopak. Na samą myśl szeroko się uśmiechałam. U swego boku miałam prawdziwi i bezcenny skarb.
W pewnej chwili naszego spaceru chłopak zatrzymał się. Stał chwilę w bezruchu, aż w końcu odwrócił twarz w moją stronę. Z zaciekawieniem przyglądałam się jego delikatnym rysom twarzy i wąskim wargom, których kąciki subtelnie były uniesione do góry. Tomlinson przybliżył twarz do mojej. Złączył nasze usta w czułym pocałunku, który z każdą sekundą co raz bardziej było pogłębiany przez chłopaka. Podczas każdego pocałunku czułam jak wewnątrz mnie wiruje, wtedy było tak samo, tylko kilka razy mocniej. Całował jak jeszcze nigdy dotąd. Starał się, aby jego gest był dla mnie wyjątkowy, niezapomniany. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Lou wyczuł to i, podobnie jak u mnie, na jego twarz wkradł się uśmiech, który niewątpliwie przeszkadzał w naszej pieszczocie. Tommo zaprzestał swoich działań. Oderwał się powoli ode mnie i odsunął twarz, aby mógł dokładnie widzieć moją twarz. Jednym ruchem swojej ręki zgarnął niesforny kosmyk moich włosów za ucho. Wtedy spojrzał głęboko w moje oczy. Czułam jak jego wzrok mnie przeszywa i penetruje od środka. Poczułam tylko przyjemne ciepło przepływające przez moje ciało.
-Kocham cię [T.I]. – powiedział splatając nasze dłonie. Mówił poważnym, a zarazem jego zwykłym tonem, co sprawiało że brzmiało to niesamowicie. W odpowiedzi na jego wyznanie delikatnie musnęłam jego wargi i niemal od razu odsunęłam się.
-Byłbyś w stanie powiedzieć to całemu światu? – zapytałam.
-Pewnie. – odpowiedział dumnie.
-To zrób to.
-Teraz?
-Tak. – uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił mimikę. Przysunął się do mojej twarzy. Przez parę chwil myślała, że znów ma zamiar złączyć nasze usta. Jednak on wyminął moją twarz i zatrzymał się przy uchu. Czułam ciepły oddech Louisa w tamtym miejscu. Sprawiło to, że przeszył mnie przyjemny dreszcz.
-Kocham cię. – powiedział bardzo cichutko.
-Dlaczego wyszeptałeś mi to do ucha? – zapytałam lekko zdziwiona.
-Bo jesteś całym moim światem.
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM i jeszcze raz PRZEPRASZAM!
nie dodawałam nic przez tyle czasu, bo po prostu nie miałam pomysłu co napisać.
dopiero dzisiaj mnie olśniło i na szybko powstało takie krótkie coś.
wybaczcie.:c
*
mam chociaż nadzieję, że w pewnym stopniu Wam się spodobał ten imagin.
piszcie co o nim myślicie poniżej.:)
10+ komentarzy = nowy imagin.
I OD RAZU WAM POWIEM, ŻE NASTĘPNY BĘDZIE Z NIALLEM! :) 


piątek, 5 kwietnia 2013

#98 Harry PART~3~

tą część chciałabym zadedykować Kindze, która poprosiła o to pod ostatnim wpisem :)
mam nadzieję, że Ci się spodoba <3 
enjoy.♥

#98

-Gotowa na nasz zabójczy plan? – zapytał. Odruchowo spojrzałam w kierunku stolika ‘elity’. Zdziwiło mnie gdy zobaczyłam Harryego patrzącego w naszą stronę. Nie miał zbyt tęgiej miny. Był niezadowolony. A może Niall mówił prawdę? Może Styles tak naprawdę czuł odrobinę do mnie. Odwróciłam wzrok w kierunku Josha i promiennie się uśmiechnęłam.
-Jak nigdy dotąd.
*
-Idziemy do Milkshake City? – zaproponował Brunet. Uśmiechnęłam się do niego. Pomysł był dobry. Byliśmy już po lekcjach, panowało ogromne ciepło na dworze, więc nie miałam nic przeciwko, żeby napić się zimnego shakea w miłym towarzystwie. Josh to naprawdę miły chłopak. Wiele opowiedział mi na temat jego związków, które wcześniej miały miejsce. Otworzył się przede mną jeśli chodziło o sprawy, w jego przypadku, męsko-męskie. Zaufał mi. Widać było po nim, że jak na razie nie pali się do tego aby afiszować się z tym, że jest gejem. Obiecał sobie, że po liceum wyprowadzi się do Stanów Zjednoczonych i tam założy rodzinę. Bał się, że londyńscy ludzie go zniszczą. To zdecydowanie by go załamało. Ani on, ani nikt z jego przyjaciół nie chciał tego. Wszyscy pragnęliśmy jego szczęścia. Oto chodzi w przyjaźni, prawda? Tak przynajmniej ja to odbierałam. – Dyskretnie odwróć się w tył i popatrz na drugą stronę jezdni. – powiedział nagle. Wykonałam jego polecenie. Odwróciłam delikatnie głowę do tyłu. Zobaczyłam tam Stylesa. Nie powiem, że nie zdziwił mnie ten widok. On wręcz mnie zszokował. Chłopak cały czas nerwowo oglądał się. Wyglądał tak jakby szedł za kimś i nie chciał być zauważonym. Wydało mi się to podejrzane.  To jego
dziwne spojrzenie podczas lunchu i te podchody wskazywały na to, że jednak Niall mówił prawdę. Delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem. Jeśli wszystko miało okazać się prawdziwe to poczułam radość. Wychodziło na to, że plan działa, a zazdrość zaczyna wrzeć w Harrym. – Mogę coś zrobić? – zapytał ponownie.
-Nie musisz się mnie przecież pytać. – uśmiechnęłam się do Josha. Chłopak chwycił mnie za dłoń. Splótł nasze palce razem. Zrozumiałam o co mu chodzi. Chciał ‘dołożyć do pieca’. Nie wyrywałam się tylko radośnie spoglądałam to na twarz Bruneta idącego obok mnie i tego podążającego za nami. Zanim się obejrzałam byliśmy już w Milkshake City. Podeszliśmy do lady. Sprzedawczyni przywitała nas miłym uśmiechem, po czym zapytała o zamówienie. Devine zamówił dwa truskawkowe mrożone jogurty i kazał mi pójść zająć miejsce. Usiadłam przy jednym stolików stojących pod oknem i w ciszy oczekiwałam, aż chłopak zjawi się z naszym zamówieniem. Cały czas rozglądałam się po pomieszczeniu. Nie było dużo ludzi. Tylko kilka osób z naszej szkoły i to jeszcze z pierwszych klas. Nie zwracałam na to jakiejś szczególnej uwagi. W pewnym momencie drzwi do lokalu otworzyły się o czym poinformowało wszystkich odgłos dzwoniącego dzwoneczka. Odruchowo spojrzałam w tamtym kierunku. Dostrzegłam tą samą osobę, która przez praktycznie całą drogę śledziła nas. Tym razem przyszedł ze swoją ‘paczką’. Patrzyłam na nich uważnie dopóki mojej uwagi nie odwrócił Josh. Podał mi shakea i uśmiechnął się pogodnie. Mi nie było już do śmiechu. Przyszli ci, których jestem główną ‘ofiarą’ docinek. Ashley, Meg, Eleanor, Louis, Gary i on – chłopak w lokach i o zielonych tęczówkach. Devine dostrzegł moje zmieszanie. Odwrócił głowę w stronę kas. Zobaczył ten sam obrazek co ja. Przysunął się do mnie i wyszeptał mi na ucho:
-Tylko spokojnie. – pokiwałam tylko głową. Bałam się, że znów się zacznie. Wszystkie docinki i obelgi bolały nie miłosiernie. Nie chciałam już tego słuchać. Byłam za słaba. Josh dostrzegł moje zawahanie. – Połóż swoją dłoń na stole. – położyłam drżącą rękę na blat stołu. Brunet od razu chwycił mnie mocno. Starał
się być jak najbardziej czuły i wiarygodny. – Uśmiechnij się do mnie. – jego delikatny głos wpłynął na mnie pozytywnie i już po chwili na mojej twarzy gościł delikatny uśmiech.
-Devine? – odwróciliśmy oboje głowy w bok. – Co ty tutaj robisz? – zapytał Gary. Spojrzał na mnie. – W dodatku z nią?
-Przyszedłem na shakea. Nie widzisz? – zakpił z niego.
-To mogłeś powiedzieć. Poszedłbyś z nami. – wskazał dłonią na jego przyjaciół. Nie pewnie spojrzałam na obraz za plecami Garyego. Patrzyli na nas. Harry też. W pewnym stopniu poczułam satysfakcję. Jego oczy same mówiły za niego. Był zły.
-Ale umówiłem się z [T.I]. Nie było takiej potrzeby. – Josh spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Nie wnikam w twoje znajomości, stary. Jakbyś zmienił zdanie to tam siedzimy. – odparł na co Devine tylko teatralnie przewrócił oczami. Gary odszedł do swojego stolika. Chłopak siedzący naprzeciwko mnie cały czas trzymał mnie za rękę i uśmiechał się. Nie wstydził się mojego towarzystwa. Mogłam go nazwać swoim przyjacielem. Jako jeden z nielicznych nie szydził z mojej osoby.
-Zbieramy się? – zapytałam. Josh pokiwał twierdząco głową i wstaliśmy od stołu. Ani na moment nie puścił mojej ręki. Czułam się w pewnym stopniu bezpiecznie. W jego obecności nie poleciało, żadne hasełko na mój temat z ich ust. Widocznie byli w szoku. Devine otworzył drzwi i puścił mnie jako pierwszą przy tym śmiesznie się kłaniając. Brunet często tak robił. Przez następne kilka tygodni to było normą. Jako iż udawaliśmy parę nie usłyszałam, żadnej obrazy z ust ‘elity’. W dalszym ciągu spoglądali na mnie jak na mordercę, ale nie odezwali się ani słowem gdy przechodziłam obok. Poczułam ulgę. Mój stan psychiczny pomału zaczął się normować. Byłam zadowolona, że weszłam w ten układ. Codziennie dziękowałam Niallerowi za jego genialny pomysł, on zazwyczaj udawał, że poprawia włosy i mówił ‘tak, wiem. Jestem boski.’ Zawsze śmiałam się z niego. Był dobrym przyjacielem. Każdy mógł mi zazdrościć.
*
-Nareszcie piątek! – krzyknął Zayn wychodząc ze szkoły.
-No i nareszcie się trochę zabawimy! – dodał Horan. -W końcu raz w roku ma się urodziny.  – tak się złożyło, że mój ‘chłopak’ miał urodziny w następną sobotę. Zorganizował, więc imprezę z tej okazji. Zaprosił wiele osób z naszej szkoły. W tym też ‘elite’. Gary i Louis byli jego kumplami, dlatego nie dziwiła mnie ich obecność podczas imprezy. Podczas tego wydarzenia starałam się nie zwracać na nich większej uwagi. Bawiłam się razem z Dan i Perrie. Kilka razy mijałam się ze Stylesem. Udawałam, że nie rusza mnie jego obecność. W rzeczywistości było inaczej. Mogłabym patrzeć na niego przez całą imprezę jednak musiałam grać. To była dalsza część planu, która skutkowała.
-Jestem padnięta. – Edwards próbowała przekrzyczeć dochodzącą zewsząd głośną muzykę. W trójkę usiadłyśmy na kanapie i patrzyłyśmy jak inni się bawią.
-Kochanie, zatańczysz ze mną? – zaproponował Liam swojej dziewczynie. Ona bez dłuższego wahania zgodziła się. Widziałam jak Pezz zdycha ze zmęczenia. Oparła głowę na oparciu i próbowała złapać oddech po długim tańcu. Nie mogłam patrzeć jak się męczy.
-Przynieść ci coś do picia? – zapytałam z troską.
-Wielbiłabym ci nad życie! – odparła. Z uśmiechem ruszyłam do kuchni. Josh powiedział nam, że mamy się czuć jak u siebie i jeżeli czegoś tylko będziemy potrzebować mamy po prostu wziąć to i nie pytać się o zgodę. Weszłam do pomieszczenia gdzie przyrządza się posiłki. Wyciągnęłam z lodówki schłodzoną wodę w butelce. Odstawiłam ją na blacie i ruszyłam w poszukiwanie szklanek. Otwierałam po kolei wszystkie kuchenne szafki, aż w końcu znalazłam odpowiednią. Próbowałam dosięgnąć jedną ze szklanek jednak te były za wysoko. Przez minutę podskakiwałam i próbowałam uchwycić w dłoń szkło. Na próżno. W pewnym momencie zobaczyłam jak czyjaś ręka bezproblemowo sięga po naczynie. Wzdrygnęłam się i niemal od razu odwróciłam się w bok.
-Chyba tego potrzebowałaś. – usłyszałam jego seksownie zachrypnięty głos. Nie pewnie wyciągnęłam szklankę z jego rąk i podeszłam do blatu rzucając tylko ‘dziękuję’. – Możemy porozmawiać?  - zaczął tak jak wtedy kiedy przyszedł do domu Nialla, żeby oznajmić, abym zapomniała. Tym razem jego ton był znacznie cieplejszy niż wtedy. Tak jakby chciał przeprowadzić ze mną przyjacielską pogaduszkę.
-Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. – odparłam bezuczuciowo. Delikatny uśmiech, który widniał na twarzy Stylesa momentalnie zniknął. Odkręciłam butelkę z wodą, zaczęłam nalewać przeźroczystą ciesz do szklanki.
-Ja jednak uważam, że mamy. – powiedział stanowczo łapiąc mnie za rękę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Poczułam się jak wtedy, gdy spędziliśmy razem noc. Nieśmiało spojrzałam w jego oczy. Wyrażały
one nadzieję. Z jakiego powodu ta nadzieja? Nie wiedziałam.
-O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? – zapytałam zabierając swoją dłoń od niego i odwracając wzrok.
-O nas. – byłam w szoku. Ponownie popatrzyłam na niego. Tym razem stał znacznie bliżej mnie. Ta odległość pomimo, że sprawiała mi przyjemność powodowała też przerażenie. Nie miałam pojęcia, dlaczego. Nie odpowiadałam mu. Po prostu po raz kolejny zostałam zahipnotyzowana jego zniewalającymi tęczówkami. Harry zaczął przybliżać twarz do mojej. Przez chwilę to też było moim odruchem. Byłam oszołomiona. Nasze usta dzieliły milimetry, kiedy otrząsnęłam się przypominając sobie jak skończyła się podobna sytuacja mająca miejsce podczas imprezy Eleanor, a także późniejsze słowa chłopaka na ten temat. Odsunęłam się od niego.
-Nie pamiętasz swoich słów? – zapytałam. On spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – Kazałeś mi zapomnieć. Nas nie ma. – zabrałam szklankę z wodą. Chciałam wyjść. W tamtym momencie wszystkie wspomnienia wróciły, a mnie zebrało się na płacz. Wychodząc z pomieszczenia uniemożliwiono mi to. Harry wciągnął mnie do środka. Zamknął drzwi, sprawił że opierałam się o nie plecami i odgrodził mi drogę rękami.
-Posłuchaj mnie. – jedna łza spłynęła po moim policzku, spuściłam wzrok na dół. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Chłopak uniósł mój podbródek i otarł łzę. – Stchórzyłem. Bałem się, że jak moi znajomi dowiedzą się o tym co pomiędzy nami doszło to mnie wyśmieją. – tym razem więcej łez spłynęło mmi po policzku. On chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego słowa najbardziej mnie ranią. – Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć.
-Chciałeś, nie oszukuj się. Puść mnie. – próbowałam się wyrwać.
-Nie skończyłem jeszcze. Daj mi to skończyć, a potem będziesz mogła tam wrócić. – zamilkłam chodź wiedziałam, że będę później tego żałować. – Kiedy powiedziałem, że powinnaś zapomnieć i że to była pomyłka, nie byłem świadom tego co mówiłem. Dopiero po kilku godzinach dotarło do mnie co tak naprawdę zrobiłem. Źle się z tym czułem. Chciałem przeprosić cię za to, wytłumaczyć, ale wtedy zobaczyłem cię z nim. Widziałem jak szliście za rękę. Wtedy najbardziej pożałowałem swoich słów. Miałem ochotę cofnąć czas. To było niemożliwe. Pogodziłem się z faktem, że wszystko zaprzepaściłem. Moi znajomi widzieli, że chodzę strapiony. Zapytali co się stało. Wiesz co im powiedziałem? – zapytał, a ja tylko przecząco pokręciłam głową. – Powiedziałem im, że jestem idiotą, bo wykorzystałem cię i zraniłem. Louis zapytał się mnie czy mi zależy na tobie. Odpowiedziałem, że jak cholera. Wszyscy obiecali mi, że nie powiedzą już ani jednego złego słowa na twój temat. Za wielki ból mi to sprawiało. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Przepraszam cię za nich. Za wszystko. Ale przede wszystkim za siebie. Za to, że zachowałem się jak skończony kretyn. Za to, że tak po prostu zabawiłem się tobą. Przepraszam… - ostatnie słowo wyszeptał. Tym razem z jego oczu popłynęły łzy. Ja też płakałam, ale dla odmiany ze wzruszenia. Jego słowa zmieniły wszystko. Wyraził swoją skruchę. Moje rozradowane w tamtym momencie serce wybaczyło mu. Pomimo oporów rozumu zrobiło to. Zmusiło mnie też tym samym do zrobienia jakiegoś ruchu. Ciągle płacząc ujęłam jego twarz w dłonie. Uniosłam ją delikatnie tak aby móc spojrzeć na niego. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ciepłych wargach. Chłopak odwzajemnił gest jeszcze bardziej go pogłębiając. Nic nie liczyło się w tamtym momencie. Przez te kilkadziesiąt sekund oddawaliśmy się sobie bez opamiętania. Po rozłączeniu naszych ust zapytał mnie o co chodziło z Joshem. Wyjaśniłam mu, że to była część planu. Harry jedynie uśmiechając się złożył kolejny pocałunek na moich wargach. Zrozumiałam wtedy, że myliłam się a on miał rację, My jednak mogliśmy rozmawiać o NAS.
~THE END~ 

no i mamy finish.
mam nadzieję, że cały imagin Wam się spodobał.:)
wgl to mówiłam Wam wcześniej, że zaraz po Harrym będzie Niall.
nastąpiła drobna zmiana planów i następny będzie imagin z Lou, a po nim z Niallerem.:)
dużo osób już o to pytało, dlatego postanowiłam zmienić trochę plan.:)
*
piszcie swoje opinie w komentarzach.;)
10+ komentarzy = nowy imagin.:)
więc do dzieła.:)
love ya.xx